Zasypani listami

MGN 03/2004

publikacja 27.03.2012 18:55

ojciec Józef Glinka SVD * siostra Urszula Brzonkalik * Dominika Szkatuła * siostra Marcina Stawasz * ksiądz Zbigniew Kozioł * siostra Maria Wacława Witek OSU * ksiądz Henryk Juszczyk SDB *

Spisaliście się na… szóstkę. Właściwie w skali szkolnych ocen nie ma takiej, na jaką zasłużyliście. Widać, że przejęliście się roratnim hasłem: „Nie możemy być spokojni, gdy tylu ludzi nie zna Chrystusa”. Misjonarzy na całym świecie zasypaliście listami, o czym oni poinformowali redakcję „Małego Gościa”. Nie mogli odpisać każdemu z osobna, bo chyba musieliby zatrudnić sekretarkę albo przez jakiś czas zająć się tylko odpisywaniem. A przecież nie o to chodziło. Najważniejsze, że sprawiliście im ogromną radość, a przede wszystkim misjonarze odczuli siłę Waszej modlitwy. Zresztą, przeczytajcie sami. ZASYPANI LISTAMI tą, przeczytajcie sami.

Podlewanie już pomogło
Z Surabaya w Indonezji ojciec Józef Glinka SVD

Ojciec Józef   Ojciec Józef
chrzci też dorosłych
Wiedziałem, że w czasie rorat dzieci w Polsce będą się modlić za misjonarzy. Również za mnie. Myślałem, że na tym się skończy, aż tu nagle zaczęły przychodzić listy. Trzy, cztery, potem dziesięć, a potem już dwadzieścia i trzydzieści na raz. I ciągle jeszcze przychodzą, a jest ich już kilkaset. Przychodzą z całej Polski, ale najwięcej ze Śląska. Wszyscy składają mi życzenia i zapewniają o modlitwie za mnie i za powodzenie mojej pracy misyjnej. Prawie wszyscy proszą o odpowiedź. Kochani, zrobiłbym to z przyjemnością, ale ilość obowiązków na razie na to mi nie pozwala, dlatego przyjmijcie taką formę odpowiedzi.

Pomyślicie może: „Co też z tych naszych modlitw wyniknie?”. Otóż już wynikło! I z pewnością jeszcze wyniknie. Parę razy zapytałem swojego kolegę profesora, który z okazji wielkich świąt przychodził do naszej kaplicy na Mszę św., czy nie chciałby przyjąć chrztu. Zawsze odpowiadał: „Zaczekaj”. Czekałem więc. Aż tu nagle, na początku Adwentu, przychodzi i mówi, że zdecydował się na chrzest. Drugi kolega profesor, islamista, którego nigdy nie namawiałem, bo na ogół islamistów trudno nawrócić, coś mi ostatnio przebąkiwał, że jest bardzo zainteresowany chrześcijaństwem, bo jego żona już jest katoliczką. Postanowienia jednak jeszcze nie podjął. W czasie swojego pobytu na ziemi Pan Jezus sam głosił Słowo Boże.

Tuż przed wstąpieniem do nieba dał Apostołom rozkaz: „Idźcie i nauczajcie”. Pan Bóg nikogo za uszy do nieba nie ciągnie. On szanuje dobrą wolę człowieka. On chce, byśmy wszyscy mieli udział w zbawianiu innych ludzi. Dlatego misjonarze jadą w świat i głoszą Słowo Boże słowem i dobrym przykładem. Wiecie jednak z przypowieści o siewcy, że to Słowo, jak ziarno, pada na różną ziemię – urodzajną i nieurodzajną. A ziarno, jeśli ma zakiełkować i rosnąć, trzeba podlewać.

Wy je podlewacie Waszymi modlitwami. Nie ustawajcie więc i módlcie się dalej za misje i o powołania misyjne, bo „żniwo jest wielkie, ale robotników mało...”. W samej Indonezji jeszcze blisko 200 milionów ludzi nie zna Chrystusa. A ilu jest w Indiach, w Chinach, w Korei, w Japonii, w Afryce? Ja mam już 71 lat, ojciec Żelazek w Indiach 86, niektóre siostry zakonne pewno też już nie są najmłodsze. Kto nas zastąpi? Pomyślcie o tym i natężcie słuch, czy czasem Pan Jezus nie mówi do Was: „Chodź za mną, a uczynię cię łowcą dusz”. Ja odtąd codziennie modlę się również za Was, by Pan Bóg udzielił Wam wszystkich potrzebnych łask – w domu, w szkole, w kościele i w czasie zabawy.

Dziękuję, dziękuję, dziękuję
Aleksandrii w Egipcie siostra Urszula Brzonkalik

Siostra Urszula   Siostra Urszula
ze swoimi egipskimi uczennicami
W Egipcie zaczęły się ferie (25 stycznia – przyp. red), więc mam chwilę czasu, by napisać list. Piszę, aby Wam podziękować za Waszą modlitwę (…).

