Bernadeta Soubirous

MGN 10/2004

publikacja 02.04.2012 12:02

11 lutego 1858 r. Bernadetta po raz pierwszy ujrzała Maryję. Mat­ka Boża prosiła, by odmawiała Różaniec i pokutowała za nawrócenie grzeszników. Osiemnaście razy przychodziła Maryja.

01. Pierwszy cud   01. Pierwszy cud
01. Pierwszy cud


W pobliżu groty Massabielle (czytaj: Masabjel) mieszkał bardzo chory chłopiec. Nazywał się Louis Justin Duconte-Bouhort (czytaj: Lui Żistę Dikąt-Buor). Miał sparaliżowane nogi. Nie mógł nawet siedzieć. Lekarze byli bezradni. Wszystko wskazywało na to, że Louis umrze. Mama bardzo się martwiła i ciągle płakała. Nie chciała zgodzić się z chorobą dziecka.

Któregoś dnia dowiedziała się, że niedaleko ich domu jest cudowne źródło. Ludzie mówili, że od pewnego czasu dziewczynce o imieniu Bernadeta, ukazuje się tam Piękna Pani. – To ostatnia szansa – pomyślała mama. Wzięła dziecko na ręce i pobiegła w stronę groty.

Na piętnaście minut zanurzyła je w lodowatej wodzie. Wydawało się, że kąpiel niczego nie zmieniła. Chłopiec nadal nie ruszał nogami. Mimo to tej nocy mama i jej syn spali spokojnie. Rano Louis wyszedł z łóżka o własnych siłach i… zaczął biec. Doktor Vergez (czytaj: Werże), który znał chorobę chłopca, powiedział, że jako lekarz nie potrafi tego wytłumaczyć.

On i inni dawali chłopcu najwyżej dwa lata życia. Po cudownym uzdrowieniu Louis żył jeszcze bardzo długo. Doczekał późnej starości. Gdy miał 77 lat był honorowym gościem uroczystej mszy świętej, podczas której papież Pius XI ogłosił, że Bernadeta, której ukazywała się Piękna Pani w grocie Massabielle, jest świętą

02. Woda nie uzdrawia   02. Woda nie uzdrawia
02. Woda nie uzdrawia

Źródło przy grocie Massabielle po uzdrowieniu Louisa przyciągało jeszcze więcej ludzi. Do Lourdes (czytaj: Lurd) przybywali chorzy z całej okolicy. To właśnie w tym francuskim miasteczku znajdowała się grota Massabielle. Ludzie nie mówili o niczym innym, tylko o cudownej wodzie, która leczy. Ale nie wszyscy wierzyli, że dzieją się tam cuda.

Władze miasta postanowiły wezwać chemika Latoura (czytaj: Latura), żeby zbadał wodę. – Woda ze źródła przypomina wodę mineralną i może leczyć – orzekł chemik – ale lepiej nie korzystać z tej wody. Mimo to ludzie przychodzili nadal, a niezwykłych uzdrowień było coraz więcej.

– Czy woda mineralna może uzdrawiać? – zastanawiali się ludzie. Władze Lourdes jeszcze raz postanowiły dokładnie przebadać wodę. Tym razem zleciły to profesorowi Filhol (czytaj: Filol), znanemu w całej Francji wykładowcy na uniwersytecie w Tuluzie.

Uczony powiedział, że woda ze źródła nie różni się niczym od wody ze strumieni górskich. – Na pewno nie może leczyć z ciężkich chorób – przekonywał. – A więc to nie woda uzdrawia – zastanawiali się ludzie – ale Pan Bóg za sprawą Pięknej Pani, która od jakiegoś czasu objawiała się Bernadecie Soubirous (czytaj: Subiru).


03. Córka młynarza   03. Córka młynarza
03. Córka młynarza

Bernadeta urodziła się w Lourdes, małym pirenejskim miasteczku. Tata, Franciszek Soubirous (czytaj: Subiru), prowadził młyn, a mama, Ludwika Casterot (czytaj: Kastero), zajmowała się domem i wychowywała dzieci. Mimo że pan Franciszek był dobrym gospodarzem, wielu klientów nie płaciło mu za korzystanie z młyna.

W końcu wynajęty młyn musiał oddać. I tak z gospodarza stał się najemnikiem. W domu panowała coraz większa bieda. Po jakimś czasie rodzina Soubirous nie miała nawet gdzie mieszkać. Z czwórką dzieci wynajęli małą, wilgotną izbę, która kiedyś była więzieniem. Mała Bernadeta często chorowała.

Miała astmę, a rodzice nie mieli pieniędzy, żeby leczyć dziewczynkę. Nawet na jedzenie nie wystarczało. Aby pomóc rodzicom, Bernadeta, zamiast chodzić do szkoły, opiekowała się trójką młodszego rodzeństwa. Nie umiała pisać ani czytać. Nie znała nawet francuskiego, bo w domu rozmawiano gwarą. Po francusku umiała tylko modlić się na różańcu.

Nie rozumiała słów modlitwy, ale codziennie ją odmawiała. Nigdy nie rozstawała się z różańcem. Zawsze nosiła go w kieszeni. Bernadeta lubiła robić ołtarzyki przy łóżku albo na polu. Kiedy miała 13 lat, zupełnie zmieniło się jej życie. Spotkała Matkę Bożą.

04. Powiew wiatru   04. Powiew wiatru
04. Powiew wiatru

W mroźny, zimowy dzień w domu Soubirous zabrakło drewna na opał. Bernadeta razem z siostrą Antosią poszła po nie do lasu. Po drodze dołączyła do nich przyjaciółka Joasia. Dziewczynki doszły do rzeki Gave (czytaj: Gaw). Antosia i Joasia szybko przeszły przez rwący strumień i zaczęły się wspinać po zboczu góry.

Bernadeta została sama na brzegu, w pobliżu groty Massabielle. Ludzie w okolicy nazywali to miejsce „Stara Skała”. Nagle dziewczynka usłyszała dziwny szelest, jakby powiew wiatru. Podniosła głowę i w małej wnęce groty zobaczyła światłość. Z niej wyłoniła się postać kobiety, a raczej młodej dziewczyny.

Miała białą suknię, biały welon, w pasie błękitną szarfę i różę na każdym bucie. Róże były żółte, takie jak kolor łańcuszka w różańcu, który trzymała. Bernadeta przetarła oczy. – Może to zjawa – pomyślała. Nieznajoma uśmiechnęła się i gestem ręki przywołała dziewczynkę do siebie. Bernadeta wyciągnęła z kieszeni różaniec i razem zaczęły się modlić.

