Tam też jest Bóg

MGN 12/2004

publikacja 03.04.2012 00:05

Hanna Gronkiewicz-Waltz * Walery Pisarek * Witold Kołodziejski

Walery Pisarek   Walery Pisarek
fot. AGENCJA GAZETA
Walery Pisarek

profesor filologii polskiej

Cieszę się, że mam szczególną okazję do podzielenia się moim spostrzeżeniem, które być może nie dowodzi głębokiej religijności Zachodnioeuropejczyków, ale stanowi godny podziwu, a nawet zazdrości, element ich życia religijnego.

Mam na myśli powszechny w Austrii i Bawarii zwyczaj udostępniania wiernym w kościele na czas Mszy książek do nabożeństwa.

Mówię „książek”, a nie „książeczek”, bo są to zwykle grubaśne mszaliki z obszernym śpiewnikiem.

Leżą one na specjalnych stoiskach przy wejściu. Wchodząc do kościoła, po prostu się bierze jeden, a potem się go odkłada przy wyjściu.

Wierni pożyczają modlitewnik i potem pilnie go używają.

Ilekroć to widzę, myślę sobie, że dobrze by było przeszczepić ten zwyczaj do Polski.

I uświadamiam sobie, że w ogóle u nas dziś mało kto przychodzi na Mszę z książeczką do nabożeństwa.

Witold Kołodziejski   Witold Kołodziejski
fot. PAP
Pół wieku temu było chyba odwrotnie: mało kto szedł bez niej do kościoła w niedzielę.

 

Witold Kołodziejski
dziennikarz

Dwa lata temu przygotowywałem program o chrześcijańskich korzeniach Europy. Znalazłem się w Aachen, czyli Akwizgranie. Kiedyś była tam stolica i serce Europy, bo to jest miejsce Karola Wielkiego, Ottona III. Poszedłem w niedzielę do tamtejszego kościoła. Akurat na Mszy świętej dzieci przystępowały do Pierwszej Komunii Świętej.

Zdziwiłem się, kościół wypełniony był po brzegi. Z tyłu zauważyłem kilkanaścioro dzieci w białych ubrankach, które czekały na pierwsze pełne spotkanie z Jezusem.

Podszedłem bliżej, żeby dokładnie im się przyjrzeć i... po prostu oniemiałem. Większość z nich, to były dzieci murzyńskie. Od razu pomyślałem, że chrześcijanie w europejskich kościołach niekoniecznie są chrześcijanami z Europy. Ale czy to źle? Na pewno nie.

Hanna Gronkiewicz-Waltz   Hanna Gronkiewicz-Waltz
fot. AGENCJA GAZETA
Hanna Gronkiewicz-Waltz

wiceprezes Europejskiego Banku Odbudowy i Rozwoju w Londynie

W Londynie pracuję już cztery lata. Mam świetną okazję nie tylko obserwować chrześcijan, ale uczestniczyć w ich życiu. Chrześcijan jest tutaj mało, katolików tym bardziej.

W Londynie jest kaplica katolicka, w której codziennie odbywają się Msze święte o 13.05. Jeśli praca mi na to pozwala, staram się w niej jak najczęściej uczestniczyć. Kaplica jest zawsze wypełniona po brzegi.

Nikt się nie dziwi, że ktoś na wysokim stanowisku chodzi do kościoła i w życiu kieruje się Ewangelią. Dla nich to zrozumiałe, że chrześcijanin zachowuje się tak, a nie inaczej. Chrześcijanie tutaj potrafią się świetnie zorganizować, aby się wspólnie modlić, rozważać Słowo Boże.

Na przykład w moim banku jest grupa modlitewna, której uczestnicy codziennie wcześnie rano, przed pracą, spotykają się na modlitwie i rozważaniu Pisma Świętego.

Jest tu też zwyczaj modlenia się przed posiłkiem. Na różnych spotkaniach bardziej lub mniej ważnych specjalny ceremoniarz prowadzi krótką modlitwę. Nawet jeśli spotykają się ludzie różnych religii, każdy siedzi i słucha modlitwy.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.