Nie bój się Jezusa

Gabi Szulik

|

MGN 06/2005

publikacja 22.03.2012 15:52

Znam siostrę zakonną, która od bardzo wielu lat żyje w klauzurowym klasztorze sióstr karmelitanek. Klauzurowym, to znaczy zamkniętym. Nie chodzi o to, że na klucz zamkniętym, bo każdy zamyka swój dom na klucz. Chodzi o to, że siostra żyje w klasztorze zamkniętym kratą, która oddziela zakonnice od świata zewnętrznego. Można się z siostrami spotykać i rozmawiać, ale... przez kratę.

Gabi Szulik Gabi Szulik

 Siostry prawie wcale poza nią nie wychodzą. Owszem, spacerują, ale tylko po swoim ogrodzie, gdzie nikt inny nie może wchodzić. No, chyba że klasztorny pies albo kot. Znajomej siostrze zakonnej, gdy była jeszcze młodą dziewczyną Janką, Pan Jezus powiedział, żeby poszła do takiego właśnie klasztoru. Było to o tyle dziwne, że w domu wszyscy myśleli, że do klasztoru pójdzie siostra Janki, a nie ona. Janka lubiła być z ludźmi, miała dużo koleżanek, kolegów. Poza tym lubiła się modnie ubrać. Często przeglądała żurnale mody, żeby zawsze być na bieżąco. O zakonie ani myślała.

Nie bój się Jezusa   Opowiadała, że gdy widziała siostrę zakonną, przechodziła na drugą stronę ulicy, żeby przypadkiem nie dotknęło jej powołanie. A tu nagle ten głos. – Jak to? – myślała Janka – Ja mam pozwolić się zamknąć na całe życie? Zawsze w tym samym miejscu, z tymi samymi ludźmi i w dodatku ciągle w tym samym habicie. Przecież nie to chciałam w życiu robić! – buntowała się. Marzyła o pracy z młodzieżą albo o pisaniu książek. – To może przynajmniej do urszulanek pójdę, one prowadzą szkoły dla dziewcząt, mają kontakt z młodymi ludźmi – próbowała się Janka targować z Panem Bogiem. I nic. Ciągle słyszała ten głos. Tak jakby Jezus chciał jej powiedzieć wprost: „Albo wszystko, albo nic”. I w końcu zdecydowała, że spróbuje. Przecież nie od razu składa się w klasztorze ślub wieczysty. Od tego czasu minęło kilkadziesiąt lat. Janka została karmelitanką. Oddała Jezusowi wszystko. Całe swoje życie.

A On wcale go nie zabrał, tylko dał jej jeszcze więcej. Janka myślała, że straci kontakt ze światem, a tymczasem przekonała się, że do klasztoru codziennie przychodzą ludzie. By porozmawiać, by prosić o modlitwę. Myślała, że nie będzie mogła pisać, a w klasztorze napisała tyle książek, że chyba nie potrafi ich zliczyć. Przekonała się, że Jezus niczego nie zabiera. Przeciwnie, daje o wiele więcej. Kiedy obecny papież Benedykt XVI rozpoczynał swój pontyfikat, powiedział młodym podobnie jak Jan Paweł II: „Nie bójcie się otworzyć drzwi Jezusowi”.

A potem dodał mniej więcej tak: „Nie bójcie się, że jeśli pozwolicie Chrystusowi wejść do swojego wnętrza, to On zabierze coś z waszego życia. Nie bójcie się zrezygnować z czegoś wielkiego, jedynego w swoim rodzaju, co czyni życie tak pięknym. Nie bójcie się ryzyka niedostatku i pozbawienia wolności. Kto wpuszcza Chrystusa, nie traci nic z tego, co czyni życie wolnym, pięknym i wielkim. Tylko w tej przyjaźni otwierają się wielkie możliwości dla człowieka. Tylko w tej przyjaźni doświadczamy tego, co jest piękne i co wyzwala. Chciałbym z wielką mocą i przekonaniem powiedzieć wam, droga młodzieży, nie obawiajcie się Chrystusa! On niczego nie zabiera, a daje wszystko. Kto oddaje się Jemu, otrzymuje stokroć więcej”.

Ojciec Marcin w wywiadzie na 11 stronie powiedział, że Papież pokazuje właściwą drogę. I pokazał. Już w pierwszych słowach swojego pontyfikatu. Może rozśmieszyła Was jednogroszówka przykuta łańcuchem. Mnie też najpierw rozbawiła, ale potem, kiedy przypomniałam sobie historię karmelitanki i słowa papieża Benedykta XVI, pomyślałam, że to wcale nie jest śmieszne. Bo czasem tak się zachowuję, jakby jednogroszówka była dla mnie najcenniejsza na świecie.

Pozdrawia Was Gabi Szulik,
która wcale nie chce przykuwać się do grosika

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.