Piękna Pani przesuwała ziarenka różańca, ale nie poruszała wargami. Kiedy dziewczynka skończyła modlitwę, Pani znikła. – Nic nie widziałyście? – Bernadeta zapytała Antosię i Joasię. – Nie. Co tam się stało? – zdziwiły się. Bernadeta opowiedziała im o spotkaniu, ale dziewczynki myślały, że żartuje. Mama też nie uwierzyła jej słowom i zabroniła chodzić do groty.

05. Święcona woda   05. Święcona woda
05. Święcona woda


Dzięki opowiadaniom Antosi i Joasi już po kilku dniach wszyscy w Lourdes wiedzieli o dziwnym spotkaniu Bernadety przy grocie Massabielle. W niedzielę, po mszy świętej, dziewczynki postanowiły pójść do groty i przekonać się, kim jest Piękna Pani. – Mówiłam już, że nie możecie tam chodzić – mama nie chciała się zgodzić.

– Pozwólcie, chociaż na małą chwilę – prosiły dziewczynki. W końcu rodzice zgodzili się. Z Bernadetą, Antosią i Joasią poszły inne koleżanki. Dzieci zatrzymały się przed grotą i zaczęły modlić się na różańcu. Po chwili Bernadeta zawołała: „To Ona! Z różańcem w ręku. Patrzy na was”.

Dziewczynki niczego nie widziały. – To na pewno zły duch – krzyknęła Marysia i podała Bernadecie butelkę z wodą święconą. – Jeśli przychodzisz od Boga, zostań. Jeśli nie, idź sobie – zawoła Bernadeta do Zjawy i skropiła całą grotę wodą święconą. Im więcej wody wylewała, tym bardziej Pani się uśmiechała.

W pewnym momencie Bernadeta zbladła i... upadła na ziemię. Leżała bez ruchu. Dzieci nie wiedziały, że Bernadeta się modli i bardzo się wystraszyły. Myślały, że umarła. – Niech nam ktoś pomoże! – zaczęły wołać. Zbiegli się ludzie. Przybiegła też mama Bernadety. – Tym razem to koniec – krzyczała zdenerwowana. – Już nigdy tu nie przyjdziecie

06. Kałamarz, pióro i papier   06. Kałamarz, pióro i papier
06. Kałamarz, pióro i papier


Mama Bernadety, Ludwika, była służącą w domu zamożnej pani Milhet (czytaj: Milet). Bogaczkę zainteresowało, z kim spotyka się Bernadeta przy grocie. Pani Soubirous niechętnie o tym opowiadała. – Sprawę trzeba jednak wyjaśnić. To dla waszego dobra – przekonywała pani Milhet.

Postanowiła, że zabierze Bernadetę i razem z krawcową Antoniną pójdą do groty. Krawcowa wzięła kałamarz, pióro i papier, żeby zapisać imię Nieznajomej. Ledwo zaczęły odmawiać różaniec, pojawiła się Piękna Pani. – Już jest – zawołała dziewczynka. Pani Milhet szepnęła jej coś do ucha, a Bernadeta powtórzyła to głośno.

– Mogłabyś napisać tu swoje imię? – zapytała Zjawę i wskazała na papier. – To nie jest potrzebne – odpowiedziała Pani. – Tego, co mam do powiedzenia, nie trzeba pisać – dodała. Po raz pierwszy Bernadeta usłyszała Jej czysty i delikatny głos. Kobiety niczego nie słyszały. – Czy możesz przychodzić tutaj przez 15 dni? – zapytała Pani.

Bernadeta zgodziła się. Pani uśmiechnęła się i powiedziała: „Nie obiecuję Ci szczęścia na tym świecie, lecz w innym”. – Co to miało znaczyć? – zastanawiała się dziewczynka. Tak jak obiecała, przychodziła do groty. Razem z nią modliło się coraz więcej osób. Ludzie wierzyli, że to cudowne miejsce. Tylko władze Lourdes nie były z tego zadowolone. – To może nam zaszkodzić – mówili zaniepokojeni urzędnicy

07. Przesłuchanie   07. Przesłuchanie
07. Przesłuchanie

Kiedy w pierwszą niedzielę Wielkiego Postu do groty przyszło ponad sto osób, władze miasteczka zaalarmowały policję. – Tak dłużej być nie może! – wrzasnął komisarz Jacomet (czytaj: Żakomet). Kazał przyprowadzić do siebie Bernadetę na przesłuchanie. – A więc widziałaś Najświętszą Pannę? – zapytał.

– Nie widziałam Najświętszej Panny – odpowiadała spokojnie Bernadeta. – To nic nie widziałaś? – zdziwił się komisarz. – Ależ nie. Widziałam Panią. Miała białą suknię, przewiązaną niebieską wstęgą, biały welon na głowie i złotą różę na każdej stopie. Na ramieniu trzymała różaniec. Była bardzo piękna, najpiękniejsza z kobiet, jakie do tej pory poznałam.

Nie była też starsza ode mnie – opowiadała dziewczynka. – A rozmawiała z tobą po francusku? – zapytał komisarz. – Nie, w naszej gwarze. Ja przecież nie znam francuskiego – odpowiedziała. – To nie żadna pani, tylko prosta chłopka – podsumował komisarz. Bernadeta znów zaprzeczyła.

Policjant przekonywał, prosił spokojnie, krzyczał, groził. Nic nie pomogło. Dziewczynka spokojnie opowiadała, co widziała. W końcu Jacomet nie wytrzymał i wrzasnął: „Cały czas kłamiesz! Pójdziesz do więzienia!”. Nawet ta groźba nie przestraszyła Bernadety. Po paru godzinach komisarz musiał ją wypuścić. Zakazał tylko chodzić do groty. Myślał, że raz na zawsze problem rozwiązał.

08. Pokuta za grzeszników   08. Pokuta za grzeszników
08. Pokuta za grzeszników


Bernadeta nie przejmowała się zakazem komisarza. Obietnica dana Pięknej Pani była ważniejsza. Następnego dnia już o świcie pobiegła do groty. Czekał tam na nią wielki tłum ludzi.

Każdy chciał o coś prosić. Bernadeta zachęcała do wspólnej modlitwy. Tego dnia Piękna Pani powierzyła jej trzy sekrety i prosiła, żeby Bernadeta nikomu o nich nie mówiła. Nawet proboszczowi. Sekrety dotyczyły jej życia.

A potem Pani prosiła o modlitwę: „Proście Boga o nawrócenie grzeszników” i dodała: „Pokuta! Pokuta! Pokuta!”. Dziewczynka nie bardzo rozumiała, o czym Pani mówi. Potem na Jej prośbę weszła do groty, upadła na kolana i pocałowała ziemię. – Pani prosiła, abym tak zrobiła na znak pokuty za grzeszników – tłumaczyła zdziwionym ludziom.

