Niebezpieczne pułapki

Gabi Szulik

|

MGN 03/2005

publikacja 20.03.2012 00:42

W tym numerze „Małego Gościa” jest rachunek sumienia dla odważnych. A odważny jest nie ten, kto się nikogo nie boi, ale ten, kto CHCE Panu Bogu pokazać twarz, czyli chce się przyznać, jaki jest naprawdę. Jeśli skorzystacie z „małogościowego” rachunku, spełnicie pierwszy warunek spowiedzi.

Gabi Szulik Gabi Szulik

W niedzielny majowy wieczór wokół księdza Jana Bosko, jak co dnia, zebrali się zaniedbani chłopcy z ulic i zaułków Turynu. Ksiądz zorganizował dla nich dom – „oratorium” – w którym chłopcy mogli zamieszkać razem z nim. – Pragnę wam opowiedzieć sen, który głęboko przeżyłem – zaczął swoje „słówko na dobranoc” ksiądz Jan. – Jakaś postać powiedziała d o mnie: „Wstań i chodź za mną”. W milczeniu podążałem za nią. Weszliśmy na szeroką, piękną i doskonale wybrukowaną drogę. Na pierwszy rzut oka wydawała mi się równa i wygodna. Bardzo szybko zauważyłem jednak, że prawie niedostrzegalnie biegnie ku dołowi. Schodząc, uświadomiłem sobie, że wielu chłopców z oratorium i inni, nieznani mi chłopcy, szli za mną.

Nagle zobaczyłem, że co chwila któryś z nich upadał na ziemię. „Dlaczego ci chłopcy upadają?” – zapytałem mojego p r z e - wodnika. „Przypatrz się dokładniej” – odparł. Dookoła ujrzałem pułapki – ksiądz Bosko opowiadał dalej coraz bardziej zainteresowanym chłopcom. – Jedne były na samej ziemi. Inne na wysokości oczu, a wszystkie doskonale zamaskowane. Chłopcy, nieświadomi niebezpieczeństwa, wpadali w sidła. Potykali się o nie i przewracali na ziemię. Jeśli czasem któremuś udało się stanąć na nogi, jakaś niewidzialna siła ciągnęła ich ku otchłani. Sidła, ukryte tuż przy ziemi, trudno było zauważyć, bo miały delikatne i cieniutkie nitki niby pajęczyna. Wydawało się, że są kruche i niegroźne. Ku mojemu zdziwieniu jednak, każdy z chłopców, który się w nie zaplątał, upadał na ziemię. „Kto ich powala na ziemię?” – zapytałem. „Podejdź bliżej, a zobaczysz” – powiedział przewodnik. Podniosłem jedną z pułapek i silnie pociągnąłem. Nie było to proste. Zacząłem się mocować. Nie wiem, kiedy sam uwikłałem się w sidła. Upadłem i czułem, że lecę w dół.

Znalazłem się u wejścia do olbrzymiej, strasznej czeluści. Po chwili ukazał się ogromny i ohydny potwór. Trzymał w szponach sznur, do którego przyczepione były wszystkie sidła. To on ściągał w dół tych, którzy w nie wpadli. Nie będę mierzyć moich sił z jego, pomyślałem. Na pewno bym przegrał. Zwyciężę go znakiem krzyża i aktami strzelistymi. Wróciłem do przewodnika. „Już teraz wiesz, kto to jest?” – zapytał. „Tak, doskonale wiem. To szatan!”. W oratorium było cicho, jak makiem zasiał. To dobrze, bo opowiadanie robiło się coraz ciekawsze. – Gdy bardziej przyjrzałem się sidłom – mówił powoli ksiądz – zobaczyłem, że każde z nich ma napis: PYCHA NIEPOSŁUSZEŃSTWO ZAZDROŚĆ NIECZYSTOŚĆ KRADZIEŻ OBŻARSTWO LENISTWO ZŁOŚĆ i jeszcze inne. Rozejrzałem się wokół, żeby sprawdzić, który grzech najczęściej usidla chłopców. Okazało się, że najbardziej niebezpieczne, to NIECZYSTOŚĆ, NIEPOSŁUSZEŃSTWO i PYCHA. Rozejrzałem się jeszcze dokładniej wokoło i zobaczyłem między sidłami rozrzucone noże. Dzięki nim można było się uwolnić. Jedne, dość wielkie, symbolizowały rozmyślanie. Te bez trudu niszczyły pychę. Inne, nieco mniejsze, oznaczały czytania duchowe.

Niebezpieczne pułapki   Dwa specjalne miecze oznaczały nabożeństwo do Najświętszego Sakramentu, czyli przede wszystkim częstą Komunię Świętą i nabożeństwo do Matki Bożej. Obok noży leżał młotek, czyli spowiedź. Na kilku mniejszych nożach widać było napisy: „Nabożeństwo do św. Józefa”, „...do św. Alojzego” i do innych świętych. Za pomocą tych środków wielu chłopców, którzy chcieli, mogli się uwolnić z tej poniżającej niewoli. – Chwała Bogu! – odetchnęli chłopcy w oratorium. Ja też. Chwała Bogu, że porozrzucał te noże. Ale najpierw trzeba wziąć młotek, czyli pójść do spowiedzi i wybić z głowy i z serca wszystkie grzechy. Gdy ksiądz Bosko widział, że któryś chłopiec chodzi smutny, wołał go do siebie i pytał: „Co ci dolega?”. Często były to wyrzuty sumienia i wtedy ksiądz wysyłał go do spowiedzi.

Często powtarzał swoim chłopcom: „Róbcie wszystko, co chcecie, byleście nie grzeszyli”. W tym numerze „Małego Gościa” jest rachunek sumienia dla odważnych. A odważny jest nie ten, kto się nikogo nie boi, ale ten, kto CHCE Panu Bogu pokazać twarz, czyli chce się przyznać, jaki jest naprawdę. Jeśli skorzystacie z „małogościowego” rachunku, spełnicie pierwszy warunek spowiedzi. Dzięki temu będziecie wiedzieli, za co żałować. To drugi warunek. Następny krok – to postanowienie poprawy. To znaczy, że trzeba wybrać odpowiedni nóż, albo więcej noży, na niewidzialne nici zła, które ciągnęły nas w dół. Proponuję wybrać przynajmniej jeden. Najlepiej ten, który oznacza częstą Komunię. To stuprocentowy sposób na szatana i jego pokusy.

Pozdrawia Was Gabi Szulik,
która podczas Wielkiego Postu
bardzo chce wyplątać się z sideł

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.