Mamy prawo do czystych rodziców

MGN 04/2004

publikacja 28.03.2012 15:07

Na trudne pytania bliźniaków Marty i Jurka odpowiada ojciec prof. Jacek Salij, dominikanin

Mamy prawo do czystych rodziców

Jurek: Dlaczego grzechy przeciwko szóstemu przykazaniu nazywamy grzechami nieczystymi?

O. Jacek: Najpierw może porozmawiajmy o tym, co to znaczy, że coś jest czyste albo nieczyste. Na przykład, co to znaczy, że u siebie w pokoju mam czysto?

Marta: To znaczy, że nie ma bałaganu. Podłoga zamieciona, kurze wytarte, buty postawione na swoim miejscu…

O. Jacek: Czasem nawet staram się, żeby w moim pokoju było szczególnie czysto…

Marta: To na święta. Albo kiedy zapraszam do swojego pokoju jakiegoś ważnego gościa. Jurek: Wiem! Czystość to trzymanie porządku w sprawach związanych ze swoją płcią.

O. Jacek: Dobrze! Nawet porównanie z zaproszeniem kogoś szczególnie ważnego można tutaj zastosować.

Marta: Oczywiście, przecież kiedyś wyjdę za mąż i będę chciała mieć dzieci. Chciałabym znaleźć takiego męża, który nie ożeniłby się z nieporządną dziewczyną.

Jurek: Nie podoba mi się tylko nazwa „grzechy nieczyste”. Przecież nie ma nic brudnego w tym, że jestem chłopcem albo dziewczyną.

O. Jacek: Broniłbym tej nazwy. Jeżeli coś powinienem trzymać w czystości, to przecież nie dlatego, że to jest brudne. Wręcz przeciwnie. Czy jedzenie trzeba trzymać w czystości, bo to coś brudnego?

Marta: Trzymać jedzenie w czystości, to znaczy nie dopuścić do tego, żeby chodziły po nim muchy. I schować je do lodówki, żeby się nie psuło.

O. Jacek: Krótko mówiąc, nie dlatego trzymamy jedzenie w czystości, że ono jest brudne, ale dlatego, że chcemy je chronić przed brudem i zepsuciem. Podobny sens ma troska o czystość w odniesieniu do własnej płci.

Jurek: Ale co to znaczy?

Marta: Dziewczyna musi się szanować, żeby ją chłopcy szanowali. To samo odnosi się do chłopców. Dla mnie chłopak, który głupio gada na temat seksu z góry jest przegrany. Albo jeżeli ekscytuje się pornografią. A tym bardziej, gdyby mnie do seksu namawiał.

O. Jacek: Nie wiem, czy słyszeliście o ruchu wśród młodzieży amerykańskiej o nazwie „Prawdziwa miłość czeka”?

Marta: „Prawdziwa miłość czeka”, czyli po angielsku „True Love Waits” – to jest ruch dziewcząt i chłopców, którzy zobowiązują się aż do ślubu dochować czystości przedmałżeńskiej. Już kilka milionów młodych Amerykanów złożyło takie zobowiązanie.

Jurek: Ciekawe, że o tym nie słyszałem. Przed bratem mogłabyś tak interesujących wiadomości nie ukrywać!

Marta: To jeszcze Ci powiem, że wielką rolę w tym ruchu odgrywa miss Ameryki, Erika Harold. Z dumą mówi o sobie, że jest dziewicą i że chce nią pozostać aż do ślubu. Powiedziała to nawet podczas konferencji prasowej, jaką zorganizowano zaraz po wyborze.

O. Jacek: Skoro tak dużo wiecie, to odwróćmy role i ja Was zapytam. Dlaczego tak ważne jest to, żeby przed ślubem nie mieć doświadczeń seksualnych?

Jurek: Najlepiej to powiedziała nasza pani z matematyki. Chodzi po prostu o to, kto rządzi moim życiem – ja czy moje namiętności.

Marta: Nasza siostra, która za rok będzie zdawała maturę, powiedziała, że gdyby ze swoim chłopakiem poszła kiedyś do łóżka, a on za kilka lat ożeniłby się z inną, to chyba nie umiałaby potem jego żonie spojrzeć w oczy.

O. Jacek: Nie zapominajmy też o argumentach religijnych. Przecież przykazania Boże powinniśmy zachowywać zawsze. Nie tylko wtedy, kiedy nas to nic nie kosztuje. Pan Bóg daje przykazania, bo nas kocha. Dla naszego dobra. Warto w to uwierzyć. Tylko dla naszego dobra każe nam unikać grzechów przeciwko czystości.

Jurek: Argumenty religijne są dla ludzi religijnych. Chciałbym mieć jak najwięcej takich argumentów, które zrozumie kolega nie chodzący do kościoła.

O. Jacek: Pan Bóg stworzył nas wszystkich. Tych, którzy nie chodzą do kościoła, też. Ludzi niewierzących również. Myślę, że niewierzący też mają przeczucie, że jest coś takiego jak Boże przykazania, i że one są słuszne.

Marta: Ja broniłabym Jurka. Nam naprawdę potrzeba również niereligijnych argumentów, żeby unikać seksu przed małżeństwem.

O. Jacek: Powiedziała mi niedawno dziewczyna chyba ze cztery lata od Ciebie starsza: „Jeżeli «mój pierwszy raz» będzie teraz, kiedy mam 17 lat, to przecież mało prawdopodobne, że ten chłopak zostanie moim mężem. Czyli to oznacza, że byłabym dla niego «tymczasową partnerką». A tego nie chcę. Zgodzić się na taką rolę? To by mnie poniżało”.

Jurek: A kiedy chłopak i dziewczyna chodzą już na nauki przedślubne, mają wyznaczoną datę ślubu i są już pewni, że nie będą dla siebie „tymczasowymi partnerami”?

O. Jacek: Mam taki argument, który bardzo przemawia do narzeczonych, kiedy chcę ich zachęcić, żeby wytrwali w czystości przedmałżeńskiej aż do dnia ślubu. Mówię im tak: „Ufajmy, że kiedy się pobierzecie, Pan Bóg obdarzy Was dziećmi. Otóż Waszym dzieciom – których jeszcze nie ma, ale które kiedyś Wam się urodzą – należy się to, żeby się urodziły z czystych rodziców! Trwanie w czystości przedmałżeńskiej potraktujcie jako Waszą pracę duchową na rzecz dzieci, które kiedyś Wam się urodzą!”.
 

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.