Austria

MGN 05/2004

publikacja 31.03.2012 17:09

Matko Boska z Mariazell, módl się za mieszkańców Austrii.

Austria   Wystarczy spojrzeć na mapę, żeby stwierdzić, że Austriacy więcej się nachodzą w pionie niż w poziomie. Większą część tego kraju zajmują bowiem góry Alpy. Można powiedzieć, że Austria jest mistrzem świata w turystyce, bo zadbała o to, by stworzyć raj dla narciarzy i wszystkich, którzy chcą odpocząć. Są tam całoroczne tereny narciarskie na lodowcach, gdzie latem można poopalać się na nartach. Kto lubi chodzić pieszo, ma do dyspozycji szlaki górskie. Kto chce się wykąpać, może skorzystać z krystalicznie czystych jezior. W Austrii pełno uzdrowisk, term, hoteli, schronisk.

Z górskich zboczy możesz zejść w rozległe niziny, które można znaleźć, na przykład w okolicy Wiednia. W austriackiej stolicy, po zwiedzeniu licznych zabytków, warto złożyć swe znużone ciało na krześle w kawiarni. Wiedeń jest matką (a może ojcem? ) wszystkich kawiarni na świecie. Mówi się, że powstały one po klęsce Turków, którzy zwiali spod Wiednia w takim tempie, że nie zdążyli pozbierać nawet osobistych rzeczy. Co dopiero mówić o rzeczach mniej osobistych, do których należała kawa.

Zostały potężne wory kawy, którą raczył się wielki wezyr, a potem wiedeńczycy, uwolnieni przez polską odsiecz. Niektórzy mówią, że kawiarnie były już wcześniej, ale co tam. W każdym razie od tamtego czasu w Wiedniu powstały liczne kawiarnie z uprzejmą obsługą w smokingach. Kawy nie zamawia się tam tak po prostu, tylko korzysta się ze specjalnego słownictwa. Mówi się na przykład: „brauner”, „melange”, „konsul”, „turkischer” i tak dalej.

Potem można siedzieć do woli i na przykład czytać gazety, które są w każdym lokalu. Jest taki stary wiedeński zwyczaj, że jeśli kelner nie podejdzie z rachunkiem, mimo trzykrotnie wyrażonej prośby, można wstać i wyjść bez płacenia. Oczywiście nie chodzi o wezwanie wypowiadane w sekundowych odstępach czasu. No to miłego (i smacznego) pobytu w Austrii.

Austria   Matka Boża z Mariazell Był rok 1157. Któregoś dnia zbójcy napadli na benedyktyńskiego mnicha Magnusa. Przerażony, cofał się przed zgrają bandziorów, ściskając w rękach drewnianą figurkę Matki Bożej z Dzieciątkiem.

Kiedy oparł się plecami o skałę, ta – jak mówi legenda – rozstąpiła się i mnich uciekł. Z wdzięczności wybudował potem dla Maryi, której figura towarzyszyła mu w przygodzie, drewnianą kapliczkę.

Wyglądała jak zakonna cela, dlatego ludzie nazwali ją „Mariazell” – celą Maryi. Nie minęło pół wieku, gdy w tym miejscu stanął kościół.

Jego sława wciąż rosła, aż w końcu Mariazell stało się największym sanktuarium Cesarstwa Austriackiego. Figurę Matki Bożej umieszczono w bogatej „Kaplicy Łask” wewnątrz potężnego kościoła.

Tę kaplicę ufundował król Ludwik Węgierski, ojciec naszej świętej, królowej Jadwigi. Maryja z Mariazell otrzymała tytuł „Wielkiej Matki Austrii”.

Pauline Stross   Pauline Stross
nauczycielka języka niemieckiego z Wiednia
Do tego sanktuarium pielgrzymowali cesarze, królowie i zwykli ludzie nie tylko z samej Austrii, ale też z krajów słowiańskich i z Bałkanów.

Do dziś rocznie przybywa tu ponad milion pielgrzymów. Niektórzy pobożni ludzie, chcąc wczuć się w mękę Chrystusa, wchodzą tu, niosąc na ramionach krzyże.

Za co Was lubimy

Pauline Stross nauczycielka języka niemieckiego z Wiednia

Nie wiem, czy wszyscy Austriacy lubią Polaków. To zależy od sposobu ich postępowania, czy dobrze, czy źle się zachowują.

Polacy, których znam osobiście i których uczę, starają się pracować dobrze. Dopasowują się do naszego sposobu życia i rzadko są postrzegani jako ktoś obcy.

Poza tym są przyjaźni, chętni do pomocy, żądni wiedzy, ciekawi świata.

Ważne jest to, że Polacy potrafią cieszyć się z tego, co dobre i piękne w naszym kraju. Bardzo ich szanuję i lubię.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.