Utrudnienie na życzenie

Franciszek Kucharczak

|

MGN 09/2005

publikacja 24.03.2012 16:49

„Po nitce do kłębka” – mówią ludzie. Co tam kłębek, ważniejsze, żeby po nitce trafić do wyjścia. Zwłaszcza z labiryntu.

Utrudnienie na życzenie Katedra w Amiens (Francja). Na posadzce w centrum kościoła widoczny labirynt. fot. EAST NEWS

O przydatności tego niepozornego, choć długiego wyrobu tekstylnego, przekonał się dawno temu niejaki Tezeusz. Wydostał się on bowiem z labiryntu dzięki nici ofiarowanej przez królewnę Ariadnę z Krety. Inaczej zginąłby marnie w plątaninie korytarzy, jak to przydarzyło się jego poprzednikom, którzy mieli odwagę, ale nie mieli nici. Po co Tezeusz tam się wpakował, poczytacie sobie w Mitach Greckich, z nich bowiem wzięła się ta opowieść.

Mój niepewny skarbie
Labirynty istniały od bardzo dawna, choć nie zawsze wiemy, po co je ludzie robili. Ten na Krecie miał powstać jako siedziba Minotaura, paskudnej bestii o byczym łbie, ale były też liczne labirynty w różnych miejscach świata, zwłaszcza na terenach Europy i Azji. Zachowały się ich plany w postaci rysunków i emblematów. Prawdopodobnie miały znaczenie religijne. Możemy się domyślać, że oznaczały długą i trudną drogę do celu. Do najstarszych znanych labiryntów należy zbudowany w Egipcie 3400 lat przed Chrystusem grobowiec faraona Perabsena. Znaczy to, że przynajmniej niektóre labirynty miały związek ze śmiercią. Ale na pewno nie wszystkie. Na terenie Szwecji i Finlandii zachowało się kilka obrzędowych labiryntów, w których młodzieńcy poszukiwali ukrytej dziewczyny, żeby ją stamtąd uwolnić. Być może od tamtego czasu zakochani mówią swoim dziewczynom „mój skarbie”. Niewykluczone, że niektórzy znalazcy żałowali potem, że w ogóle do labiryntu włazili, ale chyba było już za późno. W każdym razie o możliwości ponownego schowania tam kobiety kroniki milczą. Labiryntów używali też skandynawscy rybacy. Służyły im one jako swoiste magiczne talizmany na szczęście. Odnalezienie właściwej drogi miało wróżyć dobrą pogodę i obfity połów.

Posadzką do Jeruzalem
Znak labiryntu zachował się na wielu pieczęciach, a nawet dachówkach. Być może miał znaczenie opiekuńcze. Labirynty w postaci figur geometrycznych można też zobaczyć w średniowiecznych katedrach gotyckich i innych kościołach. Te, które ułożono na posadzce, oznaczały drogę Pana Jezusa na Kalwarię. Były też symbolem życia człowieka, które prowadzi do zbawienia drogą pełną przeszkód i wymaga wytrwałości. Labirynty posadzkowe nazywano w średniowieczu „drogą jerozolimską”. Dzisiaj dziwilibyśmy się, widząc ludzi, którzy na kolanach i ze schyloną głową kluczą po kościele raz w prawo, raz w lewo. W średniowieczu jednak nie dziwiło to nikogo. W ten sposób – wzdłuż wyznaczonych na posadzce linii labiryntu – odbywało się zastępczą „pielgrzymkę do Ziemi Świętej”. To był oczywiście rodzaj pokuty, a nie zabawa. Największy taki labirynt, bo osiągający długość 200 metrów, znajduje się we francuskiej katedrze w Chartres. Tacy są ludzie. Nie lubią trudności, ale gdy wyjdą na prostą i ich życie staje się łatwiejsze, sami je komplikują – robią sobie labirynty.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.