Lepiej załatwić kardynała

Franciszek Kucharczak

|

MGN 04/2005

publikacja 22.03.2012 00:00

Był czwartkowy wieczór 11 listopada 1993 roku. „Kardynał Joseph Bernardin, katolicki arcybiskup Chicago, został oskarżony o nadużycia seksualne” – usłyszeli w wiadomościach mieszkańcy Stanów Zjednoczonych.

Lepiej załatwić kardynała „Kardynał Joseph Bernardin, katolicki arcybiskup Chicago

Wiadomość natychmiast obiegła świat. Dla wielu był to grom z jasnego nieba, bo liczący 65 lat kardynał Bernardin był bardzo szanowanym duchownym. Okazało się, że oskarżenie wniósł Steven Cook, mieszkaniec Filadelfii, już wtedy chory na AIDS. – Kiedy byłem klerykiem w Cincinnati, przyprowadzono mnie do pokoju arcybiskupa Bernardina, a potem on się do mnie dobierał – opowiadał Cook.

Historia z sufitu
Kardynał był wstrząśnięty. Nie miał pojęcia, dlaczego ktoś oskarża go o tak obrzydliwy czyn, skoro jest całkowicie niezgodny z prawdą. Z okna swojego pokoju obserwował wzrastający tłum dziennikarzy. Modlił się. Gdy ściskając w ręku różaniec rozważał tajemnicę cierpienia Jezusa w Ogrójcu, uświadomił sobie jaśniej mękę Zbawiciela. „Teraz naprawdę pojąłem ogrom bólu, który spadł na Ciebie tamtej nocy” – zapisał w pamiętniku. Kiedy wstał z kolan, wiedział, co robić. – Po prostu będę mówił prawdę – zdecydował. Postanowił wystąpić przed kamerami. W ciągu kilku dni jasno i szczerze odpowiadał na pytania dziennikarzy. – Czy ksiądz prowadzi aktywne życie seksualne? – zapytał go jeden z nich. – Zawsze żyłem w czystości i celibacie – odpowiedział spokojnie kardynał. Kiedy uczciwy człowiek mówi prawdę, inni ludzie po pewnym czasie zaczynają to wyczuwać. Tak było i wtedy. – Wiemy, że ksiądz kardynał mówi prawdę, ale musimy zadawać te pytania. To nasz zawód – powiedział jeden z korespondentów obecnych na konferencji prasowej.

Afera na cienkich nogach
W sądzie federalnym w Cincinnati rozpoczął się proces. Wtedy okazało się, że oskarżyciele nie mają żadnych sensownych dowodów rzekomego przestępstwa. Steven Cook przyznał, że o całej historii „przypomniał” sobie w czasie seansu hipnotycznego. Wyszło na jaw, że kobieta, która go hipnotyzowała, jest „fachowcem” po kilkugodzinnym kursie hipnozy. Zdjęcie, które miało być dowodem bliskiej znajomości Cooka z kardynałem, okazało się zwykłym grupowym zdjęciem seminarzystów z arcybiskupem. Książka, którą Steven Cook rzekomo dostał od Bernardina, nie miała żadnej dedykacji. I co jeszcze? – Nic. Wielka afera na cieniutkich nóżkach. Po trzech miesiącach od wybuchu sensacji Steven Cook wycofał oskarżenie. Kardynał nie świętował triumfu. Żal mu było człowieka, który go oskarżył. Wyczuwał, że to nie on wymyślił całą aferę. Uważał, że Steven jest jak zagubiona owca, więc on, jak pasterz, musi ją odszukać.

Spotkanie z oszczercą
Spotkał się z matką Cooka. – Syn bardzo chciał z księdzem kardynałem porozmawiać – wyszeptała wzruszona kobieta. W grudniu 1994 roku doszło do spotkania. Steven Cook poprosił kardynała o przebaczenie krzywdy. – Nie mam do ciebie żalu – zapewnił hierarcha. „W całym życiu kapłańskim nie byłem nigdy świadkiem równie głębokiego pojednania” – napisał później o tamtym wydarzeniu. W czasie spotkania Cook opowiedział, jak było naprawdę. Rzeczywiście, w czasach seminaryjnych został wykorzystany seksualnie. Po latach spotkał adwokata, który powiedział mu, że można by na tej podstawie uzyskać sporo pieniędzy z tytułu zadośćuczynienia. Radził oskarżyć kardynała, bo „łatwiej będzie uzyskać pieniądze od Kościoła”. Znalazło się paru „życzliwych”, którzy tak nastawili Cooka, że w końcu sam uwierzył w kłamstwo. Kardynał, na prośbę ciężko już chorego Cooka, odprawił za niego Mszę i udzielił namaszczenia chorych. Obaj stali się przyjaciółmi. Rok później Steven umarł. Miał 30 lat. Przed śmiercią przysłał kardynałowi serdeczny list ze słowami wsparcia, gdy okazało się, że duchowny jest chory na raka. W listopadzie 1996 roku kardynał Bernardin podążył do nieba za swoim dawnym prześladowcą.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.