Co zrobic z żebrakami

MGN 03/2004

publikacja 27.03.2012 20:32

Na trudne pytania odpowiada o. Jacek Salij, dominikanin

Co zrobic z żebrakami

Kto wymyślił taki śmieszny wyraz: „jałmużna”?
– A dlaczego akurat na temat jałmużny chcesz dzisiaj rozmawiać?

– Jak to dlaczego? Przecież w okresie Wielkiego Postu powinniśmy dawać biednym jałmużnę. To znaczy dawać więcej niż zwykle.
– Powiem Ci szczerze, że raczej unikam tego wyrazu, bo wydaje mi się przestarzały. Zamiast „czynić jałmużnę” wolę mówić: „pomagać ludziom potrzebującym”. Albo: „okazać współczucie”, „przyjść z pomocą”.

– Ale ciekaw jestem, skąd się wziął wyraz „jałmużna”?
– Wyraz ten ma bardzo piękne pochodzenie. Pochodzi z języka greckiego, od wyrazu, który w tamtym języku znaczy „współczucie”, „zmiłowanie”.

– Mnie się wydawało, że dać jałmużnę, to znaczy dać proszącemu na ulicy złotówkę albo 50 groszy. A czy Ojciec daje pieniądze żebrakom?
– Niedawno stałem na dworcu w kolejce po bilet. Podszedł do mnie bezdomny, mówiąc, że jest głodny i prosi o wsparcie. Powiedziałem mu, żeby poczekał, aż kupię bilet, to mu kupię kanapkę. Cierpliwie poczekał. Kiedy dałem mu kanapkę, bardzo się ucieszył.

– Ten człowiek był naprawdę głodny. Czasem jednak ktoś zbiera pieniądze na narkotyki.
– Kiedyś zaczepiła mnie dziewczyna. „Od rana nic nie jadłam” – mówi. Ja jej na to: „To wejdźmy do sklepu, kupię pani coś do jedzenia”. Tylko machnęła na mnie ręką i podeszła do następnego przechodnia.

– No właśnie, jak rozróżnić, kto naprawdę potrzebuje i nie dać się oszukać?
– Pojedynczemu człowiekowi nie starczyłoby pieniędzy nawet dla wszystkich naprawdę potrzebujących, którzy go proszą o pomoc. Trzymajmy się jednak zasady: Kiedy nie możesz wszystkiego, rób przynajmniej niewiele. To, co możesz. Czasem możesz podzielić się własną kanapką, czasem podpowiedzieć głodnemu, gdzie rozdawane są obiady dla bezdomnych.

– A co robić, żeby się nie dać oszukać?
– Wspomniałem Ci o dziewczynie, która zbierała na narkotyki. Czy to była oszustka? Raczej nieszczęsna, zagubiona osoba, która zbierała pieniądze na to, żeby jeszcze bardziej pogrążać się w swoim nieszczęściu. Tylko jakaś pomoc głęboka może ją uratować. Taką osobą musiałby się zająć ktoś, kto okaże jej dużo serca, przekona, że można żyć pięknie, zachęci do poddania się terapii odwykowej, będzie dodawał odwagi w chwilach zwątpienia... Szkoda, że tylko niektórzy ludzie zagubieni taką pomoc znajdują.

– Kto potrafi wyciągać narkomanów z ich uzależnienia, to chyba pójdzie do nieba.
– To jest wielka łaska Boża, kiedy mogę drugiemu człowiekowi pomóc powrócić na drogę Bożych przykazań. Pięknie mówi o tym Apostoł Jakub na samym końcu swojego listu: „Bracia moi, jeśliby ktokolwiek z was zszedł z drogi prawdy, a drugi go nawrócił, niech wie, że kto nawrócił grzesznika z jego błędnej drogi, wybawi duszę jego od śmierci i zakryje liczne grzechy”.

– Tylko czy nie odeszliśmy od tematu? Czy to jest jeszcze rozmowa na temat jałmużny?
– Cały czas próbuję unikać w naszej rozmowie wyrazu „jałmużna”, bo wydaje mi się przestarzały. Naprawdę ważne jest pierwotne, źródłowe znaczenie tego słowa. To, co dawniej nazywało się jałmużną, dziś nazywamy czynami miłosierdzia. A te dotyczą zarówno ciała, jak i duszy. Może jak skończymy tę rozmowę dla „Małego Gościa”, to zapytam Cię prywatnie, czy umiałbyś wyliczyć siedem uczynków miłosierdzia wobec ciała i siedem wobec duszy.

– Czasem jednak używa się tego słowa. Nawet moja mama powiedziała kiedyś: „Ja nie chcę jałmużny, żądam tego, co mi się należy”. Nie zapłacono jej wtedy za wykonaną pracę i chciano jej dać sto złotych na odczepne.
– Poruszasz bardzo ważny temat. Jeżeli za pomocą miłosierdzia ktoś próbuje ukryć dokonaną przez siebie niesprawiedliwość, wówczas nie jest to żadne miłosierdzie, tylko parodia miłosierdzia. To tak, jakbyś ukradł komuś jabłko i potem podzielił się z nim ogryzkiem.

– „Parodia miłosierdzia”, muszę sobie zapamiętać to sformułowanie.
– Pan Jezus mówił o jeszcze innym parodiowaniu miłosierdzia. Kiedy ktoś pomaga ubogim głównie po to, żeby go ludzie za to chwalili. Taki człowiek nie zdaje sobie sprawy z tego, jak bardzo brak dyskrecji może zranić tych, którym się pomaga. To właśnie przy tej okazji Pan Jezus powiedział słynne słowa: „Niech nie wie lewa twoja ręka, co czyni prawa”.

– Mam jeszcze ostatnie pytanie. Mój wujek kiedyś mówił, że ludziom głodnym lepiej dać wędkę niż rybę. Bo rybę zjedzą i znowu będą głodni. Jeśli dać im wędkę, to nauczą się sami zabiegać o jedzenie. Mnie to wyjaśnienie wujka wydaje się bardzo słuszne.
– Pomóc ludziom biednym, żeby nauczyli się radzić sobie sami, to bardzo ważna forma usuwania ludzkiej biedy. W ten sposób, co prawda za pomocą cudu, pomógł żebrakowi Apostoł Piotr.

– Nie pamiętam tego wydarzenia.
– Opisane jest ono w trzecim rozdziale Dziejów Apostolskich. Żebrakowi, który cierpiał na bezwład nóg Piotr powiedział mniej więcej tak: „Co prawda nie mam pieniędzy, ale dam ci to, co mam: W imię Pana Jezusa, wstań i chodź!”. Ten człowiek z całą pewnością odtąd już sam zarabiał na swój codzienny chleb.

– Czyli że lepiej dać wędkę niż rybę?
– W zasadzie tak. Czasem jednak jest już za późno na podawanie wędki i wtedy trzeba po prostu głodnego nakarmić, a chorego pielęgnować. Przypomnij sobie beatyfikowaną niedawno Matkę Teresę z Kalkuty. Ludzi umierających z głodu zbierała z ulicy. Chciała im dać przynajmniej tyle, żeby umierali bardziej po ludzku.

– Bo to jest święta prawda, co mi Ojciec dzisiaj powiedział: Kiedy nie możesz wszystkiego, rób przynajmniej niewiele. To, co możesz.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.