Światło za progiem

MGN 11/2005

publikacja 24.03.2012 23:00

W niebie jest wspaniale. Tak, że nawet nie można sobie tego wyobrazić. Tylko że wejście do niego od naszej ziemskiej strony jest okropnie ciasne i niewygodne, a nazywa się śmierć.

Ona nigdy nie jest przyjemna, zwłaszcza że zazwyczaj wiąże się z chorobą i bólem. Choć nie wszyscy to okazują, każdy boi się momentu tego przejścia. Niektórzy jednak boją się mniej – to ci, którzy wiedzą, do Kogo idą. My, jeszcze tu żyjący, możemy naszych poprzedników jedynie odprowadzić do drzwi. Gdy przekraczają próg, możemy czasem zobaczyć trochę światła z tamtej strony. To dodaje odwagi.

Bernadetta Soubirous   Bernadetta Soubirous
fot. EAST NEWS/ROGER VIOLLET
Bernadetta Soubirous
umierała na gruźlicę w klasztorze szarytek w Nevers. Dziewczyna, której objawiła się w Lourdes Maryja, miała teraz 35 lat.

Cierpiała duszności i ból w całym ciele z powodu odleżyn. Bała się. – Spotkało mnie tyle łask, a tak mało z nich skorzystałam – powtarzała, ciężko dysząc. – Nie bój się, pamiętaj, co ci powiedziała Matka Boża: „Na końcu drogi czeka niebo” – uspokajała ją siedząca przy łóżku zakonnica. 16 kwietnia 1879 roku siostry posadziły Bernadettę w fotelu, żeby pomóc jej w oddychaniu.

Gdy minęło południe, chora nagle ożywiła się. – Widziałam Ją! Była taka piękna! Chcę już do Niej iść! – krzyknęła. Dochodziła piętnasta, gdy towarzysząca umierającej siostra zaczęła odmawiać Zdrowaś Maryjo.

Miguel de Cervantes   Miguel de Cervantes
MAL. JUAN DE JÁUREGUI
Przy słowach „Święta Maryjo, Matko Boża, módl się za nami”, Bernadetta lekko uniosła głowę. – Za mną, biedną grzesznicą, biedną grzesznicą – wyszeptała. Po chwili już nie żyła. Pół wieku później Kościół ogłosił Bernadettę świętą.

 

 

Miguel de Cervantes, powieściopisarz hiszpański, nie wypuścił pióra z ręki niemal do ostatniej chwili.

Jeszcze w dniu śmierci, czyli 23 kwietnia 1616 roku, zwrócił się do swoich „drogich czytelników”.

Leon Bloy   Leon Bloy
fot. ARCHIWUM GN
„Żegnaj zabawo, żegnaj dowcipie, żegnajcie weseli przyjaciele. Umieram i mam nadzieję, że wkrótce spotkamy się szczęśliwi na tamtym świecie” – napisał autor „Don Kichota”.

 

 

Leon Bloy, francuski pisarz, był żarliwym katolikiem.

Miał 71 lat, gdy jesienią 1917 roku choroba serca, na którą cierpiał, nasiliła się. 3 listopada wiedział, że umiera, ale wyglądało na to, że się nie boi. Poprosił o sakramenty.

Po udzieleniu namaszczenia, ksiądz pochylił się nad umierającym. – Co pan odczuwa? – zapytał. – Tylko jedno: ogromną ciekawość – odpowiedział pan Bloy.

Zmarł jeszcze tego samego dnia.

Erazm z Rotterdamu   Erazm z Rotterdamu
MAL. HANS HOLBEIN MŁODSZY
Erazm z Rotterdamu
był uważany za najpotężniejszy umysł swojej epoki. Wielu ludzi zabiegało o jego przyjaźń, ale on sam największą przyjaźnią darzył świętego Tomasza More’a. Kiedy kanclerza króla Anglii ścięto za odmowę wyrzeczenia się katolicyzmu, Erazm bardzo się tym przejął.

