Czemu ja mam gorzej

Mędrzec Dyżurny

|

MGN 11/2005

publikacja 24.03.2012 23:49

Jestem wierzącą nastolatką. Często chodzę do kościoła, modlę się, a można powiedzieć że mam sto razy więcej problemów, smutków niż moje koleżanki, które nie wierzą w Boga, a wręcz bluźnią przeciwko Niemu.

Czemu ja mam gorzej

Dlaczego one mają łatwo w życiu, mnóstwo przyjaciół, a ja wręcz przeciwnie? Nie mogę sobie znaleźć przyjaciół, wszyscy mnie zawodzą, „zdradzają”, a im to wszystko przychodzi łatwo. Dlaczego mnie, szczerze wierzącą, Bóg doświadcza cierpieniami? Melanie

Droga Melanie.
Mam wrażenie, że chcesz z Panem Bogiem pohandlować: Ja Ci, Panie Boże, modlitwę, a Ty mi przyjaciół, ja teraz pójdę do kościoła, a jak wrócę, to moich problemów ma nie być. Melanie, czy to nie tak? Zauważ, że Pan Jezus miał wszelkie powody, żeby oczekiwać szczęścia w swoim życiu: Był bez grzechu, modlił się lepiej niż jakikolwiek inny człowiek, nikomu nie wyrządził krzywdy, a przeciwnie – uzdrawiał, pocieszał i nauczał. I co? I musiał umierać gorzej niż ostatni zbój. Przyjaciele uciekli, jeden się zaparł, drugi zdradził – i to naprawdę, a nie, jak u Ciebie, w cudzysłowie. Jeżeli wierzysz naprawdę szczerze, to powinnaś jeszcze podziękować za kłopoty, bo widocznie są Ci potrzebne.

Skąd wiesz, co by z Ciebie wyrosło, gdyby wszystko szło jak z płatka? Do kościoła nie chodzi się po to, żeby nie mieć problemów, tylko żeby powiedzieć o nich Panu Bogu i pozwolić Mu sobie pomóc. Modlitwa też nie jest sposobem na załatwienie czegoś, tylko na odświeżenie swojego myślenia. Jeśli się naprawdę dobrze pomodlisz, zrozumiesz, że nie Ty robisz łaskę Panu Bogu, gdy się modlisz. Przeciwnie, zobaczysz, że to On robi Ci ogromną łaskę, że pozwala ze sobą rozmawiać.

Nikt nie powiedział, że wiara w Boga likwiduje problemy. Mylisz się jednak, że ludzie niewierzący – jak, być może, twoje koleżanki – mają takie przyjemne życie. Może widzisz, że się śmieją, ale nie wiesz, czy nie płaczą w samotności. Kiedy człowiek nie wierzy w Boga, jest strasznie samotny. Co z tego, że kręci się koło niego wielu ludzi, skoro żyje w strachu, że się to wszystko skończy. Bo każdy ma rozum i wie, że na ziemi nic nie trwa wiecznie. Każdy musi wiedzieć, że zdrowie, uroda, przyjaciele – to wszystko jest nietrwałe. Szczerze wierzący nie ma z problemami specjalnego problemu.

Zawsze może powiedzieć: „No to co? Najwyżej umrę”. Wie, że po tamtej stronie dopiero zacznie się życie na całego. A co ma powiedzieć niewierzący? Dla niego śmierć jest okropną katastrofą, końcem i tak pełnego niedogodności życia. Przestań pytać „dlaczego” i nie uganiaj się za szczęściem. Pomyśl o tych swoich koleżankach. Skoro chodzisz do kościoła i modlisz się, to módl się i za nie. O wiarę dla nich. I nie oczekuj, że Ci się odwdzięczą. Szczęście przychodzi do tych, którzy myślą o szczęściu innych. A tacy mają też przyjaciół, choć specjalnie o nich nie zabiegają.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.