Dymiące dusze

Mędrzec Dyżurny

|

MGN 02/2004

publikacja 27.03.2012 00:09

Drogi Mędrcze Dyżurny! Kilku moich kolegów, którym ufałem, wpadło w nałóg tytoniowy. Było mi z tego powodu bardzo przykro, ponieważ myślałem, że ich znam i mam do czynienia z dojrzałymi ludźmi. Starałem się im pomóc.

Dymiące dusze

Próbowałem prośbą, groźbą, lecz nic nie pomogło. Rozmawiałem z nimi, a nawet straszyłem, ale i to nie przyniosło skutków. Nie chcę, aby moi koledzy paląc zabijali siebie na życzenie. Boję się, ponieważ coraz bardziej oddalamy się od siebie. Proszę powiedzieć, co mam robić! Piotr

Drogi Piotrze
Powiedzmy, że zepsuł Ci się zegar, który bardzo lubiłeś. Taki tradycyjny, z kółkami zębatymi, jakimiś sprężynkami, śrubkami. I co teraz? Ano, słuchasz radia. Tam mówią, powiedzmy, że właśnie wybiła dwunasta, więc ustawiasz wskazówki na dwunastą. Siadasz zadowolony, że naprawiłeś zegar. Niestety, za pięć minut zerkasz na czasomierz, a tam ciągle dwunasta. Przestawiasz wskazówki według zegara w kuchni. – No, naprawiony – oddychasz z ulgą. Po godzinie patrzysz, a na ulubionym zegarze pięć po dwunastej. Znowu przestawiasz wskazówki... Dobra, wystarczy. Przecież byś tak się nie zachowywał. Doskonale wiesz, że zegar trzeba zanieść do zegarmistrza, bo nie znasz się na tym mechanizmie. Otóż to – z zegarem umiałbyś postąpić, a z ludźmi jakby nie za bardzo.

Próbujesz zrobić z człowiekiem to, co z czasomierzem chciał zrobić tamten chłopek-roztropek. Przecież człowiek jest miliardy razy bardziej skomplikowany niż zegar, a Ty próbujesz go naprawiać. To dobrze, że zależy Ci na kolegach, ale prośby, groźby i straszenie niczego dobrego nie przyniosą. Efekty mogą być w najlepszym razie takie, jak przy przestawianiu wskazówek. Może któryś z nich odłoży papierosa, powstrzyma się na chwilę, ale kiedy pójdziesz, wypali pięć na raz. W dodatku wobec kolegów nie jesteś zegarmistrzem ani nawet właścicielem zegara, tylko drugim zegarem. Więc co masz robić? Musisz przede wszystkim pamiętać, że jeśli coś szwankuje, to przyczyna tkwi w środku. Nie ma sensu usuwanie efektów zepsucia, tylko ich przyczyny. Jeśli po klasówce oddałeś czystą kartkę, to nie dlatego, że ręka nie chciała machać długopisem, tylko dlatego, że w głowie nic nie było.

Skoro zatem Twoi koledzy zaczynają robić rzeczy idiotyczne – bo palenie jest oczywistym idiotyzmem – to nie znaczy, że przypadkowo ich usta zetknęły się z papierosem, w dodatku zapalonym. To znaczy, że w ich głowach brakuje czegoś, czego nie brakuje w Twojej. Oni po prostu nie widzą wystarczającego powodu, żeby nie palić. Problem w tym, że Ty ich głów nie umeblujesz. Ponieważ jednak podejmujesz w tym kierunku wysiłki, oni czują się zagrożeni i odsuwają się. Ja wiem, jesteś dobrym przyjacielem, ale uszczęśliwianie na siłę nigdy nie daje dobrych wyników. Skoro ktoś koniecznie chce sobie szkodzić, to nic nie poradzisz. On musi wiedzieć, jakie jest Twoje zdanie na ten temat, ale reszta jest w rękach „zegarmistrza”.

I w tym miejscu dochodzę do sedna: usterki – nie tylko kolegów, ale przede wszystkim swoje – zgłaszaj Osobie, która się zna na mechanizmie ludzkiej duszy. Wiesz o Kim mówię – oczywiście o Panu Bogu. Zwróć uwagę, że On nigdy nie naprawia samego ciała. Zawsze leczy duszę, bo tam właśnie zakorzeniają się wszelkie nałogi. Nałóg jakoś tam jest grzechem, kiedy więc korzeƒ grzechu zostanie wyrwany, sam grzech „uschnie”. Nie wyręczaj zatem Pana Boga, bo nawet nie wiesz, jak się do duszy dostać, a co dopiero w niej grzebać. Rozmawiaj tylko z Nim o kolegach, a Jemu zostaw czas i sposób naprawy.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.