Tego dnia do Lourdes przyjechał doktor Pierre-Romain Dozous (czytaj: Pier Romę Dozu). Nie wierzył w cuda. Do Lourdes przyjechał z ciekawości. Tylko po to, żeby wyśmiać to, co się tam dzieje. Kiedy zobaczył, jak Bernadeta całuje ziemię i prosi o modlitwę za grzeszników, upadł na kolana i rozpłakał się.

Zrozumiał, że to znak od Boga. Postanowił zmienić swoje życie. – Boże, Ty jesteś i mnie kochasz – powtarzał cicho. Postanowił, że odtąd będzie służyć tylko Jemu. Po paru latach doktor Dozous został pierwszym lekarzem, który badał cuda, jakie zdarzyły się w Lourdes.

09. Cudowne źródło   09. Cudowne źródło
09. Cudowne źródło


Doktor Dozous prawie codziennie przychodził do groty, by modlić się razem z Bernadetą. Któregoś dnia dziewczynka weszła do groty na kolanach i cały czas całowała ziemię. – Co ona robi? – dziwili się ludzie. – Idź do źródła, napij się i obmyj – powiedziała tym razem Piękna Pani. Bernadeta rozejrzała się.

W pobliżu nie widziała żadnej wody. Uklękła więc i ruszyła w stronę rzeki. – Nie tam, Bernadeto. Ono jest tu – Pani pokazała palcem miejsce. Dziewczynka zawróciła. Po lewej stronie Starej Skały schyliła się we wskazanym miejscu i wydrążyła dołek w suchej ziemi. Im bardziej drążyła, tym ziemia stawała się bardziej mokra.

Po chwili mogła już nabrać dłonią błotnistej wody. – Ale brudna – pomyślała. W tej samej chwili woda oczyściła się i dziewczynka wypiła kilka łyków. Pani poleciła jej potem zjeść liście rośliny rosnącej w głębi groty. – Czy ona zwariowała? – szeptali ludzie przyglądając się Bernadecie. – To za grzeszników – tłumaczyła potem dziewczynka.

Wiadomość o źródle rozeszła się błyskawicznie. Wszyscy domyślali się, że Piękna Pani ukazująca się Bernadecie to Maryja, ale nikt nie miał odwagi o tym mówić. – Mogą nas aresztować – mówili między sobą. A woda z każdym dniem tryskała coraz silniejszym strumieniem. Cudowne źródło odkryte przez Bernadetę nigdy nie wyschło.

10. Uzdrowienie Katarzyny   10. Uzdrowienie Katarzyny
10. Uzdrowienie Katarzyny


Wiadomość o cudownym źródle dotarła do Loubajac (czytaj: Lubaża), małej wsi niedaleko Lourdes. Mieszkała tam Katarzyna Latapie (czytaj: Latapi), która po wypadku nie mogła ruszać dłonią. Na dodatek dwa palce, pewnie z powodu złego zrośnięcia, zostały krzywe. Trudno było Katarzynie zajmować się domem. Miała dwoje małych dzieci, a trzecie wkrótce miało przyjść na świat.

Wierzyła, że tylko Pani z Lourdes może jej pomóc. Zabrała więc dzieci i w środku nocy ruszyła w drogę. Przy grocie czekało już o świcie ponad 1400 osób. Katarzyna podeszła do Bernadety i poprosiła, by tym razem pomodliła się na jej różańcu. – Co zrobiłaś ze swoim różańcem? – zapytała z wyrzutem Piękna Pani.

Bernadeta opowiedziała Jej historię kobiety z Loubajac, a potem wyciągnęła z kieszeni swój różaniec i dokończyła modlitwę. W tej samej chwili Katarzyna poczuła, że powinna podejść do źródła i obmyć chorą dłoń. Kiedy jednak wyciągnęła rękę, zobaczyła, że jest zdrowa.

W tej samej chwili poczuła ból w środku brzucha. – Najświętsza Panienko, która mnie uzdrowiłaś, pozwól nam wrócić do domu – prosiła przerażona. I tym razem została wysłuchana. W domu urodziła zdrowego syna. Nazwała go Jan Chrzciciel. Kiedy chłopak dorósł, został księdzem. – Żyję dzięki Matce Bożej z Lourdes – lubił powtarzać.

11. Bezradna policja   11. Bezradna policja
11. Bezradna policja


Kiedy władze dowiedziały się o kolejnym uzdrowieniu przy grocie Massabielle, w mieście zawrzało. Wezwano prokuratora Vitala Dutoura (czytaj: Witala Dutura). Jeszcze tego samego wieczoru przesłuchiwał Bernadetę. – Obiecasz, że nie pójdziesz więcej do groty? – pytał. – Obiecałam, że będę tam przychodzić przez dwa tygodnie – odpowiedziała dziewczynka.

– Ta obietnica, złożona Pani, której nikt nie widział, nie liczy się! – wrzasnął prokurator. Bernadeta i tym razem nie wystraszyła się. Następnego dnia znów poszła do groty. Jak zwykle wyciągnęła różaniec, pomodliła się za grzeszników, ucałowała ziemię, ale... Pani się nie pojawiła. – Co złego zrobiłam? – zastanawiała się.

Nazajutrz Pani też nie przyszła. Zjawiła się w grocie dopiero wtedy, gdy do Lourdes przyjechał komendant policji Renault (czytaj: Reno) z Tarbes (czytaj: Tarb), który postanowił wszystko zbadać sam. Bernadeta była tak szczęśliwa z pojawienia się Pani, że w ogóle nie zauważyła komendanta.

– Nie podoba mi się to zbiegowisko – powiedział komendant po powrocie na komisariat i kazał wezwać Bernadetę. – Będę chodzić do groty jeszcze do czwartku, jak obiecałam – spokojnie odpowiedziała dziewczynka. – To wariatka – powiedział Renault. – Więzienie też jej nie pomoże. Niezadowoleni policjanci i tym razem wypuścili Bernadetę.

12. Procesja i kaplica   12. Procesja i kaplica
12. Procesja i kaplica

Nie tylko policja, ale nawet biskup wyraźnie zabronił spotkań przy grocie Massabielle. Proboszcz Lourdes, ksiądz Peyramal (czytaj: Pejramal), martwił się. Coraz więcej ludzi słuchało Bernadety, a nie jego. – Co robić? – zastanawiał się. Nie spodziewał się, że odpowiedź przyjdzie z samej groty. Bernadeta jak zwykle poszła rano w stronę Starej Skały.

