publikacja 24.03.2012 13:43
Każdy chce znaleźć drogę do skarbu. Wszyscy szukają, ale nie wszyscy znajdują. Jednym z tych, który skarb znalazł, był Karol Wojtyła. Chyba gdzieś słyszeliście to imię? Już jako mały chłopiec wiedział, że największym skarbem jest KTOŚ, przed KIM nawet jego tata – szanowany, silny, odważny mężczyzna, wojskowy – każdego wieczora klęka.
Gabi Szulik
W każdą niedzielę prowadzi do NIEGO swoich synów, a w pierwszy piątek miesiąca przed NIM się spowiada. Pierwszy dzień II wojny światowej, 1 września 1939 roku, wypadł w piątek. Karol Wojtyła mieszkał już wtedy w Krakowie. Tego ranka biegł w stronę Wawelu. W górze słychać było niemieckie samoloty. Wszedł do katedry, rozejrzał się. – Dziwne – pomyślał. To się jeszcze nie zdarzyło. Nie było nawet staruszek, które przychodziły codziennie. Ksiądz proboszcz Figlewicz, znany Karolowi jeszcze z Wadowic, tak wspominał tamten poranek: „Naloty na Kraków wywołały popłoch wśród pracowników katedry tak, że nie miał mi kto posłużyć do Mszy św.
Nawinął się Karol, który przyszedł z Dębnik na Wawel do spowiedzi i komunii św. Był to akurat pierwszy piątek miesiąca, przez młodego polonistę pilnie przestrzegany. Utkwiła mi w pamięci ta pierwsza wojenna Msza wśród wycia syren i huku eksplozji. Czy ją dzisiejszy Ojciec Święty jeszcze pamięta?”. Pamiętał. Po wielu latach, w książce „Dar i tajemnica” już jako papież Jan Paweł II, pisał tak: „Szczególnie utkwił mi w pamięci dzień 1 września 1939 roku. Był to pierwszy piątek miesiąca. Przyszedłem na Wawel, aby się wyspowiadać”. Już wtedy Karol, jeszcze student polonistyki, wiedział, że kiedyś we Francji Jezus pokazał swoje zakrwawione i poranione serce świętej Marii Małgorzacie Alacoque (czytaj: alakok) i prosił, by ludzie Je czcili w każdy pierwszy piątek miesiąca.
Piszę do Was te słowa i myślę, że miałam szczęście. Nie pamiętam, żeby moja mama jakoś specjalnie przypominała mi o pierwszych piątkach miesiąca, o spowiedzi i o Mszy. Po prostu w pierwszy piątek zawsze szliśmy do kościoła. To było zupełnie normalne. Pamiętam też, że w kuchni – to było miejsce, gdzie najczęściej byliśmy razem – wisiał obraz Serca Pana Jezusa. Z obrazu patrzyły na nas spokojne i dobre oczy Pana Jezusa i pamiętam Jego rękę wskazującą na swoje Serce. I tu muszę się do czegoś przyznać. O pierwszych piątkach, o spowiedzi i o Mszy pamiętam do dziś, ale obraz gdzieś zniknął w szafach. Muszę go odnaleźć i zawiesić w domu w najlepszym miejscu. To moje postanowienie. Wy pewnie też macie dużo dobrych pomysłów i postanowień na początku nowego roku szkolnego. To bardzo dobrze, ale nawet same szóstki na świadectwie nie są tak wielkim skarbem, jak ten, który znalazł Jan Paweł II. Nie wiem, czy w Waszym domu jest zwyczaj spowiedzi i Mszy pierwszopiątkowych. Jeśli nie, to może warto go wprowadzić. Tędy prowadzi droga do skarbu.
Pozdrawia Was Gabi Szulik,
szczęśliwa, że zna drogę do skarbu.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.