Każdy list był dla mnie wielką radością i w każdym liście znalazłam adres zwrotny, a to znak, że czekacie na odpowiedź. Nie mogę odpowiedzieć na przeszło 200 listów, które dostałam do tej pory, więc piszę list zbiorowy licząc na to, że moje „DZIĘKUJĘ” dotrze do Was za pośrednictwem „Małego Gościa”.

Dziękuję też Waszym rodzicom, dziadkom, starszemu rodzeństwu, bo często to oni pisali Wasze listy. Piszecie, że moja misja jest bardzo trudna, bo tylko życiem mogę pokazać, że kocham Pana Jezusa.

Myślę, że to jest misja każdego chrześcijanina na całym świecie, bo zanim zaczniemy mówić o Bogu i Jego Miłości, trzeba się nauczyć opowiadać o Nim swoimi gestami i uśmiechem, trzeba stać się po prostu podobnym do Niego.

Listów jak mrówek
Z Iquitos w Peru Dominika Szkatuła

Pani Dominika   Pani Dominika
tylko motorówką może dotrzeć do stacji misyjnych
Chcę Wam wszystkim podziękować. Otrzymałam ponad 500 listów. Było mi niesłychanie miło dowiedzieć się o szczegółach adwentowych przeżyć i otrzymać przyrzeczenia modlitwy, i to codziennie. Odpisałam na kilka listów, ale tylko przez e-mail. Co zrobić z pozostałymi? W życiu nie otrzymałam ich tak dużo. Czułam się po prostu zasypana listami.

To była podobna przygoda do mrówek, które mnie oblazły. Wielu moich kolegów misjonarzy prawdziwie mi zazdrościło. Może nie tyle listów, co modlitw w nich zawartych. Uśmiechali się żartobliwie i mówili, że wygrałam z Ojcem Świętym. Niektórzy nie prosili o odpowiedź, ale żeby się za nich modlić. Na razie wszystkie listy umieszczam w komputerze, spisuję imiona, nazwiska i adresy.

Nie mogę oczywiście odpowiedzieć każdemu osobiście, bo listów jest tyle, że kosztowałoby mnie to około 2.500 soli, czyli 700 dolarów. Wśród piszących jest grupa tych, którzy oprócz modlitwy chcą wysłać paczki albo pieniądze dla misji.

Siostra Marcina   Siostra Marcina
zasypana listami
Oczywiście, że przydałyby się nam, bo ciągle musimy walczyć o pomoc dla chorych, na walkę w obronie bogactw naturalnych, na przejazdy dla katechistów i animatorów (benzyna do łodzi) albo na przybory szkolne. Dziękuję jeszcze raz za bardzo miłą przygodę, którą mogłam przeżyć dzięki Wam i która będzie trwać dzięki modlitwom dzieci. Serdecznie pozdrawiam z gorącego w tych dniach Iquitos. Adiós!

Nie dam rady odpisać
Z Tajpej na Tajwanie siostra Marcina Stawasz

Jest zimny i deszczowy dzień Chińskiego Nowego Roku (22 stycznia – przyp. red.). Pragnę Wam podziękować za listy, którymi zostałam zasypana. Otrzymałam ich tak wiele, że nie jestem w stanie odpowiedzieć na każdy z nich. Wybaczcie mi więc, że piszę ogólny list. Tutaj, na Tajwanie, dzieci nie wiedzą, co to są roraty. Większość nawet nie wie, kto to jest Jezus. W dzień Bożego Narodzenia muszą iść do szkoły. Co prawda w sklepach można zobaczyć świąteczne dekoracje, a nawet usłyszeć kolędy, ale to wszystko tylko po to, by przyciągnąć klientów.

Największym świętem dla Tajwańczyków jest Chiński Nowy Rok. Przypada on co roku w innym dniu, zależnie od kalendarza księżycowego. Najczęściej pod koniec stycznia. Rodziny zbierają się razem, składają sobie życzenia, wręczają czerwone koperty z pieniędzmi. Są prezenty i smaczne potrawy na stole. To czas wdzięczności za miniony rok i nadziei na przyszłość.

Tajwańczycy, podobnie jak Chińczycy, z szacunkiem wspominają swoich przodków, szczególnie w czasie nowego roku. Na ulicach rozlega się huk fajerwerków, które mają odstraszyć złe duchy i zapewnić pomyślność w nowym roku. W listach podziwiacie mnie za to, że nauczyłam się chińskiego. „Nauczyłam się” to nieodpowiednie wyrażenie. Ja ciągle uczę się tego języka, codziennie poznaję nowe wyrazy i często przekonuję się, jak wiele mi jeszcze brakuje, by swobodnie wyrażać myśli. Obecnie pracuję w szpitalu w Tajpej.

