ODsłanianie tajemnicy

Gabi Szulik

|

MGN 11/2004

publikacja 02.04.2012 18:02

Tym razem będzie o Komunii św. – Ale co robi tu ten duży słoń? – zapytacie. Poza tym, co to za połączenie – słoń i Komunia św. I słoń, i Komunia św. coś zasłaniają. Słoń potrafi i pół świata zasłonić. Nie tylko dlatego, że jest wielki jak słoń, ale też dlatego, że nazywa się „słoń”.

Jeżeli próbuję wypchnąć słonia z kartki, to dlatego, że chciałabym coś odsłonić. Ale żarty na bok. Sprawa jest bardzo poważna, a dotyczy tajemnicy Eucharystii, którą chciałabym choć trochę odsłonić. Dlaczego teraz o tym piszę? Bo 17 października rozpoczął się Rok Eucharystii. Z tej okazji Papież wydał specjalny list za tytułowany „Zostań z nami, Panie”. Napisał w nim między innymi, że w świecie, w którym jest coraz więcej wojen i terroru, powinniśmy częściej uczestniczyć we Mszy świętej i przyjmować Komunię świętą. No właśnie, tak chciałabym odsłonić przed Wami tajemnicę Eucharystii, by Was zachęcić do częstego przychodzenia na Mszę św. i przyjmowania Komunii Świętej. Trudna sprawa?

O tak, ale spróbuję! Być może słyszeliście o Marcie Robin. Mieszkała we Francji. Była najmłodsza spośród pięciorga rodzeństwa. Jako mała dziewczynka nie wyróżniała się niczym szczególnym. Była wesoła, lubiła się modlić, tańczyć, śmiać się, żartować. Kiedy skończyła 16 lat, zachorowała na dziwną chorobę. Zaczęło się od silnych bólów głowy. Zdarzało się, że traciła nawet przytomność. Lekarze bezradnie rozkładali ręce. Nie wiedzieli, co to za choroba. Któregoś dnia Marta upadła w kuchni. Okazało się, że to paraliż. Najpierw nóg, po jakimś czasie rąk, a potem przełyku. Marta nie mogła niczego jeść ani pić. Jakby jeszcze tego było mało, po jakimś czasie nie mogła nawet spać. Na dodatek przeszkadzało jej światło i dlatego okna w jej pokoju musiały być zawsze zasłonięte, bo każdy promień słońca powodował okropny ból w oczach.

ODsłanianie tajemnicy   Bez jedzenia człowiek wytrzymuje do 40 dni, a bez picia o wiele krócej. Bez snu może żyć najwyżej tydzień. Marta nie jadła, nie piła i nie spała przez 52 lata. I żyła. Nigdy nie była podłączona do kroplówki. 47 lat leżała nieruchomo w jednej pozycji: na plecach z podkurczonymi nogami. Nikt nie potrafi tego wytłumaczyć. – Jak to możliwe? – pytali zdziwieni ludzie. A Marta miała ochotę krzyczeć: „Ja jem więcej niż oni, bo żywi mnie Eucharystia Ciała i Krwi Pana Jezusa!”. Mimo że nie potrafiła przełknąć nawet kropli wody, jakimś cudem przyjmowała Komunię świętą. To był jej jedyny pokarm. W każdy czwartek, raz w tygodniu, ksiądz przynosił jej ciało Jezusa ukrytego w Hostii. Nie wiadomo, jak Go przyjmowała, skoro przełyk miała sparaliżowany. Marta też nie umiała tego wyjaśnić. Mówiła tylko, że czuje jakby w jej ciało wstępowało nowe życie.

A księża wspominają, że kiedy podawali jej Komunię, widzieli, że Hostia jakby wnikała w Martę. Tak blisko żyła z Panem Jezusem, że naprawdę wyczuwała Jego obecność. W któryś czwartek ksiądz, jak zwykle, przyszedł do niej z Komunią. – Tutaj nie ma Pana – powiedziała Marta, kiedy ksiądz wszedł do jej pokoju. – Jak to, Marto? Jest! – zdziwił się ksiądz. – Pana nie ma – powtórzyła Marta. Ksiądz otworzył złote naczynie i okazało się, że... jest puste! Zapomniał włożyć do niej konsekrowaną Hostię. Marta nie potrzebowała oczu, żeby widzieć ukochanego Jezusa. Znała Tajemnicę. – Pragnę tylko Ciebie – mówiła Jezusowi. Tyle lat cierpiała i była szczęśliwa. Dlaczego? Bo wierzyła Jezusowi, który powiedział, że kto Go spożywa, żyje. I Marta żyła. Przez 52 lata. Dzięki temu, że przyjmowała Ciało i Krew Jezusa.

Pozdrawia Was Gabi Szulik,
która próbuje odsłonić tajemnicę

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.