Wpuszczeni w kanał

Kamil Szczurski

|

MGN 01/2004

publikacja 25.03.2012 23:41

Na Marsie widać kanały! To znaczy, że są tam jakieś istoty rozumne. Taką teorię wysnuli Giovanni Schiaparelli i Percival Lowell ponad wiek temu.

Wpuszczeni w kanał

Kosmiczny rower
Mars jest widoczny z Ziemi gołym okiem. To niewielka tarcza w brązowym lub czerwonawym kolorze, która czasami jest trzecim co do jasności obiektem na nocnym niebie. Kiedy oko ubrać, na przykład w lornetkę, a lepiej w teleskop, można zobaczyć słynne kanały. Ciekawskim ludziom to jednak nie wystarcza. Najpierw budowali coraz większe i silniejsze teleskopy. Potem wysłali je w kosmos, żeby widzieć jeszcze lepiej. Teraz wysyłają na Marsa pojazdy kosmiczne. Ostatnio poleciały tam dwa tak zwane rovery: „Spirit” wystartował 10 lipca 2003 r., a „Oportunity” 7 sierpnia 2003 r. Po dotarciu będą sprawdzać, czy na Marsie kiedykolwiek powstało coś, co przypominałoby ziemskie życie.

Desant kangura
Nie jest prosto dostać się na Marsa. I nie chodzi o to, by w niego trafić, bo choć jego średnica jest blisko połowę mniejsza od Ziemi, to i tak liczy sobie ponad 6,5 tysiąca kilometrów. Sęk w tym, że to daleko: około sto milionów kilometrów. Dlatego lot potrwa 200 dni. Najpierw rakieta wyniesie pojazd na orbitę parkingową 167 km nad powierzchnię Ziemi. Potem nastąpi szereg manewrów, które ustawią ją na kursie, a następnie nadadzą jej rozpęd pozwalający na dotarcie do Marsa. Samo lądowanie będzie przypominać desant kangura. Kiedy pojazd wejdzie już w atmosferę planety, na wysokości 8,6 km przy prędkości 472 km na godzinę, otworzy się spadochron. Po chwili odpadną osłony, a czujniki będą mierzyć wysokość nad powierzchnią gruntu. Kiedy zbliży się na odległość dziesięciu metrów, zostaną odpalone rakietowe silniki hamujące. Następnie zostanie odcięty spadochron, a sam lądownik spadnie na planetę, odbijając się na napompowanych wcześniej poduszkach powietrznych. Dopiero kiedy przestanie podskakiwać, gaz zostanie wypuszczony, a lądownik otworzy się, wypuszczając wytrzęsiony, ale zdrowy i cały pojazd badawczy.

Ze szczurem na pokładzie
Pojazdy wylądują w miejscach, w których warunki mogły sprzyjać powstaniu życia. Będą badać historię geologiczną i klimatu, szukając wszelkich możliwych śladów organizmów. Będą do tego używać całego stadka rozmaitych instrumentów badawczych. Panoramiczna kamera pozwoli na precyzyjny wybór badanych obiektów. Spektrometr Mössbauera jest przeznaczony do badania związków żelaza, a miniaturowy spektrometr emisji termalnej pozwoli na rozpoznanie rozmaitych minerałów, z których składa się Mars. A do czego służy mikroskop, sami się domyślcie. Aby badania były precyzyjne, rovery mają wbudowanego szczura, to jest, pardon, RAT-a, czyli Rock Abrasion Tool. W wolnym przekładzie to miotła do czyszczenia skał – specjalne urządzenie pozwalające tak przygotować powierzchnię skał, by mogły zostać przebadane nie tylko z wierzchu, ale i trochę pod spodem. Do operowania tymi urządzeniami służy specjalne ramię.

Chudy maluch
Pojazdy są samodzielne i odporne. Będą się musiały poruszać po niezbyt gościnnej planecie. Na Marsie bywa bardzo zimno, do minus 128 stopni C, a wiatr osiąga 5,4 km na sekundę. „Spirit” i „Oportunity” wielkością przypominają malucha – 1,5 m na 2,3 m, na 1,6 m. Ważą po 364 kg i nie są zbyt szybkie; poruszają się najwyżej 5 cm na sekund ę. Zasilane są energią z baterii słonecznych, mają także litowo-jonowe akumulatory, czyli tak jak w komórkach. Choć potrafią pokonywać wzniesienia o nachyleniu nawet 45 stopni, to jednak unikają ich, bo komputer ma zaprogramowane, by kierować pojazd na spadki najwyżej 30-stopniowe. Takie pojazdy zostaną wpuszczone w kanał marsjański, który tak naprawdę nie jest kanałem. Prawdopodobnie badacze sprzed ponad 100 lat zobaczyli wielkie kaniony, którymi być może kiedyś płynęła woda. Czy tak było, to właśnie mają sprawdzić rovery. Stanie się to już niedługo. Pierwsza sonda wyląduje 4 stycznia 2004 roku, a druga 25 stycznia.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.