Chorzy dziwią się, że obcy człowiek, i to z innego kraju, troszczy się o nich, chce z nimi być w trudnych chwilach. Proszę Was o modlitwę, abym dalej potrafiła służyć i być „narzędziem” Boga, tak jak On tego chce. Módlcie się, aby nasi bracia i siostry spotkali miłość Boga i uwierzyli, że są Jego ukochanymi dziećmi. To tyle. Choć wiem, że nie odpowiedziałam na wszystkie Wasze pytania, ale na to nie starczyłoby stron w „Małym Gościu”. Może ten niedosyt jeszcze bardziej rozgrzeje Wasze serca do trwania przy nas i z nami tutaj.

Ksiądz Józef   Ksiądz Józef
uskrzydlony modlitwami
Unoszony na skrzydłach

Z Argentyny ksiądz Zbigniew Kozioł

Pragnę gorąco podziękować tysiącom dzieci modlących się w intencji misji i polskich misjonarzy.

Czułem się jakby unoszony na skrzydłach łaski Bożej, którą wypraszało dla mnie tyle rozmodlonych serc.

Otrzymałem już prawie dwieście listów z różnych zakątków Ojczyzny z wzruszającymi modlitwami oraz zapewnieniem o pamięci przed Panem w ciągu całego roku.

Oczywiście tylko na niektóre listy – wylosowane przez indiańskie dziecko ze szczepu Toba – postaram się odpisać.

 

Poddaję się całkowicie
Z Apartado w Peru siostra Maria Wacława Witek OSU

Dokładnie 19 grudnia ksiądz, z którym razem mamy skrzynkę pocztową zawiadomił mnie, że mam około 40 listów. A ponieważ nasi kochani księża przeważnie są dowcipni i lubią żartować, nie uwierzyłam. A jednak to była prawda!

Siostra Wacława   Siostra Wacława
z dziećmi komunijnymi
Potem przychodziły kolejne. To niebywałe uczucie i ogromna radość otrzymać listy od dzieci z całej Polski. Od morza po Tatry. Z życzeniami, z zapewnieniem o modlitwie. Naprawdę wzruszyły mnie te listy. Chcę Wam powiedzieć, że bardzo czułam tę modlitwę.

U nas grudzień jest dość skomplikowany – koniec roku szkolnego, egzaminy, Adwent, przygotowanie ostatnich grup do I Komunii Świętej. Nawet bierzmowanie wypadło tym razem w naszej parafii 19 grudnia. Mimo wielu spraw wszystko przebiegało dobrze i dość spokojnie. Po otrzymaniu Waszych listów odkryłam, skąd wypływało to cudowne źródło Bożego pokoju.

Bardzo chciałabym napisać do Szczecina, Kołobrzegu, Gdańska, Łodzi, Jaworza Dolnego, Rumii i Żabianki na Pomorzu. Do Moniki z Wrocławia, Daniela z Samborowic, do Adrianny z Warszawy, do dzieci z Kędzierzyna i do klas II z Mszany Dolnej. Do Krzeszowa, Kalisza, Bielska-Białej Brzeszcz. Trudno nawet wymienić wszystkie miasta i wioski.

P. S. Poddaję się całkowicie. Myślałam, że listy nie będą już przychodzić, a tu w Trzech Króli otrzymałam kolejnych 60 listów! Jak podziękować? Jak odpisać? Poproszę Boga, by On wynagrodził tyle dobroci i modlitwy. A listy były z różnych miejscowości: z Przemyśla, Elbląga, Andrychowa, Gliwic, Katowic, Rabki Zdroju i wielu innych Zdrojów, Jeleniej Góry, Wodzisławia, Zębu na Podkarpaciu, Gdyni, Nowego Targu, Raszczyc. Drodzy Księża

Otrzymując listy myślałam o osobach, które zachęcały dzieci do pisania. W wielu listach dzieci zaznaczały: „Nasz ksiądz nazywa się…”, „Nasz ksiądz opowiadał…”. To wzruszające. Staram się modlić za Was. W naszej diecezji jest około 50 kapłanów. Mój proboszcz ma 78 lat, a my, siostry, jesteśmy tylko dwie.

Za głosem
Z Kenii w Afryce ksiądz Henryk Juszczyk SDB

Ksiądz Henryk   Ksiądz Henryk
z afrykańskim dzieckiem ulicy
Ze wzruszeniem otrzymywałem Wasze listy. – Modlę się za księdza i wszystkie dzieci ulicy z Afryki – napisała Laura z Bielska-Białej. Podobnych listów dostałem ponad 300.

Za każdy dziękuję. Niestety, nie jestem w stanie czasowo ani finansowo odpisać każdemu z Was. Przykro mi, że nie mogę wydrukować chociaż Waszych imion. Zapewniam jednak, że są one w moim sercu.

Dziwicie się, że mam odwagę, że poświęcam swoje życie. To głos mojego serca przyprowadził mnie tutaj, do Nairobi, do dzieci i młodzieży, którymi nie ma się kto opiekować. To jest moje miejsce. Jeśli chcecie być szczęśliwi, musicie iść za głosem serca. Ten głos to wołanie Pana Jezusa. I nie trzeba się bać,

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.