Czy narzeczeni moga ze sobą mieszkać?

Mędrzec Dyżurny

|

MGN 04/2004

publikacja 28.03.2012 14:08

Szanowny Mędrcze Dyżurny. Dlaczego przed ślubem narzeczeni nie mogą ze sobą mieszkać? Moim zdaniem jest konieczne dobre poznanie przyszłej żony/przyszłego męża w życiu codziennym, żeby potem nie było rozczarowań i rozejść. Więc dlaczego Kościół nie pozwala na wspólne mieszkanie przed ślubem?

Czy narzeczeni moga ze sobą mieszkać?

W końcu jeśli dwoje ludzi chce się  do siebie fizycznie zbliżyć, to wcale nie potrzebuje mieszkać razem, więc zakaz  mieszkania razem niczemu nie służy!  Monika

Droga Moniko.
Krótko mówiąc, wspólne mieszkanie narzeczonych miałoby służyć upewnieniu się, że po ślubie się nie rozejdą, czy tak? A przepraszam, czy upewniłaś się, że będziesz do końca życia miłą, życzliwą, uprzejmą kobietą? Czy upewniłaś się, że nigdy nie zawiedziesz w obliczu ciężkiej próby? – Jak mogłabym być taka pewna siebie! – powiesz może. No właśnie, „pewny siebie” mówimy o kimś zarozumiałym, kto przecenia swoje możliwości. A Ty nie jesteś pewna siebie. Słusznie, ale w takim razie jak chcesz być pewna kogoś innego? Czy sądzisz, że wspólne mieszkanie z mężczyzną bez ślubu da kobiecie gwarancję, że po ślubie będzie jej wierny? Guzik!

Tacy „sprawdzacze”, jeśli nawet w końcu się pobierają, o wiele częściej się potem rozchodzą niż ci, którzy dotrwali do ślubu osobno. Dlaczego? Już wyjaśniam. Jeśli chłopak nie zechce z Tobą mieszkać przed ślubem, to już poznałaś w nim coś najważniejszego. Co? A to, że... nie Ty jesteś dla niego najważniejsza. Głupia dziewczyna powiedziałaby w tym momencie: „Łeee, to ja takiego nie chcę. Ja chcę takiego, który mnie będzie uwielbiał, na rękach mnie będzie nosił”. Głupia, powtarzam, bo nie pomyśli o tym, że nosić kogokolwiek na rękach może ten, kto stoi na twardym gruncie. Tacy, dla których najważniejszy na świecie jest drugi człowiek, nie mają pod nogami żadnego gruntu. Jeśli wezmą kogoś na ręce, zapadną się razem z nim.

Nie możesz, Moniko, być najważniejsza dla swojego przyszłego męża, bo będzie katastrofa. Gdyby na przykład był gotów dla Ciebie wyprzeć się wiary, to sam nie jest wart, żeby mu dać wiarę. Gdyby dla Ciebie był gotów zabić, ukraść, skłamać jest wiarołomny. Krócej: gdyby Twój narzeczony był gotów dla Ciebie popełnić jakikolwiek grzech, to już nie masz na czym oprzeć nadziei, że i Ciebie nie zdradzi. Jeśli więc możesz mieć jakąś pewność co do człowieka, to tylko o tyle, o ile najważniejszy jest dla niego Pan Bóg. Ale mnie chodzi tylko o samo mieszkanie razem, a nie o seks – powiesz pewnie. E tam. Skoro tacy narzeczeni uważają, że muszą się tak dobrze poznać, to zaraz sobie wytłumaczą, że seks to podstawa poznania.

Murowane, że popęd seksualny zagłuszy w nich głos rozsądku. Narażanie się na grzech też jest grzechem. To trochę tak, jakby ktoś rzucał się w wodę nie umiejąc pływać, w nadziei, że Bóg go wyłowi. Wiesz co? Tylko święci mogliby ze sobą mieszkać bez seksu, ale święci nie są tacy głupi, żeby się na to narażać. Ale załóżmy, że taka para nie będzie ze sobą współżyła. Kto im uwierzy, że oni tylko mieszkają ze sobą? Nawet jeśli paru takich się znajdzie, inni powiedzą: Patrzcie, tacy byli porządni, katolicy, a tu takie coś. Właśnie z powodu takich postaw przybywa ludzi, którzy lekceważą zasady życia chrześcijańskiego. I co z tego, że oni się powstrzymają, kiedy ich przykład pociągnie za sobą upadek wielu innych?

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.