Tym razem Piękna Pani miała dla niej polecenie. – Idź i powiedz kapłanom, aby przychodzili tutaj z procesją i wybudowali tu kaplicę – prosiła. Bernadeta znała tylko jednego księdza, swojego proboszcza. Poszła do niego razem z dwiema ciotkami. – Nie chcę nawet o tym słyszeć – grzmiał proboszcz, gdy dziewczynka zaczęła mówić o procesji.

Zdenerwowany, wyrzucił całą trójkę za drzwi. Wystraszona Bernadeta zapomniała powiedzieć o kaplicy. Wieczorem wróciła do proboszcza. Tym razem ksiądz wysłuchał jej spokojnie i prosił jeszcze, by zapytała o imię Pięknej Pani. Tymczasem podczas kolejnego spotkania Pani znów mówiła o kaplicy.

Bernadeta pobiegła do proboszcza: – Księże proboszczu, Pani nadal chce kaplicę, choćby małą. – Spytałaś, jak się nazywa? – zapytał ksiądz. – Tak, ale Ona tylko się uśmiechała. – Żartuje sobie z ciebie – odpowiedział proboszcz. – Niech wyjawi swe imię i sprawi, żeby w grocie zakwitł krzak róży. Wtedy zbudujemy Jej dużą kaplicę.

13. Niepokalane poczęcie   13. Niepokalane poczęcie
13. Niepokalane poczęcie


Zbliżał się ostatni dzień spotkań Bernadety z Piękną Panią. Piętnastego dnia przed grotą zebrało się ponad osiem tysięcy ludzi. Wszyscy czekali na cud. A Pani nawet słowa nie powiedziała. Ludzie odchodzili rozczarowani. Bernadeta postanowiła, że więcej do groty nie pójdzie.

Zaczęła chodzić do szkoły w Lourdes prowadzonej przez siostry zakonne i przygotowywała się do pierwszej Komunii świętej. Pewnej nocy, w święto Zwiastowania, poczuła nagle, że powinna pójść do Starej Skały. Pani już na nią czekała. – Czy byłabyś tak dobra i powiedziała, kim jesteś? – zapytała Bernadeta. Pani uśmiechnęła się i... milczała.

Tym razem dziewczynka nie zrezygnowała. Pytała jeszcze raz i jeszcze. Przy czwartym pytaniu Pani podniosła oczy, złożyła dłonie na piersiach i powiedziała: „Jestem Niepokalane Poczęcie”. W tej samej chwili przy grocie zakwitł krzak róży. Bernadeta nie rozumiała, o czym mówiła Piękna Pani.

Szybko pobiegła do proboszcza, a w drodze przez cały czas powtarzała słowa usłyszane w grocie. Ksiądz zamarł. On wiedział, co to znaczy. Cztery lata wcześniej, w 1854 roku, papież Pius IX powiedział tak o Matce Bożej. – Tylko Ona – pomyślał ksiądz – mogła nazwać siebie: „Niepokalane Poczęcie”. Proboszcz, tak jak chciał, usłyszał imię Pięknej Pani i dostał znak – w grocie Massabielle zakwitł krzak róży

14. Cud świecy   14. Cud świecy
14. Cud świecy


Po tym, jak ludzie poznali imię Pięknej Pani, do Lourdes przychodziło ich jeszcze więcej. Wszyscy byli już pewni – w grocie Massabielle ukazuje się Matka Boża. Któregoś dnia do Starej Skały przyszedł burmistrz Ade (czytaj: Ad), pan Blazy (czytaj: Blazi). Przyniósł dla Maryi ogromną świecę.

– Podziękuj Pani za to, że mnie uzdrowiła – prosił Bernadetę – i zapal ją w każdym miejscu groty. Dziewczynka zaczęła modlitwę i na kolanach przesuwała się w głąb groty trzymając wielką świecę w rękach. – Nie poradzi sobie, to dla niej zbyt ciężkie – martwili się ludzie. Bernadeta bez trudu, uśmiechając się lekko, przenosiła świecę z jednego miejsca w grocie na drugie.

Nie zauważyła nawet, kiedy świeca zaczęła palić jej dłonie. – To cud, to musi być cud – wołał doktor Dozous, gdy zobaczył potem, że na rękach Bernadety nie ma żadnych poparzeń. Od razu zawiadomił prefekta miasta i komisarza policji: „W Lourdes zdarzył się kolejny cud!”. Władze wcale nie były z tego zadowolone.

– Za wszelką cenę musimy zamknąć Bernadetę w szpitalu dla umysłowo chorych – zdenerwował się prefekt. – To musi się skończyć! Rodzina Bernadety była jednak szybsza. Dziewczynkę wywieziono do uzdrowiska Canteres (czytaj: Kanter). – Jest chora na astmę – powiedział rodzicom doktor Dozous – nie będą więc niczego podejrzewać

15. Ostatnie spotkanie   15. Ostatnie spotkanie
15. Ostatnie spotkanie


Bernadeta wyjechała z Lourdes, a ludzie nadal pielgrzymowali do Starej Skały. Nie pomogły żadne zakazy. Gdy władze miasteczka postanowiły w końcu zamknąć drogę do groty, mieszkańcy się zbuntowali.

Poproszono biskupa, by rozwiązał ten problem. Biskup najpierw słuchał, potem długo myślał i... zabronił ludziom spotkań i modlitw przy grocie. Zadowoleni urzędnicy od razu nakazali postawić płot i specjalną straż wokół groty Massabielle. Tymczasem Bernadeta wróciła do Lourdes na swoją pierwszą Komunię świętą. Zaskoczył ją widok strażników i ogrodzenie przy grocie.

Postanowiła tam nie chodzić, żeby nie drażnić prefekta i biskupa. Ale w święto Najświętszej Maryi Panny z Góry Karmel jakaś wielka siła ciągnęła ją znowu w to miejsce. Bernadeta poczekała do wieczora. Gdy zapadł zmierzch, nałożyła na głowę ciemny kaptur i ruszyła w stronę Massabielle. Przed grotą modliło się kilka osób. Nikt nie zwrócił na nią uwagi. Nawet strażnicy nie zauważyli, gdy przeszła obok.

Dziewczynka wyciągnęła różaniec i zaczęła modlitwę. Maryja już na nią czekała. Nie mówiła nic, tylko się uśmiechała. Tego wieczoru Bernadeta widziała Niepokalaną po raz ostatni. Ostatni raz tu, na ziemi. Cztery lata później biskup diecezji Tarbes potwierdził, że w Lourdes naprawdę objawiała się Matka Boża.

