Błogosławiona Karolina Kózkówna

MGN 03/2005

publikacja 20.03.2012 18:07

Listopadowy poranek nie zapowiadał niczego nadzwyczajnego. Tyle tylko, że we wsi pojawiło się więcej żołnierzy niż zwykle. Ale nikogo to specjalnie nie zdziwiło, bo od kilku miesięcy trwała I wojna światowa. Mama Karoliny jak zwykle wychodziła do kościoła na poranną mszę.

Błogosławiona Karolina Kózkówna

– Tak się dzisiaj czegoś boję. Pójdę z tobą – prosiła Karolina. – Zostań – uspokajała mama. – Jest tata i siostry, a jak przyjdą żołnierze, dasz im chleb i jajka. Mama wyszła, a Karolina zaczęła przygotowywać śniadanie. Za chwilę miał wrócić z obory tata. Nagle do domu wtargnął rosyjski żołnierz. Wystraszone dzieci pobiegły po ojca. – Może jesteście głodni? – tata zaproponował śniadanie.

Żołnierz nie tym był zainteresowany. Pytał o wojsko austriackie. Tymczasem Karolina próbowała się wymknąć, ale intruz zablokował drzwi. – Ładna jesteś. Ty mi pokażesz drogę – szepnął złowieszczo i wyprowadził z domu Karolinę. A potem popędzał dziewczynę przed sobą.

W pewnej chwili zaczęła uciekać. Tego żołnierz się nie spodziewał. Wpadł w szał. Dogonił Karolinę i uderzył szablą w głowę. Dziewczyna zasłoniła twarz. Wtedy padł drugi cios, który rozerwał jej rękę od łokcia po nadgarstek. Nie dała za wygraną. Uciekała przez zarośla. Gdy szabla rozcięła jej nogę pod kolanem, traciła siły coraz bardziej.

Kolejny cios zranił ją poniżej głowy, od szyi po prawą pierś. Ostatnie pchnięcie Karolina dostała w gardło. Ten cios był śmiertelny. Karolina Kózkówna miała tylko 16 lat. We wsi wszyscy byli przekonani, że Karolina pozwoliła się zabić, byle tylko nie popełnić grzechu nieczystego. Młodzi ludzie z Ruchu Czystych Serc /czyt.: „Mały Gość” nr 4/2004/ wybrali Karolinę za swoją patronkę.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.