Moje niebo

MGN 11/2005

publikacja 24.03.2012 22:01

Krzysztof Hołowczyc * Beata Zajączkowska * Ksiądz Kazimierz Orzechowski * Adam Szewczyk

Beata Zajączkowska   Beata Zajączkowska
dziennikarka Radia Watykańskiego
fot. HENRYK PRZONDZIONO
Beata Zajączkowska

dziennikarka Radia Watykańskiego

Byłam w drugiej klasie podstawówki. Pewnego zimowego dnia wróciłam do domu i Mama powiedziała mi: „Beatko, tato poszedł do nieba”. Tak dowiedziałam się o śmierci taty. Do dziś, kiedy pada słowo „niebo”, pierwszą myślą, jaka przychodzi mi do głowy, jest ta, że niebo to miejsce, gdzie czekają na mnie ludzie, których kocham.

Pamiętam, że z tęsknoty za tatą nasz ukochany pies przestał jeść i po kilku tygodniach zdechł. Dziecięcym zmartwieniem było wtedy dla mnie, czy i on jest w niebie z tatą. Ksiądz katecheta zapewnił mnie jednak, że na pewno tak jest. Niebo wydało mi się wtedy czymś pięknym.

Dorosłe życie zweryfikowało dziecięce wyobrażenia. Już wiem, że niebo nie jest kwitnącą łąką, na której wokół Boga siedzą uśmiechnięci ludzie. Ale myślę, że ten obraz też jest mi potrzebny. Często przecież mówimy, że chcemy komuś przychylić nieba, czyli chcemy dzielić się z nim dobrem, miłością, radością.

Dla mnie niebo jest przede wszystkim odczuwalną obecnością Boga, który mnie kocha mimo mych wad. Niebo to też obecność mego taty, który nieraz, mimo że nie żyje, pomagał mi wybrnąć z trudnych sytuacji. To obecność wielu innych ludzi, których kocham, a już ich ze mną nie ma.

 

Krzysztof Hołowczyc   Krzysztof Hołowczyc
kierowca rajdowy
fot. PHOTO AGENCJA SE / EAST NEWS / SEBASIAN WOLNY
Krzysztof Hołowczyc

kierowca rajdowy

Czy chciałbym już być w niebie? Jestem katolikiem i człowiekiem, który uprawia bardzo niebezpieczny sport, dlatego powinienem o takich rzeczach myśleć. Staram się być na to przygotowany. Wiem, że w każdym momencie mogę odejść, że Pan Bóg może mnie powołać. To On decyduje. Ja jestem gotowy. Choć wcale to nie jest łatwe. Człowiek boi się, jak to będzie, jak zostawi swoich bliskich, swoje dzieci.

Jednak bez przekonania o życiu wiecznym byłoby o wiele trudniej. Kiedy umierają młodzi ludzie, trudno pogodzić się z ich śmiercią, ale wierzę, że kieruje nami Pan Bóg i On wie, co robi. Dużo lepiej od nas. Na swoich rajdowych trasach kilka razy mogłem zginąć. Według mojej wiedzy technicznej, według wszystkich praw fizyki samochód nie powinien ominąć twardej przeszkody, a jednak... Pan Bóg dał mi kolejną szansę.

Niewierzący znajdzie wytłumaczenie, że opona przytrzymała samochód, że grunt był inny… A ja wiem, że to Pan Bóg, czy anioł stróż – zależy kogo Pan Bóg wyznaczył do obserwowania mnie. Powiedział: „Jeszcze nie teraz. Jeszcze mam dla ciebie jakieś zadanie. Jeszcze możesz być lepszym”. Mam głębokie przekonanie, że niebo jest, że jest dla nas, że jesteśmy do niego przeznaczeni, pod warunkiem, że zaufamy Jezusowi.

Warto się do tego swoim życiem przygotowywać. Przez pracę, przez to, co robimy na ziemi, mamy szansę żyć kiedyś w niebie. Warto tej szansy nie utracić. Im damy z siebie więcej, tym więcej dostaniemy. Moim niebem będzie możliwość działania, robienia czegoś, co innym jest potrzebne. Wierzę, że w niebie będę robił nadal to, co lubię, i będę rycerzem Pana Boga, walcząc w dobrej sprawie.

Ksiądz Kazimierz Orzechowski   Ksiądz Kazimierz Orzechowski
aktor
fot. JÓZEF WOLNY
Ksiądz Kazimierz Orzechowski

aktor

W niebie będziemy ŻYLI. Będą tam nasi rodzice ukochani. Będzie Jezus i Jego Matka. Będziemy mieli zdrowie. Jak Jezus po zmartwychwstaniu, będziemy mieli ciała własne. Będziemy się wszyscy znali. Będzie muzyka. W przerwach na pewno będą grać Mozarta.

Wszystkie dobre, piękne dzieła ludzkie tam pozostaną wieczne. Bo przecież to, co jest owocem darów Ducha Świętego, nie może przeminąć. Wszystko gdzieś tam zaistnieje na wieki. Czy w niebie jest nudno? Ależ nie! Będziesz robił to, co będziesz chciał. Nie będziemy do niczego przymuszani. O nudzie nie ma mowy, bo to już nie byłoby niebo.

To będzie stan szczęśliwości. Każdy z nas się zmienia. Przez lata człowiek dojrzewa. Nawet jak ktoś wcześnie umiera, to osiąga tę doskonałość, jaka była mu za życia przeznaczona. W niebie nie będzie niemądrych smarkaczy.

Adam Szewczyk   Adam Szewczyk
muzyk
fot. JÓZEF WOLNY
Adam Szewczyk

muzyk

Ani oko widziało, ani ucho nie słyszało, co Pan Bóg dla nas przygotował”, ale mimo to, próbujemy wyobrażać sobie to, czego wyobrazić się nie da. Niebo i Pana Boga też. Historia moich “niebiańskich” wyobrażeń zmieniała się wraz z wiekiem. Zaczęło się od białych chmurek i skrzydlatych aniołków.

Później przewinęło się przez moje ręce kilka kolorowych broszur, gdzie raj przedstawiano jako krainę pełną zieleni, gdzie lwy i owieczki żyły ze sobą w absolutnej zgodzie, gdzie uśmiechnięci ludzie błogo spoglądali na siebie i – jak wynikało z ilustracji – już nic nikomu do szczęścia nie było potrzebne.

Wreszcie pewien ksiądz uświadomił mi, że niebo, to nie tyle miejsce, co stan, w którym znajduje się dusza. Stan doświadczania Bożej miłości. I myślę, że to jest najbliższe prawdy. Boża miłość jest istotą nieba, za którym tak tęsknimy.

Dopiero tam będziemy szczęśliwi. Ale będzie to szczęście takiego kalibru, że jest ono nie do wyobrażenia. Więc nie próbujmy wyobrażać sobie nieba, bo to po prostu niemożliwe. Próbujmy tak żyć, by kiedyś tam ŻYĆ – to na pewno jest możliwe!

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.