Lepiej nie spać

Franek Fałszerz

|

MGN 12/2005

publikacja 15.01.2013 15:09

Nicolaes Maes (1634-1693), „Drzemiąca staruszka”, 1655

Słyszeliście o Joachimie Beuckelaerze? Nie? To nawet dobrze, bo trudno się wymawia, a w dodatku w ogóle nie chcę o nim pisać. On malował zupełnie co innego i zupełnie kiedy indziej niż Rembrandt, więc po co miałbym się nim tu dziś zajmować. O Rembrandcie jednak też nie zamierzam pisać, tylko o Nicolaesie Maesie. A zatem Rembrandt był znakomitym malarzem i gdyby jeszcze namalował Monę Lizę, to miałby sławę największego malarza w historii.

Nie mógł jednak namalować Mony Lizy, bo zrobił to przed nim Leonardo da Vinci. Ale i tak to, co robił Rembrandt, było znakomite. To on wymyślił specjalny sposób przedstawiania postaci za pomocą światłocienia. Jego obrazy są zazwyczaj ciemne, czasem niemal czarne i z tego „sosu” wyłaniają się jakby oświetleni snopem światła ludzie lub rzeczy. Rembrandt miał wielu uczniów, a jednym z nich był Nicolaes Maes, o którym zamierzałem napisać. Mało tego, że zamierzałem. Zamierzam nadal, choćby dlatego, że to on namalował obraz, który tu widzicie. Nazywa się „Drzemiąca staruszka”. Widać tu wpływy mistrza: dużo cienia i jasno oświetlone niektóre fragmenty.

Najjaśniejsze plamy to twarz staruszki i odłożona na poduszkę robótka ręczna. No i właśnie te dwie rzeczy są tu najważniejsze. Po twarzy widać, że kobieta śpi, a skoro śpi, to nie pracuje. Skoro nie pracuje, to i nic dziwnego, że odłożyła robótkę. W malarstwie holenderskim XVII wieku osoby śpiące przedstawiano jako symbol lenistwa. Śpiący to często pijak albo ktoś lekkomyślny, bo nie wie o niebezpieczeństwach, jakie na niego czyhają. Zresztą dziś też często się mówi: „Nie śpij, bo cię okradną”. Akurat ta kobieta nie wygląda na pijaczkę ani lekkomyślną. Raczej na zmęczoną. Pewnie z tego powodu zasnęła z książką na kolanach i szkłem służącym do czytania w ręku. Najwyraźniej się modliła. Obok niej, na stole stoi Biblia otwarta na księdze Amosa, który był prorokiem ostrzegającym przed gniewem Boga.

Biblia opiera się o klepsydrę, czyli symbol upływającego czasu. Wszystko razem wygląda na upomnienie, że im człowiek starszy, tym mniej ma czasu do stracenia i powinien wykorzystać każdą chwilę życia. Nicolaes Maes prawdopodobnie chciał powtórzyć za Panem Jezusem: „Czuwajcie, bo nie znacie dnia ani godziny”. Od razu mówię, że w Holandii za czasów Maesa ludzie spali tyle samo, ile i my śpimy dzisiaj. Sam Maes pewnie też, bo jakby się nie wyspał, toby nawet jednego obrazu dobrze nie namalował. A namalował ich sporo i wszystkie niezłe. Sen prawdziwy nikomu nie wadził, ale sen malowany był – jak już wspomniałem – symbolem. Bo też w tamtych czasach obrazy musiały coś oznaczać. Nie było malowania bez sensu. Ech, gdzie te czasy. No nic, rozmarzyłem się. Pozdrawiam Was serdecznie i polecam szukanie ośmiu fałszerstw.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.