Listy z Europy

Gabi Szulik

|

MGN 12/2004

publikacja 02.04.2012 21:27

Bardzo lubię otrzymywać listy. Do dziś pamiętam, jak biło mi serce, gdy do drzwi naszego domu dzwonił listonosz i po chwili mama wołała: „Gabi! List do Ciebie!”. Napięcie jeszcze bardziej rosło, kiedy na kopercie nie było nadawcy. – Kto też do mnie napisał? – myślałam.

Gabi Szulik Gabi Szulik

 Teraz to zdarza się już rzadko, bo mało kto takie listy na papierze w kratkę albo na ładnej papeterii pisze, a jeśli już listonosz list przynosi, to wrzuca go po prostu do skrzynki. Niektóre listy, takie ważne dla mnie, przechowuję do dzisiaj i czasem sobie czytam. Myślałam, że czegoś podobnego już nie przeżyję, że to minęło i koniec. Aż do tego roku, kiedy w redakcji wymyśliliśmy temat na roraty: „Listy z Europy”.  To prawda, że najpierw ja musiałam napisać list-prośbę do różnych ludzi w całej Europie, a potem dopiero listy zaczęły przychodzić. Ale co to są za listy i kto je napisał! Najpierw przyszedł list z Niemiec. Anselm Grün, od 40 lat zakonnik, benedyktyn, był pierwszym, który odpowiedział na moją prośbę.

Mimo że jest bardzo zajęty, bo ciągle pisze i wydaje jakieś nowe książki, a poza tym ma wiele obowiązków w klasztorze, znalazł czas, by napisać do „Małego Gościa”, a właściwie do Was, którzy będziecie chodzić w tym roku na roraty. Razem z jego odpowiedzią przyszła nadzieja. Może inni też tak szybko odpowiedzą? Ale na niektóre listy musiałam czekać nawet dłużej niż dwa miesiące. Mocno wierzę, że Duch Święty i Aniołowie Stróżowie bardzo mi pomagali. Wierzę, że to oni przypominali i podpowiadali tamtym ludziom w Europie, że polskie dzieci będą chodzić na roraty i powinny usłyszeć coś dobrego i ważnego. Sama bym ich nie przekonała, bo to ludzie bardzo zajęci. Często prowadzą rekolekcje, zapraszani są na różnego rodzaju wykłady, sesje, zjazdy.

Ciągle ktoś od nich czegoś chce. A tu jeszcze prośba o list polskiej redakcji „Małego Gościa”. Drugim listem, jaki dostaliśmy, był list siostry Łucji. Tak, tak, tej, której ponad 80 lat temu razem z Hiacyntą i Franciszkiem objawiła się w Fatimie Matka Boża. To dopiero była radość w redakcji! Jak wiecie, Hiacynta i Franciszek umarli jako dzieci, kilka lat temu Papież ogłosił ich błogosławionymi. Łucja została zakonnicą. Teraz jest już staruszką. Ma ponad 90 lat, mieszka w klasztorze sióstr karmelitanek w Coimbrze w Portugalii. W tym klasztorze obowiązują dość surowe reguły. I prawie wszystkie sprawy trzeba załatwiać przez przeoryszę, to znaczy przez najważniejszą siostrę w klasztorze. Tak było i w tym przypadku. Siostra przeorysza dyktowała przez telefon to, co mówiła jej stojąca obok siostra Łucja. List siostry Łucji jest bardzo krótki, ale jaki! Czy napisał już kiedyś do Was ktoś, kto rozmawiał z Matką Bożą?! Nam też się o tym nie śniło.

Mówiłam już, że gdyby nie pomoc Pana Boga, niektóre listy chyba w ogóle by nie przyszły. Tak było też z listem Chiary Lubich, Włoszki mieszkającej nie - daleko Rzymu. Kiedy była jeszcze młodą dziewczyną, w Europie wybuchła II wojna światowa. Chiara mieszkała razem z rodzicami w Trydencie i podczas bombardowań wiele razy dziennie musieli uciekać do schronów. Chiara zastanawiała się wtedy, czy istnieje coś, czego nie może zniszczyć żadna bomba. I doszła do wniosku, że tylko Pan Bóg nigdy nie przemija! Opowiedziała o wszystkim swoim koleżankom. Razem postanowiły czytać Ewangelię, a Chiara coraz bardziej czuła, że powinna całkowicie służyć Bogu. To był początek ruchu, który założyła. Nazywa się Focolari, inaczej „Dzieło Maryi”. Nawet w Polsce ludzie należą do ruchu Focolari. I właśnie w Polsce zaczęła się przygoda z listem Chiary. Niedaleko Warszawy, w Trzciance, mieszkał Włoch, Roberto, który też należy do Focolari. Obiecał on poprosić Chiarę o list do polskich dzieci.

Minął jeden tydzień, drugi, trzeci. Po miesiącu Roberto przyznał się, że to jego wina, bo zapomniał, a teraz Chiara jest bardzo zajęta i już do nas nie napisze. – List Chiary musimy mieć – pomyślałam. Roberto obiecał sie modlic w tej sprawie, a ja napisałam list do Chiary, do centrum ruchu pod Rzymem. Po kilku dniach przyszła odpowiedź. Pisała sekretarka, że Chiara da odpowiedź. I tak krok po kroku założycielka ruchu Focolari też do nas, a właściwie do Was, napisała. A co napisała, o tym dowiecie się na roratach. Różne są listy, które przyszły z Europy. Oprócz ojca Anselma, siostry Łucji i Chiary Lubich, napisało jeszcze specjalnie dla nas trzynaście osób. Jedni pisali krótko, inni rozpisywali się – chcieli napisać jak najlepiej i jak najwięcej. Choć listy są różne, łączy je jedno. Każdy z nadawców kocha Jezusa. I to bardzo! Listy są aż gorące od miłości do Niego. Mnie bardzo rozpromieniły. Was też rozpromienią, jeżeli tylko będziecie mieli okazję słuchać ich w kościele w czasie rorat. Bardzo Wam tego życzę. Niech Wasze serce zabije tak, jak biło moje, gdy listonosz przynosił listy do domu.

Pozdrawia Was
rozpromieniona listami
Gabi Szulik

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.