Inny świat Lima

ojciec Józef Glinka SVD

|

MGN 05/2005

publikacja 22.03.2012 14:40

Lim nie wierzył w nic. Mało tego, palił krzyże, rozbijał figury zarówno katolickie, jak i chińskie. – To wszystko bzdury – mówił. – Gdzie macie jakiś dowód na istnienie Boga?

Inny świat Lima Budi, przyjaciel Lima, ze swoją żoną. To on namówił Lima do wyjazdu na rekolekcje, a potem został jego ojcem chrzestnym. fot. ojciec Józef Glinka SVD

Pewnego razu Budi, przyjaciel Lima, wybierał się na rekolekcje. – Pojedź ze mną, odpoczniesz – prosił. – Bzdury! Co ja tam będę robił? Wiesz, że w żadnego Boga nie wierzę. Nie namawiaj mnie na takie rzeczy! – protestował Lim. – Nie musisz brać udziału w rekolekcjach – Budi próbował namówić przyjaciela. – To piękne miejsce. Dużo świeżego powietrza, piękna przyroda. Ostatecznie przekonało Lima świeże powietrze. Okolica bardzo mu się spodobała. Tylko ci ludzie... Niby tacy jak on, w większości Chińczycy. Niby tacy zwyczajni. Jedni byli handlarzami, inni przedsiębiorcami.

A jednak... jacyś inni. – Czego oni tu szukają? – myślał Lim. – Podobno przyjeżdżają tu często, a tu przecież nie robi się biznesu. Któregoś dnia Lim postanowił pójść na spotkanie rekolekcyjne. Niewiele rozumiał z tego, co mówił ksiądz w brązowym habicie. Został jeszcze na adoracji. Tego już kompletnie nie pojmował. Jak można klęczeć tyle czasu w ciszy?... Następnego dnia modlitwa była inna. W sali zgaszono światła. Paliły się tylko świece. Ludzie głośno wypowiadali słowa modlitwy. Prosili, dziękowali, śpiewali kanony z Taizé. Nagle Lim zaczął płakać, potem szlochać.

Płakał do końca nabożeństwa. – Dlaczego płakałeś? – zapytał Budi, gdy wyszli z kaplicy. – Nie wiem – odpowiedział Lim. – Gdy wyście się modlili, ja mówiłem: „Boże, jeśli naprawdę istniejesz, daj mi jakiś znak”. I nagle ogarnął mnie taki spokój, szczęście, że nie mogłem wytrzymać. Nigdy czegoś takiego nie czułem. Płakałem ze szczęścia. Powiedz, co TO jest! Ja muszę TO poznać. Nie chcę już nigdy utracić tego szczęścia. Lim wrócił do domu odmieniony. Budi umówił go z księdzem, ten przekazał go katechecie. Lim nie opuścił żadnej katechezy.

– Chciałbyś przyjąć chrzest? – zapytał katecheta, gdy skończył się kurs. – Jeszcze nie. Jeszcze wiem za mało. Kto mi powie więcej o tych wspaniałych rzeczach? Katecheta skontaktował go znowu z księdzem. Lim chciał jak najwięcej wiedzieć o mszy św., o modlitwie, o Piśmie Świętym. Dopiero po roku zdecydował się przyjąć chrzest. Budi był jego ojcem chrzestnym. A po chrzcie Lim znowu płakał i płakał. – Budi, czy ty wiesz, co ja teraz mam w sercu? – pytał przyjaciela. – Takiego szczęścia nigdy nie czułem. Teraz widzę świat zupełnie inaczej.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.