Młot na saracenów

Franciszek Kucharczak

|

MGN 10/2004

publikacja 02.04.2012 16:35

Zarośnięci mężczyźni w hełmach stali jak nieruchome głazy. U pasa każdego z nich kołysał się długi miecz. Każdy też dzierżył w lewej dłoni wielką tarczę, a w prawej „franciscę” – narodową broń germańskiego plemienia Franków.

Młot na saracenów

Te topory o krótkim trzonku w rękach frankońskich wojowników siały postrach w całym ówczesnym świecie. Żadna tarcza nie wytrzymywała ich ciosu. Frankijska piechota za jej pomocą nieraz pokonywała konnicę Rzymian, Gotów i Alanów. Był koniec października 732 roku, gdy chrześcijańscy Frankowie, dowodzeni przez królewskiego majordoma* Karola, dotarli do starej rzymskiej drogi z Tours do Poitiers (czytaj puatie). Maszerowali już wiele dni, próbując dogonić arabską armię emira Abd ar-Rahmana, która od dłuższego czasu pustoszyła ziemie dzisiejszej Francji. Skąd tam Arabowie?

Ano, przyszli z... zachodu. Zaledwie sto lat minęło od powstania islamu, a już wyznawcy Allaha przetoczyli się przez Afrykę północną i opanowali Hiszpanię. Mordowali, palili, niszczyli kościoły i klasztory, przewracali krzyże. Wydawało się, że nic nie zatrzyma „pochodu półksiężyca”. Aż do tamtego, jesiennego dnia. Przeciwnicy spotkali się pod Poitiers. Po kilku dniach utarczek i wzajemnego próbowania sił, emir rzucił swoją jazdę do ataku na zwarte szeregi chrześcijańskiej piechoty. Arabowie, wziąwszy rozpęd, obrzucili przeciwników oszczepami, ale te odbiły się tylko od tarcz Franków. Wtedy w powietrzu zafurczały rzucane z potworną siłą topory. Zakotłowało się. Przednie szeregi arabskiej konnicy jakby zmiótł gwałtowny wicher.

Obserwujący tę scenę kronikarz zanotował: „Ludzie północy stali nieruchomo niczym mur. Gdy zarąbywali Arabów mieczami, byli jak wał lodu zamarznięty i niedający się rozpuścić”. Arabski kronikarz zaś napisał: „Jeźdźcy muzułmańscy raz po raz nacierali zaciekle na bataliony Franków, którzy bronili się mężnie i wielu padło po obu stronach aż do zachodu słońca”. Prawdopodobnie jeszcze przed wieczorem poległ emir Hiszpanii, Abd ar-Rahman. Wieść o tym przeraziła islamskich najeźdźców. Następnego dnia Frankowie zastali opuszczony w pośpiechu obóz. Arabowie zostawili w nim nawet zdobyte wcześniej łupy.

Wodzowi Franków nadano wówczas przydomek „Młot”, a jego znaczenie po bitwie pod Poitiers ogromnie wzrosło. Po latach syn Karola Młota, Pepin Mały, koronował się na króla Franków, a jeszcze później jego wnuk, Karol Wielki, został cesarzem. Tak powstało nowe imperium, które jakby murem otoczyło chrześcijaństwo Kościoła rzymskiego. Po bitwie pod Poitiers już nigdy z zachodu nie zagroziły chrześcijanom wojska muzułmańskie. Przeciwnie – odtąd Frankowie zaczęli wypierać islamskich Maurów z Hiszpanii. Osiem wieków później padła Grenada – ostatni bastion islamu w Europie Zachodniej.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.