Błogosławiona Marianna Biernacka

MGN 03/2005

publikacja 20.03.2012 18:52

Biernaccy spali jeszcze, gdy do drzwi ich domu załomotało dwóch niemieckich żołnierzy. Wzburzenie biło z ich twarzy. Chcieli zemsty za śmierć niemieckiego policjanta zamordowanego kilka dni temu przez polskich partyzantów.

Błogosławiona Marianna Biernacka

 Na liście aresztowanych mieszkańców wioski znaleźli się też młodzi Biernaccy. – Boże, przyszli po nas! – krzyknęła Anna. – Mąż otworzył okno, jakby chciał wyskoczyć. Jeden z Niemców od razu wycelował w niego karabin – opowiadała potem. – Kula przeleciała pod łóżeczkiem, w którym spała nasza dwuletnia córka, Gienia. Niemcy weszli do domu.

– Ubierać się i wychodzić! – wrzasnął jeden. Anna posłusznie zrobiła, co kazali. Wzięła dziecko i chciała wyjść. Wtedy z sąsiedniego pokoju wyszła Marianna, teściowa Anny. – Panowie, nie zabierajcie jej! – prosiła. – Ona będzie rodzić dziecko. Darujcie jej! Ja pójdę za nią. Sołtys przetłumaczył słowa Marianny.

Żołnierze zgodzili się na zamianę. Annie kazali się odsunąć, a zabrali jej męża i teściową. Aresztowanych zaprowadzono na rynek. Wszyscy mieli się położyć twarzą do ziemi. Niemcy nie od razu ich zabili. Najpierw wywieźli do więzienia w Grodnie, a po kilku tygodniach rozstrzelali na Białorusi, w Naumowiczach.

Anna żyje do dzisiaj w Lipsku, w domu swej świętej teściowej. Ma 89 lat. Sześć lat temu uczestniczyła w uroczystościach w Rzymie. Papież ogłosił wtedy, że Marianna jest błogosławiona. Bardziej życzyła życia synowej i jej nienarodzonemu dziecku niż sobie.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.