Bohater Scorpio

Kamil Szczurski

|

MGN 09/2005

publikacja 24.03.2012 16:59

Marynarze leżeli w kojach. Było zimno, niecałe 10 stopni, oni jednak starali się nie ruszać. Cenny był każdy oddech. Kiedy miniokręt podwodny AS-28 „Priz” został wyciągnięty na powierzchnię, okazało się, że powietrza zostało jeszcze tylko na kilka godzin.

Bohater Scorpio fot. BE&W/US NAVY/UPI/GAMMA

AS-28, nazywany często batyskafem, to niewielka łódź podwodna. Ma tylko 13,5 metra długości i niecałe 6 metrów wysokości. Obsługują ją zwykle 3 osoby. Tym razem, w czwartek 4 sierpnia, w rejs na Morze Beringa wyruszyła siedmioosobowa załoga. I tam, na głębokości niecałych 200 metrów, batyskaf zaplątał się w stalowe liny, przytrzymujące podwodne anteny rosyjskiego systemu radarowego. W dodatku, w jego śruby napędowe wkręciły się stare sieci rybackie, unieruchamiając okręt na dnie. Marynarzom pozostało tylko czekać na pomoc. A powietrza ubywało z każdą godziną.

Wyścig ratowników
Akcję ratunkową zaczęli sami Rosjanie. Zahaczyli okręt linami i próbowali odholować go w inny rejon. Bez powodzenia. Stalowe liny anten, w które zaplątał się „ Priz ” , przymocowane do dna 60-tonowymi kotwicami, ani drgnęły. Innego pomysłu na ratunek swoich marynarzy Rosjanie nie mieli. Nie posiadali też odpowiedniego sprzętu. Dopiero następnego dnia poprosili o pomoc. Do akcji natychmiast ruszyły ekipy ratunkowe z Wielkiej Brytanii, Stanów Zjednoczonych i Japonii. Najszybsi byli Brytyjczycy. Przylecieli do Rosji samolotem. I to oni, operując aparatem z pokładu rosyjskiego statku, oczyścili batyskaf z oplątujących go lin. Amerykanie przywieźli dwa roboty super „Scorpio”, ale akcja była już prowadzona przez Anglików. Ich robot musiał co prawda w środku akcji wynurzyć się na chwilę z przyczyn technicznych, ale ostatecznie dokończył pracę, i w niedzielę „Priz” wypłynął z głębin. Marynarze o własnych siłach otwarli właz i przeszli na okręt „Ałazes”, który zabrał ich do szpitala na obserwację.

Podwodny bohater
Brytyjski „Scorpio 45” ma 2,75 metrów długości i waży prawie półtorej tony. Potrafi zejść 914 metrów pod powierzchnię wody. Taka jest największa długość specjalnego kabla, który służy do sterowania robotem. Wyposażony jest w 3 zdalne kamery, sześć 250-watowych lamp, dwa sonary i dwa ramiona – manipulatory. Potrafi nimi przeciąć linę nawet siedmiocentymetrowej średnicy. Może zabrać pod wodę 100 kg dodatkowych urządzeń, a także da się go wyposażyć w całą serię dodatkowych przyrządów. Sterują nim fachowcy z Rumic Limited, firmy zajmującej się podmorskim ratownictwem. Dzięki ich szybkiej akcji wypadek AS-28 „Priz” nie zakończył się tragedią. I tylko Rosjanie mają problem. Po raz kolejny okazało się, że są zupełnie nieprzygotowani do podmorskich akcji ratowniczych. Nie mają sprzętu, który by umożliwił szybkie dotarcie do unieruchomionej w głębinach łodzi. Całe szczęście, że tym razem przyjęli międzynarodową pomoc. Choć podobno tylko dzięki temu, że o wypadku dowiedzieli się dziennikarze.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.