Pół świata na szynach

Franciszek Kucharczak

|

MGN 07-08/2005

publikacja 24.03.2012 10:32

Kto lubi podróżować pociągiem, niech uda się do Moskwy. Tam, na dworcu Jarosławskim, niech kupi bilet do Nachodki i wsiada. W pociągu niech znajdzie swoje łóżko, rozgości się i rozkoszuje podróżą. Przyjemności starczy mu na tydzień.

Kolej Transsyberyjska jest najdłuższą trasą kolejową na świecie. Gdybyście z Moskwy pojechali w przeciwną stronę i pokonali taką samą odległość, zajechalibyście do… Nowego Jorku. Linia liczy sobie 9332 kilometry. Zaczęto ją budować ponad sto lat temu, bo ówczesny car Rosji Aleksander III stwierdził, że jego imperium jest w większości niedostępne.

Do nielicznych miast zagubionych w bezkresach Syberii nie prowadziły bowiem praktycznie żadne drogi. Żeby położyć szyny na niedostępnych terenach, do pracy zapędzono tysiące chłopów, żołnierzy, więźniów i zesłańców. W szczytowym okresie przy budowie pracowało prawie sto tysięcy ludzi. Wielu nie przeżyło tej katorgi.

Kolej jednak powstała, a podróż nią jest okazją do przeżycia jedynych w swoim rodzaju przygód. Gdy pociąg zatrzymuje się gdzieś w wiosce czy miasteczku, na podróżnych czekają już miejscowi. Jest okazja kupić gotowaną kurę, gorące kartofle, warzywa, owoce. Ale nie należy odchodzić za daleko, bo choć postój ma trwać pół godziny, pociąg może ruszyć szybciej i bez ostrzeżenia.

Maszynista może na przykład uznać, że jest spóźniony. Czas na tej trasie też jest zresztą dziwny. Kiedy spojrzysz na zegarek, może być, na przykład godzina 19.37 przed południem. To nie pomyłka! Linia kolei przecina bowiem osiem stref czasowych, ale w pociągu i na stacjach obowiązuje zawsze czas moskiewski.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.