16. Bogactwo Bernadety   16. Bogactwo Bernadety
16. Bogactwo Bernadety


Bernadeta chętnie opowiadała o swoich spotkaniach z Niepokalaną. Kiedy ktoś nie chciał jej wierzyć, mówiła: „Nie otrzymałam polecenia sprawić, abyście uwierzyli, ale by wam to przekazać”. – Maryja wybrała mnie, bo jestem najbiedniejsza – lubiła powtarzać.

Ludzie wiedzieli, że rodzina Soubirous jest bardzo biedna, że czasem brakowało im nawet na jedzenie. – Ona nie może żyć tak biednie, przecież jest święta, spotyka się z Matką Bożą – mówili między sobą i wkładali pieniądze do kieszeni Bernadety. – To mnie pali – wołała wtedy dziewczynka. – Wolę zostać biedną.

Bernadeta nie chciała pieniędzy, chciała tylko być bogata przed Panem Bogiem. Nikt nie potrafił zrobić znaku krzyża tak, jak ona. Nikt nie potrafił się tak modlić. Choć wcale nie marzyła o sławie, opowiadano o niej w dalekiej okolicy. Gdy pielgrzymi wypytywali o nią i mówili o niej: „święta”, Bernadeta denerwowała się. Niektórzy próbowali nawet obrywać jej spódnicę, żeby mieć pamiątkę.

Prosili, aby dotykała ich różańców i medalików. – Co za głupcy z was! – mówiła wtedy – to przecież nie ja jestem ważna. Czasem marzyła o spokoju. Coraz częściej astma dawała o sobie znać. Męczył ją okropny kaszel. – Może Maryja chce, abym cierpiała? Może tego potrzebuje? – zastanawiała się.

17. Wojna o sekrety   17. Wojna o sekrety
17. Wojna o sekrety


Pomimo choroby, Bernadeta często przychodziła na modlitwę do groty. Żeby nie zwracać na siebie uwagi, zawsze starała się wmieszać w tłum. Kiedy tylko ktoś ją rozpoznał, od razu zaczynały się pytania. Ludzie najbardziej chcieli się dowiedzieć, jakie to trzy sekrety, dotyczące życia Bernadety, przekazała jej kiedyś Maryja.

Pewnego razu Bernadeta nie przyszła na modlitwę. Choroba znów mocniej dała znać o sobie. Tego dnia do Lourdes przyjechał ksiądz Sacareau (czytaj: Sakaro) z południa Francji. Gdy dowiedział się, że Bernadety nie ma przy grocie, postanowił odwiedzić ją w domu. – Powiedz mi o sekretach – prosił.

– Jestem księdzem, zachowam je jak tajemnicę spowiedzi. – To nie są żadne grzechy i nic nie powiem – odpowiedziała spokojnie Bernadeta. Ksiądz próbował jeszcze kilka razy. Krzyczał nawet, ale na próżno. – A gdyby ci rozkazał sam papież – nalegał jeszcze. – Najświętsza Panna nie pozwoliła mi nikomu mówić. – Ale papież ma władzę od Jezusa – ksiądz nie dawał za wygraną.

– Papież ma władzę na ziemi, a Niepokalana jest w niebie – ucięła krótko. O tajemnice próbowali też pytać mieszkańcy Lourdes. – Znamy jedną z twoich tajemnic, będziesz zakonnicą – mówili. – To coś ważniejszego, niż bycie zakonnicą – odpowiadała śmiejąc się Bernadeta.

18. Specjalna komisja   18. Specjalna komisja
18. Specjalna komisja


Przy grocie Massabielle w Lourdes wciąż zdarzały się cuda. Ludzie donosili o kolejnych uzdrowieniach i nawróceniach. Kościół musiał się w końcu wypowiedzieć, co się tam dzieje. Nie wystarczyły słowa jednego biskupa z diecezji Tarbes, który powiedział, że w Lourdes objawia się Matka Boża.

Trzeba było potwierdzenia wszystkich biskupów. Tym bardziej że niektórzy myśleli, że Bernadeta kłamie i jest chora umysłowo. Postanowili więc dokładnie wszystko zbadać. Powołali specjalną komisję, która miała sprawdzić, czy dziewczynka mówi prawdę.

– Panowie chcą mnie przekonać, że jestem chora, ale nie jestem – spokojnie mówiła przed komisją Bernadeta. – Jakim językiem mówiła Najświętsza Dziewica, po francusku czy łacinie? – pytali. – Tak jak my tu, w Lourdes – odpowiadała. – W niebie tak się nie mówi! – krzyknął jeden z lekarzy. – No to jakbyśmy mogli mówić, jeśliby Bóg tego nie umiał – zaśmiała się dziewczynka.

Lekarze musieli przekazać biskupowi dokument, który mówił: „Bernadeta jest umysłowo zdrowa i mówi prawdę”. Komisja zbadała też wszystkich uzdrowionych w Lourdes. – To cuda. Nie umiemy ich wyjaśnić – napisali lekarze. Po zakończeniu badań w specjalnym liście pasterskim potwierdzono, że Maryja osiemnaście razy objawiła się Bernadecie w grocie Massabielle

19. Szkoła sióstr   19. Szkoła sióstr
19. Szkoła sióstr


Biskup Laurence (czytaj: Lorąns) i proboszcz Peyramale (czytaj: Pejramal) postanowili, że najlepiej będzie, gdy Bernadeta zamieszka u zakonnic w Lourdes. – To uchroni dziewczynkę przed ciekawskimi turystami – tłumaczyli rodzicom. Siostry zaopiekowały się wprawdzie Bernadetą, ale nie bardzo ją polubiły.

– Jesteś pyszna i uparta – denerwowała się przełożona. – Po co ciągle opowiadasz, o tym, co stało się w grocie? Zakonnice próbowały walczyć z mocnym charakterem dziewczynki. To ją chwaliły, to krzyczały i karały bez powodu. Bernadeta czuła się samotna. Nikt jej tam nie rozumiał.

– Nawet rodzina mnie zdradziła – żaliła się pewnego razu w spowiedzi. Od jednej z sióstr dowiedziała się, że jej dom odwiedził znany dziennikarz. Mama opowiedziała mu o jej spotkaniach z Matką Boża i... wzięła za to pieniądze. – Jestem załamana – skarżyła się siostrze przełożonej.

– Chyba ich tak naprawdę nigdy nie znałam. Bernadeta postanowiła, że zostanie w domu sióstr przynajmniej do ukończenia szkoły. Nie była najlepszą uczennicą.

– Trzeba by mi chyba książkę wbić do głowy – martwiła się czasem. Bardziej od nauki lubiła szyć i haftować. A najbardziej lubiła zajmować się dziećmi. Zawsze była wesoła, dlatego dzieci za nią przepadały.

