Tata każe mi grzeszyć

Mędrzec Dyżurny

|

MGN 02/2005

publikacja 19.03.2012 22:09

Drogi Mędrcze Mój tata trochę pije. Moje urodziny zawsze kończyły się nieciekawie, ale sprawa jest o coś innego. On sprzedaje alkohol swoim znajomym i jeżeli nie ma nikogo w domu, to ja muszę, bo inaczej może mi się dostać.

Tata każe mi grzeszyć

Owszem mogę nie otwierać drzwi, ale jak ten ktoś przyjdzie drugi raz i powie: „Ach, byłem u ciebie, ale nikogo nie było”, to będę miał… I nie wiem, czy to jest grzech ciężki, że sprzedaję komuś ten alkohol. Ja strasznie jestem „uczulony” na pijaństwo i pijaków – mam 17 lat i od pierwszej Komunii św. nie piję. Andrzej

Drogi Andrzeju
Nie chcę odpowiadać Ci stanowczo, że jest tak lub siak, choćby dlatego, że to nie ja poniosę skutki podjętych przez Ciebie działań. Pozwól, że napiszę to, co wydaje mi się, że bym zrobił na Twoim miejscu. Myślę, że żadna sytuacja nie zwalnia od myślenia o tym, co jest dobre dla drugiej osoby. A co może być dobre dla Twojego ojca? Hm, na pewno nie to, że pije. Pewnie, że sam nie jesteś w stanie tego zmienić, ale może to zrobić Bóg w odpowiedzi na Twoje zaufanie i ofiarę. Może na przykład sprawić, że któregoś dnia ojciec zastanowi się, dlaczego syn ciągle odmawia rozprowadzania wódki i to mimo robionych mu za to awantur. Może pomyśleć: „Widocznie ma jakiś ważny powód?”. Bo, Andrzeju, właśnie po tym poznaje się, że coś ma dla nas wartość, jeśli jesteśmy gotowi za to zapłacić. Im więcej zapłacisz, tym lepiej świadczysz o tym, za co płacisz.

Właśnie tak rozwinął się Kościół – na krwi ludzi, którzy pokazali, że to, w co wierzą, jest więcej warte niż życie. Świadkowie ich męczeństwa musieli zadać sobie pytanie: „Co oni mają aż tak cennego, że nie oddadzą tego nawet stojąc przed wygłodniałymi lwami?”. A za co oni ponieśli męczeństwo? – Bo nie chcieli wyprzeć się wiary. Każdy grzech jest jakimś wyparciem się wiary. Bez wątpienia upijanie się i prowadzenie „meliny” jest grzechem, ale to nie jest Twój grzech, tylko ojca. Tu dochodzimy do kwestii, czy Ty grzeszysz, jeśli w obawie przed ojcem uczestniczysz w jego procederze.

Uczestniczysz w jakimś stopniu – bo sam tego nie chcesz i robisz to pod przymusem. Pytanie tylko (ja tego nie wiem), jaki to przymus. Jeśli taki, że naprawdę nie możesz się sprzeciwić, to nie masz grzechu. Ale co Ci grozi w wypadku odmowy? Piszesz, że „będziesz miał...”. Ale co? Pobije Cię? Na pewno będzie awantura. Ale może dałoby się ojcu spokojnie wyjaśnić, dlaczego nie godzisz się na to, co Ci każe robić? Tego też nie wiem, ale na spokojnie można wiele rzeczy ustawić. Może nawet nie trzeba czekać na awanturę, tylko wcześniej rzeczowo przedstawić swój pogląd na sprawę. Jedno jest pewne – i sam to wiesz – że nie obowiązuje Cię synowskie posłuszeństwo, kiedy w grę wchodzi grzech.

Czyli, że żaden rodzic nie ma prawa nakazywać dzieciom tego, co jest grzechem. Ty jesteś już prawie pełnoletni, więc dorośli muszą się z Tobą liczyć. Myślę, że współczesna mdłość wiary większości ludzi bierze się z tego, że w jej obronie mało kto chce cierpieć, o umieraniu już nie mówiąc. Nie ośmielę się tego osądzać, każdy ma swoje sumienie. Chcę jednak zwrócić Twoją uwagę na fakt, że to TWOJE sumienie buntuje się przeciw przechodzeniu do porządku nad tym, co złe i nad udziałem w tym. I powiem Ci jedno: masz bardzo dobre, zdrowe sumienie. Myślę, że w Twojej sytuacji powinieneś zadać sobie pytanie, co jest prawdziwą miłością wobec ojca – godzenie się na to, żeby grzeszył, czy cierpienie z powodu sprzeciwu wobec jego grzechu. Bo w tym wszystkim właśnie ojciec jest najbardziej biedny i potrzebujący pomocy. Może Bóg wzywa Cię, żebyś dla niego pocierpiał?

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.