Dzieci dodawały mu odwagi

MGN 09/2005

publikacja 24.03.2012 15:41

Brat Roger Schutz nie żyje. Został zamordowany w czasie modlitwy w Taizé /czytaj: Teze/. W redakcji „Małego Gościa” pozostał po nim list. Przysłał go jesienią zeszłego roku do odczytania w czasie „małogościowych” rorat. Wybierzcie z listu choć jedno zdanie i postarajcie się je zapamiętać.

Dzieci dodawały mu odwagi

Brat Roger Schutz zamieszkał w Taizé podczas II wojny światowej. Do tej małej, francuskiej wioski w Burgundii przyjechał z rodzinnej Szwajcarii. Chciał mieszkać w kraju, z którego pochodziła jego mama. Pomagał ludziom uciekającym przed wojną. Szczególnie Żydom. Kilka lat po wojnie postanowił żyć jak zakonnik. Po jakimś czasie dołączyli do niego inni. Teraz we wspólnocie w Taizé mieszka około stu braci.

Jest też kilku Polaków. Wspólnota, którą założył brat Roger jest ekumeniczna. To znaczy że mogą do niej należeć i protestanci, i katolicy, i prawosławni. On sam był protestantem. Bratu Rogerowi zawsze bardzo zależało na jedności. Braci łączyła wiara w jednego Boga. Taizé słynie z modlitwy i pięknych śpiewów, zwanych kanonami. Właśnie podczas takiej wieczornej modlitwy, w obecności braci i dwóch i pół tysiąca ludzi, 16 sierpnia, przed godziną 21 do brata Rogera podeszła kobieta, wyciągnęła nóż i kilka razy uderzyła. Kilkanaście minut później brat Roger już nie żył.

Dzień wcześniej list brata Rogera otrzymał papież Benedykt XVI. Brat Roger pisał: „Nie będę mógł przyjechać na Światowe Dni Młodych do Kolonii, ale będę tam duchem”. Nie wiedział, że w Kolonii będzie duchem nie z Taizé, a z nieba. Tego wieczora, po dramatycznej śmierci, modlitwy w Taizé nie przerwano. Jeden z braci powiedział: „Nawet jeśli ta śmierć przynosi smutek, chcemy dziękować Bogu za obecność brata Rogera pośród nas”. Dzień później siostra Agata, urszulanka pracująca w Taizé wysłała takiego esemesa: „Taizé trwa. Mamy pokój, modlimy się przekonani o świętości brata Rogera. Umarł w kościele na rękach braci”.

List brata Rogera do uczestników „małogościowych” rorat.
Czy wiecie, że dziecko, nawet bardzo małe, może być dla innych odbiciem Boga? Niektóre dzieci swoją ufnością pozwalają nam zrozumieć Pana Boga. Mnie samemu, zawsze gdy miałem przemawiać w kościele pełnym młodych ludzi, wystarczało wziąć dziecko za rękę, by zniknęła nieśmiałość. W Taizé, podczas wspólnej modlitwy zawsze są przy mnie dzieci. Pewnego dnia jedno z nich powiedziało: „Mój tata opuścił nas i choć nie widuję go, wciąż go kocham i wieczorem modlę się za niego”. Ten chłopiec potrafił przebaczać. Czy nie był on obrazem dobroci Boga ? Innym razem przez cały tydzień było z nami rodzeństwo, brat i siostra.

Dziewczynka zawsze skupiona trzymała ręce złożone i szeptała słowa modlitwy. Chłopiec miał twarz ukrytą w dłoniach. Modlił się w ciszy. Ich postawa, ze słowami lub w ciszy, pokazywała piękno ludzkiej duszy. Wiele lat temu byłem w Kalkucie. Poproszono mnie, bym zabrał do Europy czteromiesięczną dziewczynkę. Jej rodzice zmarli, a ona była bardzo chora. W Taizé dziewczynka dorosła i wyzdrowiała. Nazywa się Maria. Kiedy miała pięć lat, pewnego dnia znaleźliśmy obrazek Matki Bożej z Dzieciątkiem, który ześliznął się za jakiś mebel. Ten obrazek bardzo do nas przemówił. To był znak, że Maryja i wszystkie mamy, które już są w niebie, wciąż są przy nas i przygarniają nas do siebie. Wy też możecie innym przypominać o Bogu. Jak to robić?

Możecie zaprosić tych, z którymi mieszkacie, by od czasu do czasu pomodlili się z wami w ciszy. Albo kiedy idziecie spać lub wychodzicie z domu, możecie poprosić rodziców czy kogoś starszego, by zrobił na waszym czole znak krzyża, znak Bożego błogosławieństwa. Z każdym z was chciałbym się modlić takimi słowami: „Boże, który nas kochasz. Tak bardzo chcielibyśmy zrozumieć, że to co dla nas najlepsze, buduje się przez proste zaufanie i nawet dziecko to potrafi”.  Brat Roger z Taizé

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.