20. Przerwana lekcja   20. Przerwana lekcja
20. Przerwana lekcja


Bernadeta znana była w szkole z przeróżnych żartów. Ciągle coś nowego przychodziło jej do głowy. Czasem siostry nie mogły już znieść jej szkolnych psot. Z powodu astmy, na polecenie lekarza, Bernadeta musiała zażywać tabakę.

Któregoś dnia podczas lekcji poczęstowała swoją koleżankę szczyptą tabaki. Jej zapach był tak silny, że kiedy obie pociągnęły nosami, niemal w tej samej chwili dostały takiego ataku kichania, że nikt nie potrafił ich powstrzymać.

Cała klasa zanosiła się od śmiechu, a siostra nie mogła już dalej prowadzić lekcji. Bernadeta znana była jeszcze z czegoś innego. Zawsze musiała postawić na swoim.

Kiedy uważała, że ma rację, potrafiła nawet zwrócić uwagę siostrze. Na przykład wtedy, gdy zakonnica była niesprawiedliwa. Nie robiła tego jednak nigdy w obecności innych dzieci. Siostra Wiktoryna nazwała Bernadetę „modnisią”.

Nawet biskupowi powiedziała, że dziewczyna kaprysi przy ubieraniu. – A czy Bernadeta ma jakieś zalety? – zapytał biskup. – Ależ tak. Potrafi pięknie się modlić – odpowiedziała zakłopotana zakonnica. Biskup domyślił się, że siostry szukają u Bernadety tylko wad. Postanowił pomóc dziewczynie

21. Uśmiech Maryi   21. Uśmiech Maryi
21. Uśmiech Maryi


Biskup chciał znaleźć dla Bernadety nowe miejsce, co wcale nie było łatwe. Tymczasem do groty w Lourdes codziennie przybywały pielgrzymki z każdego zakątka Francji.

Pobożne kobiety chciały, by stanęła tam figura Niepokalanej, która ukazała się Bernadecie. O zgodę trzeba było prosić biskupa. Figurę miał wykonać rzeźbiarz polskiego pochodzenia, Joseph Fabisch (czytaj: Żozef Fabisz).

Artysta przyjechał do Lourdes, ale o objawieniach nic nie wiedział. Wiele razy spotykał się z Bernadetą w szkole i przy grocie. Dużo rozmawiali, a mimo to rzeźbiarz nie potrafił rozpocząć pracy. – Dalej nie wiem, jak wyglądała Pani. Pomóż mi – prosił Bernadetę.

Dziewczyna opisywała Ją najlepiej, jak umiała, ale ani jeden obraz nie był taki, jak Matka Boża. Najtrudniej było ustalić Jej rysy twarzy. – To nie te oczy, nie ten uśmiech – mówiła smutna Bernadeta. W końcu, zrezygnowany artysta poprosił dziewczynkę, żeby uśmiechnęła się tak, jak Maryja. – I popatrz tak samo jak Ona – poprosił.

Twarz dziewczynki nagle się zmieniła. Nigdy nie była taka piękna. To było to! Fabisch mógł przystąpić do pracy. Figura Maryi, którą wyrzeźbił nie całkiem spodobała się Bernadecie. Pomimo to ustawiono ją w grocie, a u podnóża wyryto słowa Maryi: „Jestem Niepokalane Poczęcie”

22. Powołanie   22. Powołanie
22. Powołanie


Wreszcie nadszedł dzień, kiedy Bernadeta ostatni raz usiadła w szkolnej ławce. Bardzo się z tego cieszyła, a jednocześnie martwiła się. – Co mam dalej zrobić ze swoim życiem? – myślała. – Maryja powiedziała, że mam zostać zakonnicą, ale nie powiedziała, w jakim zgromadzeniu – skarżyła się biskupowi.

Proboszcz i rodzina twierdzili, że powinna zostać u sióstr miłosierdzia. Na to Bernadeta nie chciała się zgodzić. Biskup znalazł dla niej klasztor w odległym Nevers (czytaj: Newer). Bernadeta długo zastanawiała się, czy tam ma żyć jako zakonnica. – Kocham biednych – myślała. – Lubię pomagać chorym.

A siostry w Nevers przede wszystkim opiekują się chorymi i dziećmi. Zgodziła się więc na wyjazd do Nevers nad Loarą. – One nie chcą mnie do siebie na siłę przyciągać – zwierzyła się kuzynce. – U nich zostanę. Wiedziała jednak, że stamtąd nigdy już nie wróci do ukochanego Lourdes.

– Trudno – tłumaczyła samej sobie – ale będę miała spokój od ciekawskich turystów. Ze łzami w oczach żegnała się z rodziną. Wieczorem poszła jeszcze do groty. – Groto, ty byłaś moim niebem. Już cię więcej nie zobaczę – szeptała. – Jestem powołana do tego, żeby się ukrywać

23. Same kłopoty   23. Same kłopoty
23. Same kłopoty


Przełożona sióstr w Nevers, Matka Józefina, nie była zadowolona z przyjazdu Bernadety do klasztoru. Początkowo nie pozwoliła nawet innym siostrom rozmawiać z dziewczyną o objawieniach w Lourdes. – Co robić z tą Bernadetą? Tylko kłopoty będziemy przez nią mieli – żaliła się biskupowi. Chciała ją z powrotem odprawić do Lourdes.

Biskup myślał inaczej. Zmieniła zdanie dopiero, gdy siostra Maria Teresa, opiekunka nowicjuszek, czyli dziewcząt, które dopiero co wstąpiły do klasztoru, poprosiła: „Tak bardzo chciałabym patrzeć w te oczy, które oglądały Najświętszą Dziewicę”. Problemy zaczęły się już pierwszego dnia.

Dzwonek do furty klasztornej nie przestawał dzwonić. Wszyscy chcieli widzieć Bernadetę. Uczeni, kapłani, biskupi, prości ludzie. Bernadetę męczyły te ciągłe wizyty. Często nawet płakała, kiedy wiedziała, że w salonie czeka na nią dwadzieścia, trzydzieści, a nawet czterdzieści osób. Ale wychodziła do nich, miło się witała i odpowiadała na pytania. Pewnego dnia poczuła się gorzej.

– Obiecywano, że będę ukryta – żaliła się przełożonej. Prosiła o spokój. Chciała być sama. Następnego dnia nie mogła oddychać. Zrobiła się czerwona, potem fioletowa. Myślała, że się udusi. To nawrót astmy. Wezwano lekarza, który stwierdził, że młoda siostra nie przeżyje następnej nocy



24. Siostra do niczego   24. Siostra do niczego
24. Siostra do niczego


Siostra Józefina szybko zawiadomiła biskupa o chorobie Bernadety. Przyjechał natychmiast. Dziewczyna oddychała ciężko. Nie mogła wypowiedzieć ani jednego słowa. – Byłoby dobrze, gdyby przed śmiercią złożyła śluby zakonne – powiedział biskup. Siostra przełożona położyła na jej piersiach welon i krzyż – znaki zaślubin z Jezusem.

