Cuda na boisku

Joanna Brożek

|

MGN 11/2005

publikacja 25.03.2012 00:15

Rozmowa z Agatą Mróz, złotą polską siatkarką

Cuda na boisku

Odpoczęła już Pani po Mistrzostwach Europy?
– Po powrocie dostałam tylko trzy dni wolnego. Musiałam szybko zacząć pracę w klubie. Rozpoczęły się już turnieje i liga. Ale jesteśmy do tego przyzwyczajone. Właściwie non stop są treningi i ciężka praca.

Trener Niemczyk jest bardzo wymagający?
– Jedynym wymaganiem jest to, żebyśmy były przygotowane na mecz. Poza tym nie ogranicza nas w niczym, niczego nam nie zabrania. Bardzo sobie to cenimy. Każda z nas ma swoje prywatne życie i trener to szanuje. Poza tym każda zna swoje możliwości i wie, ile i kiedy musi odpoczywać, kiedy wybrać dwie godziny snu, kiedy spacer, a kiedy dożywić się.

Czy to prawda, że mówicie do niego „Tato”?
– Czasami. Ale przez szacunek, częściej mówimy do niego „Trenerze”. Na początku chciał, żebyśmy zwracały się do niego po imieniu. Czujemy jednak duży respekt i nie przechodzi nam to przez gardło.

Kiedy zdarza się czas wolny, co Pani wtedy robi?
– Podobnie jak koleżanki po prostu śpię. Godzinka snu po obiedzie regeneruje siły. Jeśli nie mogę zmrużyć oka, czytam książki i słucham dobrej muzyki. Poza tym, pochwalę się, już niedługo będę miała psa, więc pewnie czas wolny będę jemu poświęcać. Natomiast na wyjazdy kadry, na czas wolny, zabieramy zwykle ze sobą dużo przeróżnych książek i wymieniamy się nimi zaraz po przeczytaniu.

Czy marzyła Pani o karierze siatkarki?
– Właściwie życie sportowca mam wpisane w same korzenie. Moja mama trenowała siatkówkę, a tata był koszykarzem. Od dziecka właściwie naszym domem była hala sportowa. W domu dużo mówiło się o sporcie. Na początku nie wiedziałam jednak, że zostanę siatkarką.

Czy jakieś konkretne wydarzenie zadecydowało o wyborze siatkówki?
– Nie. Trenowałam w Tarnowie w klubie młodzieżowym i nadarzyła się okazja wstąpienia do szkoły sportowej w Sosnowcu. Zdecydowałam, że wyjadę z domu i rozpocznę poważne treningi. I tak zostało do dziś. Wybór okazał się trafny.

Jakie marzenia ma teraz Agata Mróz?
– Jedynym moim marzeniem teraz jest być zdrową. Okazało się niedawno, że mam chory szpik kostny. W związku z tym uczę się żyć tym, co dzisiaj, najpełniej jak potrafię.

To coś poważnego?
– Na razie nic dramatycznego się nie dzieje. Były już trudne momenty, które, dzięki Bogu, udało się przezwyciężyć.

Gdzie szuka Pani wsparcia w takich trudnych momentach?
– Przede wszystkim u rodziców. To moi najwierniejsi kibice i przyjaciele. Potrafią zwrócić mi uwagę i pocieszyć dobrym słowem.

A rozmowa z Bogiem? Pojawia się w Pani życiu modlitwa?
– Oczywiście. Są momenty, kiedy jest nieoceniona. Każda z nas, w drużynie, modli się, i to nie tylko wtedy, kiedy potrzebujemy pomocy. Przypominam sobie wydarzenie z ostatnich Mistrzostw Europy. Było to po meczu z Rosją. Nie mogłyśmy uwierzyć w zwycięstwo. Razem z Gosią Glinką wybiegłyśmy na miasto w poszukiwaniu kościoła. Ponieważ było już grubo po dwudziestej drugiej, wszystko było już zamknięte. Dotarłyśmy więc do kościoła w pobliżu naszego hotelu, usiadłyśmy przed zamkniętą bramą i pomodliłyśmy się. Dziękowałyśmy, że Bóg dał nam siłę. Przed meczem wiedziałyśmy, że jeśli wygramy, to będzie to cud. Nie byłyśmy raczej w doskonałej formie. No i cud się wydarzył.

Kiedy ogląda się Was na boisku, widać, że jesteście naprawdę jedną drużyną.
– Rzeczywiście. Poza boiskiem jest różnie. Wiadomo, jak to między babami. Mamy różne charaktery i niekoniecznie się uwielbiamy. Na treningach i meczach wszystkie różnice i spory zostawiamy na boku. Jedna drugą wspiera. Nie oskarżamy się. Nigdy nie mówimy: „Zepsułaś tę piłkę”. Raczej: „Do walki, następna będzie dobra!”. Nawet dziewczyny, które siedzą w czasie meczu na ławce, grają z nami na boisku. Często krzyczą: „Zablokuj tu! Podaj tam!”. Grają z nami duchem.

Jeden za wszystkich, wszyscy za jednego?
– Właśnie tak.

Co poradziłaby Pani dziewczynom, które chcą zostać siatkarkami?
– Trzeba mieć wiarę w to, że coś mogą osiągnąć. Nie można się poddawać w trudnych momentach. Trzeba uparcie walczyć do końca. Ta zasada – myślę – obowiązuje nie tylko w sporcie. Grunt to się nie poddawać! Cuda na boisku   Złote medalistki na podium RAFAL BALA / AGENCJA PRZEGLAD SPORTOWY

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.