Nie chcę się zestarzeć

Mędrzec Dyżurny

|

MGN 05/2005

publikacja 22.03.2012 14:35

Drogi Mędrcze Dyżurny. Mam na imię Magda i niedawno skończyłam 16 lat. Często zastanawiam się, co będzie, gdy dorosnę, zestarzeję się. Ja nie chcę jak większość ludzi zacząć myśleć inaczej, zmienić się, przestać cieszyć się każdym dniem. Czy to tylko należy do młodości? A co potem? Będę inna? Czy jest na to jakaś rada? Magda

Nie chcę się zestarzeć

Droga Magdo.
Nie ma obaw, że się zmienisz – jest pewność. Wszystko na świecie podlega zmianie, nawet kamienie. Takie jest prawo istnienia w czasie. Rozumiem jednak, że nie obawiasz się starości, tylko przeobrażenia w zrzędliwą staruchę, która wszystkim wszystko ma za złe. Oczywiście, ludziom zdarzają się i takie przemiany. Wydaje mi się, że najczęściej trafia się to właśnie tym, którzy nie chcą się zgodzić na zmianę. To ci, którzy nie chcą oddać zabawek, choć już minął czas, kiedy zabawa czegoś ich uczyła.

Ponieważ zabawki po latach używania tracą blask, więc dorosłe dzieciaki siadają obrażone i jęczą, jak to kiedyś było dobrze, a dzisiaj samo dziadostwo. Kiedyś powietrze było czystsze, chleb nie taki twardy, zęby lepiej się trzymały – no w ogóle sam miód. Kiedy się takich obserwuje, faktycznie można się zniechęcić do dojrzewania. Ale właśnie o to chodzi, że ci ludzie nie dojrzewają. Gdyby dojrzewali, z kwiatu, jakim byli w młodości, zmieniliby się w soczysty owoc, z którego byłby pożytek. Oni jednak nie chcą stać się owocem, bo tak się przywiązali do swojego „kwiatowego” wyglądu. Chuchają więc na siebie, przeglądają się w lustrze, obkładają maseczkami, robią liftingi i inne cuda. W efekcie pozostają kwiatami, ale nieubłaganie więdną.

Zrozpaczeni malują blaknące płatki na jaskrawe kolory, usztywniają drutem flaczejącą łodygę, ale przy świeżych kwiatach wyglądają coraz żałośniej. I coraz jaśniej dociera do nich, że są… no właśnie: bezowocni. Z uschniętego kwiatu nie ma żadnego owocu, żadnego pożytku, nawet popatrzeć przykro. Co zatem należy robić, żeby dojrzewać, a nie przejrzewać? Właściwie nic specjalnego: Pozwolić życiu się toczyć, nie liczyć lat i zmarszczek, nie gonić za miłością ani przed nią uciekać. Robić to, co Bóg zaplanował – bo w tym planie zawsze jest rozwój, dojrzewanie i owocowanie. Kto nie ucieka przed rzeczywistością, nie przejmuje się tym, na co nie ma wpływu. Wtedy jest spokojniejszy, a co za tym idzie, radośniejszy, a co za tym idzie… młodszy.

Są przecież tacy ludzie, i nie jest ich znowu tak mało, którzy dorośli, ale się nie zestarzeli. Z reguły są to ci, którzy nie myśleli w życiu o sobie, tylko o innych. Myślę, Magdo, że wcale ta młodość nie jest taka różowa, żeby warto się było jej kurczowo trzymać. Młodzi mają swoje utrapienia – i Ty też je masz. A dokładasz sobie niepotrzebnie jeszcze jedno: obawę o to, czy się nie zmienisz. Zmienisz się: na lepsze. Musisz tylko przestać myśleć o tym, czy będziesz miała coś z życia. Myśl o tym, czy życie będzie miało coś z Ciebie.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.