Zagrałam swoje marzenie

Katarzyna Migdoł-Rogóż

|

MGN 05/2005

publikacja 22.03.2012 14:04

Młoda amerykańska aktorka, Lindsay Younce, dostała rolę św. Teresy od Dzieciątka Jezus w filmie pod tytułem „Teresa”. Kiedy wybrano ją do filmu, nie wiedziała, że jej życie zmieni się zupełnie.

Zagrałam swoje marzenie Lindsay w roli świętej Teresy od Dzieciątka Jezus. Po prawej kadry z filmu „Teresa”. FOT. LUKE FILMS INC

Lindsay wychowała się w bardzo religijnym protestanckim domu. – Nigdy nie wątpiłam w Jezusa – opowiada – ale ciągle czegoś mi brakowało. Od dziecka marzyłam o aktorstwie, ale nie byłam pewna, czy można być aktorką i jednocześnie chrześcijanką. Marzenia o karierze aktorskiej okazały się silniejsze. Lindsay odłożyła poszukiwania w wierze i postanowiła grać we wszystkich szkolnych przedstawieniach. Gdy dowiedziała się o castingu do filmu o św. Teresie od Dzieciątka Jezus, postanowiła spróbować swoich sił. Dostała rolę rodzonej siostry świętej Teresy. Po kilku nagraniach reżyser zmienił zdanie. – Zagrasz świętą Teresę – powiedział. Lindsay z radości nie spała tej nocy.

Głos w kościele
O katolikach słyszała, że wierzą w Boga, ale często nie żyją po Bożemu. Wielu spotkała w szkole średniej. Zastanawiała się, jak jest naprawdę. Jako protestantka wiedziała, że wiarę można znaleźć tylko w Biblii. Zaczęła więc czytać Pismo Święte. Zaznaczyła te fragmenty, które mówiły o chrzcie i Eucharystii. Pewnego dnia postanowiła pójść do kościoła katolickiego. – Nie miałam pojęcia, jak się tam zachować – wspomina. – Ludzie wstawali, siadali, klękali, a ja siedziałam wystraszona z Biblią w torbie. Kiedy wyszłam, czułam, że chcę tam wrócić. Któregoś dnia, kiedy Lindsay modliła się w kościele, usłyszała słowa: „Jestem tutaj”. – Głos był tak wyraźny – opowiada – że spojrzałam w górę, wokół siebie, ale nikogo nie zauważyłam. Po chwili znów usłyszałam ten sam głos. Potem znowu i znowu. Teraz wiem, że to był Jezus, że chciał mi powiedzieć o swojej obecności w tabernakulum.

Różaniec z Internetem
Lindsay znalazła to, czego szukała. – Jezus dał mi pokój – mówi wzruszona. – Powiedział, żebym otworzyła serce na wiarę katolicką, a przynajmniej przyznała, że katolicy nie są tacy, jak mi się wydawało. Pierwszą katolicką świętą jaką poznała Lindsay, była siostra Faustyna. Przez nią poznała Maryję. Młodą Amerykankę zaskoczyło, że święta rozmawiała z Jezusem, że modliła się do Matki Bożej. – Ja też chciałam odmawiać różaniec – opowiada – ale nie wiedziałam, jak to się robi. W końcu pomyślałam o... Internecie. Wrzuciłam do wyszukiwarki pytanie: „Jak odmawiać różaniec?” i otrzymałam linki do wielu stron. Z elektronicznym „Zdrowaś Maryjo” w tle Lindsay zaczęła modlić się na różańcu. – Bałam się tylko, że do pokoju wejdzie mama albo tata – wspomina. – O tym, że chcę zostać katoliczką powiedziałam im dopiero w ostatniej klasie szkoły średniej. Pierwsze spotkanie Lindsay codziennie była na mszy, mimo że rodzice zabronili jej chodzić do kościoła. Nie mogła też przyjmować komunii. Pewnego dnia, zobaczyła mnóstwo samochodów policyjnych i karetek przy kościele. – Byłam pewna, że ktoś umarł – opowiada. – Co się okazało? Do parafii przywieziono relikwie św. Teresy od Dzieciątka Jezus. Nie wiedziała, o co chodzi, a słowo „relikwie” mocno ją przestraszyło. Weszła jednak do kościoła, jakiś starszy pan wytłumaczył, co się dzieje i podczas mszy św. Lindsay adorowała relikwie. To było jej pierwsze spotkanie z Małą Teresą. – Bałam się tylko, że wychwycą mnie kamery telewizyjne i rodzice zobaczą mnie w wiadomościach, a nie chciałam, żeby się o tym dowiedzieli. Nie pokazano mnie w telewizji. Widocznie Jezus zaplanował mój debiut filmowy na później – śmieje się Lindsay. Po tym pierwszym spotkaniu, jak mówi Lindsay, Mała Teresa przyprowadziła mnie na plan filmowy o niej samej. – To nie była tylko rola, to było nawrócenie – dodaje.

Spełnione marzenia
Dzisiaj Lindsay jest piękną i szczęśliwą dwudziestolatką. – Prawdziwe życie rozpoczęłam 31 maja 2001 roku – opowiada. – W ciągu godziny otrzymałam trzy sakramenty: chrzest, bierzmowanie i komunię. Przyjęłam imiona: Faustyna Teresa. Chcę, tak jak święta Teresa od Dzieciątka Jezus, iść małą drogą za Jezusem. Kochać Go w małych, zwyczajnych sprawach. Modlę się, by ludzie dowiedzieli się o Bożym miłosierdziu, o miłości, którą sama otrzymałam przez św. Faustynę i św. Teresę. Chcę, by ludzie znali Jezusa. Trzeba światu pokazać, że Kościół katolicki jest zbudowany na Chrystusie i na niczym innym. Dzięki filmowi „Teresa” spełniło się jeszcze jedno marzenie Lindsay. Wraz z ekipą filmową pojechała do Rzymu, by film o Małej Teresie pokazać Ojcu Świętemu. – Papież mi pobłogosławił, a ja jestem pewna, że idę właściwą drogą – mówi szczęśliwa aktorka.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.