„Wydaje mi się, że wraz z More’em ja sam odszedłem, bo obydwaj mieliśmy tylko jedną, wspólną duszę” – napisał w jednym z listów. Kilka miesięcy później zapadł na dyzenterię. 11 lipca 1536 roku zaczął umierać.

Ktoś zapytał go o ostatnie życzenie. – Trumna! – wydusił Erazm. W nocy zaczął konać. Zebrani słyszeli tylko urywaną modlitwę po łacinie. „O Jezu, miłosierdzia.

Uwolnij mnie, Panie! Uczyń koniec! Zmiłuj się, Panie, nade mną! – powtarzał umierający. W ostatniej chwili powiedział w swoim ojczystym, flamandzkim języku: „Dobry Bóg”.

 

Franciszek Józef   Franciszek Józef
MAL. FRANZ WINTERHALTER ARCHIWUM GN
Franciszek Józef,
cesarz Austrii, rządził bardzo długo, ale gdy umierał, jego państwo rozsypywało się. Trwała I wojna światowa. 21 listopada 1916 roku cesarz, jak każdego dnia, wstał o godzinie 3.30 i z cygarem w ustach zasiadł za biurkiem. Wszystko robił jak każdego dnia, choć od kilku dni miał zapalenie płuc z wysoką gorączką.

Przy jego 85 latach było to bardzo niebezpieczne, ale cesarz nie zwracał na to uwagi. Wieczorem poczuł, że nie dożyje następnego poranka. Przywołał arcyksięcia Karola (tego, którego w ubiegłym roku Papież ogłosił błogosławionym) i jego żonę Zytę. – Drogie dzieci, zostawiam wam zadanie niemal ponad siły – powiedział.

Potem przyjął księdza i wyspowiadał się. Gdy spowiednik wypowiadał formułę rozgrzeszenia, cesarz przy słowie „amen” wydał ostatnie tchnienie. Pogrzeb odbył się w nocy, w asyście dwustu jeźdźców. Trumnę z ciałem przewieziono do kościoła kapucynów w Wiedniu. Przed drzwiami krypty giermek, zgodnie z ceremoniałem, zawołał: „Tu Jego Wysokość cesarz Austrii i król Węgier! Otwórzcie!”.

Drzwi pozostały nieruchome. „Otwórzcie!” – powtórzył giermek. „Tu cesarz Franciszek Józef, z łaski Bożej król Węgier, król Czech, król Jerozolimy, wielki książę Transylwanii, wielki książę Toskanii i Krakowa…” – wyliczał. Bez skutku. „Tu Franciszek Józef, biedny grzesznik, który pokornie prosi o łaskę Pana” – powiedział wreszcie giermek. Wtedy drzwi się otworzyły.

Fiodor Dostojewski   Fiodor Dostojewski
MAL. VASILY PEROV
Fiodor Dostojewski
obudził żonę i kazał sobie podać Pismo Święte. Była noc z 27 na 28 maja 1881 roku. Sześćdziesięcioletni rosyjski pisarz zawsze otwierał swoją starą Biblię, gdy chciał podjąć jakąś decyzję. Tym razem jednak nie chodziło o decyzję. – Dzisiaj umrę – powiedział. – Ależ nie, nie jesteś taki chory – zaprotestowała żona. Zapaliła jednak świecę i podała Biblię.

Pisarz otwarł na chybił trafił księgę, a jego wzrok padł na fragment Ewangelii, w którym Jezus tłumaczy Janowi, dlaczego chce przyjąć od niego chrzest. „Pozwól teraz, bo tak godzi się nam wypełnić wszystko, co sprawiedliwe” – przeczytał Dostojewski na głos. – Widzisz? „Pozwól teraz”.

To znaczy, że dzisiaj umrę – powiedział. Potem zasnął. Rano dostał krwotoku. Wtedy poprosił, żeby przyszły jego dzieci. Każdemu z nich pobłogosławił i powiedział kilka słów, jak powinny żyć. Po południu krwotok się powtórzył. Zmarł przed dziewiątą wieczorem.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.