Odjazdowe, odlotowe, odpływowe

Gabi Szulik

|

MGN 07-08/2004

publikacja 01.04.2012 18:06

Karol Wojtyła odmawiał różaniec, odmawiał brewiarz, ale nigdy nie odmawiał (sobie) wakacji. Co to, to nie! Potrafił ciężko pracować, ale też solidnie odpoczywać. Wakacje spędzał różnie. Chodził po górach, pływał kajakiem, jeździł na rowerze.

Gabi Szulik Gabi Szulik

Można zatem napisać – posługując się nieładnymi zwrotami – że jego wakacje były odlotowe, odpływowe i odjazdowe. Wśród nich odjazdowe i odpływowe były wakacje roku 1958. Karol Wojtyła wyjechał na nie jako ksiądz, a wrócił jako biskup. Po powrocie z bieszczadzkich szlaków księdza Wojtyłę i jego przyjaciół czekała jeszcze, jak zwykle, dwutygodniowa wyprawa na Mazury. Na spływ kajakowy wybrali rzekę Łynę. Pierwszego dnia przepłynęli jakieś dwadzieścia kilometrów. Przed wieczorem na brzegu rzeki rozbili biwak, grali w piłkę nożną, a potem przy ognisku rozmawiali i śpiewali.

Odjazdowe, odlotowe, odpływowe   Ksiądz Karol może nie śpiewał najładniej, ale znał na pamięć słowa wszystkich piosenek. Pamięć to on zawsze miał doskonałą. Większość przyjaciół nie domyślała się, że w każdej chwili Wujek będzie musiał ich opuścić. Jeszcze przed wyjazdem dostał wiadomość, że musi stawić się u Księdza Prymasa w Warszawie. – Zdzisiu – powiedział w pociągu do jednego z przyjaciół – będę musiał wyłączyć się z kajaków. Dostałem wezwanie do Księdza Prymasa. O sprawie wiedzieli tylko nieliczni. Wujek nie chciał psuć wakacyjnej radości, więc pojechał na Mazury i... za kilka dni wyjechał. Obiecał jednak, że jak tylko dowie się, o co chodzi, wróci. W Warszawie zgłosił się na ulicę Miodową. Wszedł do gabinetu Prymasa i usłyszał, że Ojciec Święty mianował go... biskupem. –

Zrozumiałem – po latach wspominał już jako Papież – że nie mogę w tej chwili wracać do moich przyjaciół na kajaki. Musiałem najpierw pojechać do Krakowa, zawiadomić arcybiskupa. Tam dopiero ksiądz Wojtyła ośmielił się poprosić, by mógł wrócić do opuszczonej grupy. – To już chyba nie wypada – odpowiedział arcybiskup. Wujek był zmartwiony. Poszedł do kościoła franciszkanów, a potem znów wrócił do arcybiskupa. – Proszę jednak pozwolić mi pojechać na Mazury – spróbował jeszcze raz. – Proszę bardzo, proszę bardzo – odpowiedział tym razem arcybiskup. – Ale proszę wrócić na konsekrację – dorzucił z uśmiechem. Jeszcze tego wieczora nowo mianowany biskup wsiadł do pociągu.

Na stacji w Olsztynie czekał Zdzisiu. – I co? – zapytał. – Został Wujek biskupem? Kiedy usłyszał odpowiedź, dodał: „Żeby mnie..., tak sobie w duchu myślałem i tego Wujkowi życzyłem”. Te wakacje były dla Papieża tak ważne, że opisał je w swojej najnowszej książce „Wstańcie, chodźmy!”. Wy macie niewielką szansę na to, by w czasie wakacji zostać biskupem, ale to wcale nie znaczy, że Wasze wakacje nie mogą być odjazdowe. Co trzeba zrobić? Wystarczy odjechać! Choćby na sąsiednią ulicę. Ja już odjechałam. Dlatego pozostał po mnie tylko ślad bieżnika.

Pozdrawia Was Gabi Szulik,
która odjechała i życzy Wam
wakacji odjazdowych, odlotowych i odpływowych

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.