Kasia od zaraźliwego śmiechu

Joanna Kucharczak

|

MGN 05/2005

publikacja 22.03.2012 14:27

Wyobraźcie sobie, że ktoś was zaczarował. Hokus-pokus i okazuje się, że wasze ciało zupełnie was nie słucha. Chcecie iść, a tu jedna noga wznosi się do góry, a druga wierzga bez składu i ładu. Chcecie mówić „cześć”, a z ust wydobywa się „bdę, bdę”. Ręce młócą powietrze jak skrzydła wiatraka. Jedyne, co może w was „mówić” to oczy. No i jak wam? Co najmniej dziwnie?

Kasia od zaraźliwego śmiechu fot. Joanna Kucharczak

Taka sytuacja przydarzyła się Kasi Kretek. Późno wykryta choroba nie pozwoliła odczarować rozbrykanego ciała. Początkowo dawano jej tylko rok życia. Otrzymała jeszcze 15 lat. Oprócz cudu życia, dostała lawinowo zaraźliwy śmiech, niezwykłego nosa do wykrywania fałszu i litości oraz kosmiczną cierpliwość do znoszenia cierpień. Kiedy pierwszy raz zostawiono mnie z nią samą, obie byłyśmy stremowane. Postanowiłam opowiedzieć jej bajkę, ale nie byłam pewna, czy cokolwiek rozumie. Wydawało mi się, że słuchanie wymaga skupienia. A jak tu się skupić, kiedy cały organizm wije się w chaotycznych podrygach. Dopiero później dowiedziałam się, jak błyskawicznie kojarzy. Siedzieliśmy przy stole. Nagle jednej z opiekunek wpadła do herbaty kiełbasa z kanapki. Nikt tego nie zauważył, bo dyskusja była zażarta. Tylko Kasia omal nie pękła ze śmiechu.

Tereska od stukniętych
Kasia uwielbiała opowieści o świętej Teresce. Razem z siostrą Martą prosiły mamę Ewę: „Opowiedz o tym, jak Tereska była stuknięta”. Właśnie na roratach opowiadano życiorys tej świętej. Tam usłyszały po raz pierwszy o tym, jak mała Tereska tłukła głową w szczebelki łóżeczka wołając: „Mamo jestem stuknięta!”. Obie chciały ją poznać. Tereska stała się jej bliska także dlatego, że wiedziała, jak ludzie mogą dokuczyć. Kasia w kościele nie chciała siedzieć na inwalidzkim wózku. Stała, podtrzymywana przez rodziców. Wydawało jej się wtedy, że ludzie jakoś mniej się na nią gapią, a dzieci nie wyśmiewają. Kiedy trzeba było wybrać imię do bierzmowania, Kasia nie miała wątpliwości. Z wielkim wysiłkiem nakierowała swą rozbrykaną rękę na obrazek ze świętą Tereską. Ta święta wiedziała, że dla Boga nie trzeba robić specjalnych rzeczy. Można być nawet stukniętą. On sam robi wszystko najlepiej. Przyjaciółka w biedzie Kasia miała prawdziwą przyjaciółkę, Halinkę. – Dzięki Kasi nauczyłam się czytać z oczu, przyjaciele tak potrafią – śmieje się Halina. Oficjalnie, na koloniach była jej opiekunką. Pamięta, jak Kasia zadławiła się kiełbasą. Halinka okropnie się wtedy przestraszyła. Cudem wyciągnęła wędlinę z jej gardła. – No i co ty mi Kasiu narobiłaś! – denerwowała się. W odpowiedzi usłyszała salwę śmiechu. – Przecież to ty mi dajesz za duże kawałki – krzyczały roześmiane oczy. Czasem Halinka wypowiadała na głos to, co Kasia sama chciałaby powiedzieć, albo robiła to, co dziewczynka sama chciałaby zrobić. – Byłam jej rękami, jej głosem i tak jest do dzisiaj – wspomina opiekunka. Z tym, że teraz Kasia ma swój sztab dowodzenia w niebie. – Ja wiem, że ona mi tam wszystko załatwi – czarne oczy Halinki zachodzą mgłą wzruszenia. 

Cenny spadek
Przez szczebelki balkonu na parterze widać uśmiechniętą twarz Andrzeja. Ten pryszczaty drągal macha do mamy Ewy małym bukiecikiem. Jak w każdą sobotę, idzie na grób Kasi. Od jej śmierci minęło już pięć lat, a Kasia wciąż przyciąga dobrych ludzi. – Ja dzięki niej zobaczyłam, jak bardzo Bóg troszczy się o nas – poważnie patrzy mi w oczy mama Kasi. – Rok po jej śmierci jechaliśmy całą rodziną w Bieszczady – rozpoczyna opowieść ojciec chrzestny dziewczynki. W rozpędzonym samochodzie zepsuły się hamulce. Serpentyny wiły się jak wstążki. Kierowca bezskutecznie zatrzymywał samochód. Trzem pasażerom spociły się zaciśnięte dłonie. Nagle usłyszeli z ust taty krzyk-prośbę: „Kasiu! Pomóż!”. W następnej chwili bezpiecznie zatrzymali się w zacisznej dolince. – Po to moja córka jest w niebie, żeby z jej usług korzystać – śmieje się mama. Uczestnicy pogrzebu zapamiętali wyznanie księdza proboszcza. – Byłem jej kolegą – powiedział z dumą. – Kasia niby nic nie mogła dać, ale dała mi szansę, żebym był wreszcie dobry.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.