Straszna dziewczyna i róża

Franciszek Kucharczak

|

MGN 05/2005

publikacja 22.03.2012 15:28

Nie była grzeczną dziewczynką. Gdzie tam grzeczną – okropna była. Tak samo paskudna, jak jej sieroce dzieciństwo, które spędziła na ulicy. Normalni ludzie machnęliby na nią ręką. Na szczęście nie wszyscy na tym świecie są tacy „normalni”.

Straszna dziewczyna i róża

Cathy żyła jak zdziczałe zwierzątko. Jadła to, co ukradła albo wyżebrała. Czepiała się podejrzanych typów, z którymi włóczyła się po ciemnych zaułkach. Kiedy miała kilkanaście lat, wiedziała już prawie wszystko o tym, czego nie powinna była wiedzieć, a nie znała tego, czego potrzebowała jak powietrza: miłości. Któregoś dnia znaleźli ją ludzie z francuskiej Wspólnoty Błogosławieństw*. Przygarnęli ją taką, jaka była: niewychowaną, rozbrykaną i wulgarną. Była też chora, bo przy jej sposobie życia trudno było zachować zdrowie. „Zdecydowaliśmy, że będziemy ją kochać” – napisał potem założyciel Wspólnoty, brat Efraim. Nie było to łatwe. Cathy potrafiła wzruszać, ale i doprowadzać do wściekłości najcierpliwszych z cierpliwych. Rozdawała nie swoje pieniądze, robiła długi, które trzeba było spłacać, wszczynała awantury. Jej opiekunowie chcieli opowiedzieć jej o miłości Boga Ojca, bo tylko ona mogła ją uleczyć. – Ale jak to zrobić, skoro ona ojca nie miała? – zachodzili w głowę. Nie wymyślili nic innego nad to, że trzeba się modlić.

Zapachowy gość
Kiedyś Cathy uciekła. Była późna noc, gdy zatrzymała na autostradzie ciężarówkę. Kiedy ruszyli, kierowca włączył radio. Akurat nadawali program o synu marnotrawnym. W dziewczynę jakby piorun strzelił. Poczuła, że to o niej i dla niej. – Proszę się zatrzymać! Natychmiast! – krzyknęła. Jeszcze tego dnia była z powrotem w domu wspólnoty. Problemy jednak nie ustąpiły, nasiliły się za to dolegliwości zdrowotne. Cathy zamieszkała w pokoju małżeństwa Eweliny i Filipa. Wtedy zdarzyło się TO. Pewnej nocy drzwi same się otwarły. Wszyscy jednocześnie się obudzili i poczuli, że ktoś jest w pokoju. Dał się odczuć wyraźny zapach róż. Ewelina i Filip wyraźnie czuli, że niewidzialna postać zbliżyła się do łóżka Cathy. W tym momencie zapadli w sen. Rankiem Cathy w kółko opowiadała o swoim gościu. Z opisu jasno wynikało, że mogła to być tylko święta Teresa od Dzieciątka Jezus. Myślicie, że Cathy nagle się zmieniła? Niezupełnie. Dalej była rozbrykana i nikt nie był pewien, co jej strzeli do głowy. Nie poprawił się też jej stan zdrowia. Ale coś ważnego się z nią stało. Powiedziała Jezusowi, że chce powierzyć się Jego Miłości. A potem dała nura w pisma świętej Teresy. W krótkim czasie stała się w tej dziedzinie znawcą. Całymi godzinami siedziała nad książkami, a gdy coś ją specjalnie poruszyło, chodziła za współdomownikami i czytała im na głos. Kiedyś trafiła na fragment, w którym Teresa obiecała ludziom „deszcz róż”, czyli wyjednane u Boga łaski. Poprosiła brata Efraima o zgodę na sadzenie wokół domu róż na cześć świętej. Kiedy zgodę otrzymała, obsadziła każde wolne miejsce różanymi krzewami. Potem choroba przykuła ją do łóżka.

Zimowy kwiat
W grudniu 1979 roku brat Efraim przebywał w Paryżu. Cathy miała wtedy 21 lat. Którejś nocy jakimś nadprzyrodzonym sposobem odczuł, że dziewczyna umiera. Nie żyła już, gdy wrócił. Wszyscy domownicy płakali. Szybko jednak otrzymali pocieszenie. Jeden z rosnących przy kaplicy krzewów – tych zasadzonych przez Cathy – wypuścił wielką czerwoną różę. Widok jak nie z tego świata: dorodny kwiat w środku zimy, wśród padającego śniegu. Po pogrzebie brat Efraim porządkował rzeczy zmarłej. Znalazł wśród nich napisany dwa tygodnie wcześniej list. „Mój Panie i mój Boże, moje Wszystko i moja jedyna Nadziejo” – pisała Cathy. – „Mój ukochany Jezu, proszę Cię, przytul mnie do Twojego Serca… Nie potrafię żyć na tym świecie bez brzemienia rozpaczy, która mnie przygniata… Chcę wierzyć, że nie pozwolisz, aby szatan mnie pokonał. Błagam Cię o to, Panie, który możesz wszystko, który możesz wezwać mnie do Siebie natychmiast i wiem, że oczyścisz mnie, abym mogła znieść spotkanie z Tobą w Twojej Chwale… Panie przyznaj mi tę łaskę, abym mogła ofiarować braciom całą miłość, jaką chciałabym ofiarować Tobie… Spraw, abym kochała, kiedy nie czuję się kochana, gdy rośnie we mnie bunt, gdy nie wierzę w miłość innych do mnie… Spraw, abym widziała rzeczy przemijające i żyła tak, jakbyś miał wysłuchać mojej modlitwy dzisiejszego wieczoru, jakbym miała stanąć przed Tobą jeszcze dziś o zmierzchu…”.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.