Biskup przeczytał za Bernadetę tekst ślubowania, a ona je potwierdziła. Gdy tylko wypowiedziała słowo: „Amen”, stała się rzecz przedziwna. Duszności nagle ustąpiły, a Bernadeta odzyskała siły i wstała z łóżka. – Jesteście zaskoczeni, że nie umarłam? – zapytała uśmiechając się do zebranych. – Czas Bernadety jeszcze nie nadszedł – zamyślił się biskup.

– Złodziejka – wołały na nią siostry. – Ukradła welon i krzyż przed czasem. Rok później, razem z innymi nowicjuszkami, złożyła śluby zakonne, tym razem uroczyście, w kaplicy klasztornej. Otrzymała też imię zakonne: siostra Maria Bernarda. Przełożona każdej z nowicjuszek przydzieliła jakieś zadanie.

O Bernadecie zapomniała. – A siostra Maria Bernarda? – zapytał zdziwiony biskup. – Ona nie nadaje się do niczego. Jest tutaj z litości. Prawie zawsze choruje. To jej zajęcie – odpowiedziała Matka Józefina. Biskupowi zrobiło się smutno. – Zajęciem siostry będzie modlitwa – powiedział i pobłogosławił ją.

25. Odbicie w lustrze   25. Odbicie w lustrze
25. Odbicie w lustrze


Siostra Maria Bernarda „do niczego”, jak o niej mówiono, za wszelką cenę chciała być potrzebna. Lubiła się modlić, nawet bardzo, ale marzyła o pracy z chorymi. W końcu przełożona się zgodziła. Bardzo szybko nauczyła się nowego zawodu i mogła iść do chorych. Chorzy bardzo ją kochali. Jej uśmiech i dobre rady szybciej przywracały im zdrowie.

– Przy siostrze czujemy się wolni od problemów – mówili. Każdego dnia przychodziła do chorych piętnaście minut przed ósmą i od razu pytała, jak się czują. Każdemu sama podawała śniadanie i lekarstwo. Zdarzało się, że w ciągu dnia nie miała nawet czasu, by usiąść na chwilę.

Bernadeta nie zawsze była słodka jak miód. Kiedy trzeba było, potrafiła też upomnieć. Któregoś dnia zwróciła uwagę jednej z nowych sióstr. W tamtych czasach w klasztorze nie było luster. Nikt nie wiedział, że w jednej z szaf stoi stare, zapomniane lustro. Młoda zakonnica przychodziła tam ukradkiem i co jakiś czas przeglądała się w nim.

Zauważyła to siostra Bernarda. – Trzeba napisać nad tym lustrem: „Przyjrzyj się swojej duszy!” – powiedziała stanowczo. Nowicjuszka zapamiętała tę lekcję do końca życia. Po roku pracy w szpitalu siostra Bernarda prosiła przełożoną o zmianę pracy. Chciała być z umierającymi w hospicjum. Matka Józefina nie zgodziła się.

26. Obowiązkowa choroba   26. Obowiązkowa choroba
26. Obowiązkowa choroba


Matka Józefina tylko z jednego powodu nie chciała się zgodzić, by Bernadeta pracowała w hospicjum. Wiedziała, że młoda siostra jest poważnie chora i w każdej chwili może potrzebować pomocy. Już nie tylko astma ją męczyła, ale także gruźlica. Musiała nawet zrezygnować z pracy w szpitalu. Siostra Bernarda bardzo to przeżyła.

– Moim obowiązkiem jest być chorą. Chyba nie będę już pracować – żaliła się biskupowi. Całymi miesiącami leżała w łóżku. Nie mogła jeść. Była bardzo osłabiona. Prosiła tylko, by siostry znosiły ją do kaplicy. Tak bardzo chciała przyjmować Pana Jezusa. To ją trzymało przy życiu.

Od czasu do czasu, na krótko, jej zdrowie się poprawiało. Bernadeta nie poddawała się. Dobry humor też jej nie opuszczał. – Albo zwyciężyć, albo umrzeć – śmiała się. Najtrudniej było jej pogodzić się nie tyle z cierpieniem, co z bezczynnością. – Przez całe życie byłam do niczego – powtarzała.

Cieszyła się, że Pan Bóg powiedział jej przez Maryję, by została zakonnicą. Pewnego dnia postanowiła napisać list do papieża. Chciała opowiedzieć mu o swoim życiu. – Nie przestanę się modlić i cierpieć do ostatniego tchnienia – napisała w ostatnim zdaniu i prosiła papieża o modlitwę. Wiedziała, że wkrótce odejdzie z tego świata.

27. On wystarczy   27. On wystarczy
27. On wystarczy


Zdrowie siostry Bernardy z każdym dniem się pogarszało. Gruźlica nie dawała za wygraną. Przykuła młodą zakonnicę do łóżka na stałe. Nie znoszono jej już nawet do kaplicy. – W mojej białej kaplicy, czekam na śmierć – mówiła spowiednikowi. Nazywała tak swoje łóżko z białymi zasłonami. Któregoś dnia bóle bardzo się nasiliły.

Bernadeta poprosiła, aby znad jej łóżka zdjęto wszystkie pobożne obrazy. Nie mogła na nie patrzeć. – To mi wystarczy – powiedziała pokazując na krzyż. Ten, który dostała przy ślubach zakonnych. Odtąd nie wypuszczała go z rąk. Nie miała już siły, by się modlić. Trzymała tylko krzyż. Patrzyła na niego z miłością i spokojem.

A kiedy wypadał z jej słabych rąk, prosiła siostry, aby go do nich przywiązały. – Mój Jezu – szeptała cicho – tak bardzo Cię kocham. – Módlcie się dla mnie o siłę i cierpliwość – prosiła zakonnice. – Moja męka będzie trwać, aż do śmierci – powtarzała. Ostatnie słowa kierowała do Pięknej Pani. Tak dobrze pamiętała Ją ze spotkań w grocie Massabielle.

– Święta Matko – prosiła – Matko Boga, módl się za mnie, biedną grzesznicę. A potem powiedziała do sióstr: „Widziałam Ją, miała niebieskie oczy. Chcę znowu Ją zobaczyć”. Już za chwilę spotkała się z Nią w wieczności. Zrobiła jeszcze piękny znak krzyża i oddała Bogu ducha. Miała 35 lat.

28. Wieczny sen Bernadety   28. Wieczny sen Bernadety
28. Wieczny sen Bernadety


Wiadomość o śmierci Bernadety, siostry Bernardy z klasztoru w Nevers, rozeszła się lotem błyskawicy. Natychmiast tłumy mieszkańców zaczęły przychodzić, by ją pożegnać. Jej ciało wystawiono w kaplicy klasztornej. Przyjeżdżali niemal z całej Francji. Przynosili różańce, medaliki i dotykali nimi ciała zmarłej.

Po trzech dniach ciało siostry Bernardy zamknięto w dębowej trumnie, którą włożono do trumny cynkowej. Potem opieczętowano w obecności mera miasta, dwóch policjantów, księży i sióstr zakonnych, a świadkowie musieli podpisać odpowiedni dokument.

Ciało siostry Bernardy pochowano w klasztornym ogrodzie. Do jej grobu pielgrzymowały tysiące ludzi. Po trzydziestu latach władze kościelne postanowiły rozpocząć starania o to, by Bernadetę ogłosić świętą. Zaczęły się długie rozmowy, przesłuchania świadków, badanie przeróżnych dokumentów związanych z życiem Bernadety Soubirous, a potem siostry Bernardy.

Najpierw jednak, zgodnie z przepisami, trzeba było odkopać grób i zobaczyć, w jakim stanie jest ciało zmarłej siostry. Kiedy zdjęto wieko trumny wszyscy oniemieli ze zdumienia. Zamiast rozsypanych kości, zebrani zobaczyli piękną dziewczynę. Wydawało się, jakby dopiero zasnęła.

 

29. Niezmieniona przez 100 lat   29. Niezmieniona przez 100 lat
29. Niezmieniona przez sto lat


Ciało Bernadety do dzisiaj jest takie, jakby umarła wczoraj, a nie ponad 120 lat temu. Nie można tego w żaden sposób wytłumaczyć. Tym bardziej, że od dziecka często chorowała, a po śmierci jej ciało złożono w bardzo wilgotnej ziemi.

Z jej twarzy nadal promieniuje piękno, oczy ma zamknięte, jakby spała, usta lekko rozchylone, a głowę odwróconą w lewo. Ręce ma złożone na piersiach i owinięte mocno zardzewiałym różańcem. Jeśli przyjrzeć się jej z bliska, można zobaczyć pod skórą zarys żył. Nawet paznokcie u rąk i nóg pozostały różowe.

Tak zachowane ciało Bernadety złożono w specjalnym, przezroczystym sarkofagu i umieszczono w kaplicy klasztornej w Nevers, po prawej stronie głównego ołtarza. Ludzie modląc się przy niej, patrzą na tę samą twarz i oczy, które 18 razy oglądały Matkę Bożą w Lourdes przy grocie Massabielle. Patrzą na te same ręce, które razem z Maryją przesuwały ziarenka różańca i odgrzebały cudowne źródło wody.

Patrzą na te same uszy, które słyszały słowa Matki Bożej i na te same usta, które Jej słowa przekazywały ludziom. Po wielu latach w uroczystość Niepokalanego Poczęcia Najświętszej Maryi Panny, czyli 8 grudnia, papież Pius XI ogłosił, że Bernadeta, prosta dziewczyna z pirenejskiej wioski, której ukazywała się Niepokalana, jest święta.

30. Sześćdziesiaty szósty cud   30. Sześćdziesiaty szósty cud
30. Sześćdziesiąty szósty cud


Do Lourdes przybywają pielgrzymki z całego świata. Ludzie odzyskują zdrowie ciała i duszy. W ciągu 150 lat 66 uzdrowień uznano za cuda. Wśród nich są chorzy, kalecy na wózkach, o kulach, na noszach. Ludzie modlą się i z wiarą zanurzają się w wodzie, której źródło na polecenie Maryi odgrzebała Bernadeta.

W 1987 roku do Lourdes przyjechał z parafialną pielgrzymką nieuleczalnie chory Jean Jacques Bely (czytaj: Żą Żak Beli). Od trzech lat, z powodu stwardnienia rozsianego (SM), nie mógł chodzić. Ksiądz proboszcz opowiadał mu o świętej Bernadecie Soubirous, której objawiała się Matka Boża.

Jean przeczytał chyba wszystkie książki o jej życiu. Wierzył, że Lourdes może być jego ostatnim ratunkiem. Gdy, jak wielu innych dotkniętych chorobami, Jean przyjął sakrament chorych, poczuł, że coś dziwnego dzieje się w jego organizmie. Wstał z wózka i przeszedł kilka kroków w stronę groty. To niewiarygodne! Jeszcze przed chwilą zdany był tylko na innych.

Rok później wrócił do Lourdes o własnych siłach. W Biurze Medycznym przedstawił wszystkie potrzebne zaświadczenia lekarskie. Jean był pewny, że to Bóg go uzdrowił. Dziesięć lat później biskup Lourdes potwierdził, że przypadek Jeana jest sześćdziesiątym szóstym cudownym uzdrowieniem.

31. Słowa z groty   31. Słowa z groty
31. Słowa z groty


Pewnego dnia do Lourdes przyjechał włoski lekarz Agostino Gemelli (czytaj: Agostino Dżemelli). Interesowały go uzdrowienia, o których nawet gazety pisały. Nie wierzył, że nie można ich naukowo wyjaśnić. Kiedy podszedł do groty, by przyjrzeć się chorym, poczuł, że  musi natychmiast pójść do spowiedzi.

A potem... wyjechał z Lourdes i wstąpił do franciszkanów. Swój majątek przeznaczył na budowę kliniki w Rzymie. Tej samej, w której kilka razy leczono Ojca Świętego, Jana Pawła II, zwanej dzisiaj kliniką Gemelli. W sierpniu 2004 roku sam papież modlił się w Lourdes, ponieważ 150 lat temu ogłoszono uroczyście, że Maryja jest Niepokalanie Poczęta.

To znaczy, że od chwili poczęcia, od początku swojego ziemskiego życia, nie miała żadnego grzechu, nawet pierworodnego. Jan Paweł II chciał być w miejscu, gdzie cztery lata po ogłoszeniu tak ważnego dogmatu*, Maryja wybrała Bernadetę Soubirous, by przez nią powiedzieć światu osobiście: „Jestem Niepokalane Poczęcie”.

Papież – tak jak wszyscy pielgrzymi – modlił się w grocie Massabielle, zapalił świecę i napił się wody z cudownego źródła. A potem powiedział: „Z Groty Massabielskiej Niepokalana mówi także do nas, chrześcijan nowego tysiąclecia. Zacznijmy Jej słuchać!”. * Dogmat – prawda wiary, uroczyście ogłoszona przez papieża i obowiązująca w całym Kościele.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.