Mame maki

MGN 02/2005

publikacja 19.03.2012 22:07

– Popielec kojarzy mi się ze smutkiem i ciemnym kościołem – pisze nasza stała korespondentka z Japonii, siostra Bernarda Pitak, misjonarka ze Zgromadzenia Sióstr Opatrzności Bożej.

Mame maki

Kiedy siostra Bernarda mieszkała jeszcze w Polsce, jako mała dziewczynka, razem z innymi przychodziła do kościoła w środę popielcową wieczorem, aby na mszy ksiądz posypał popiołem jej schyloną głowę. – Nie rozumiałam słów, które wtedy wypowiadał kapłan – wspomina – ale czułam, że trzeba być coraz lepszym człowiekiem.

Gdy jako siostra zakonna przyjechała do Japonii, spotkała się ze zwyczajem MAME MAKI, który obchodzi się 3 lutego. Już od wieków w Japonii, każdej wiosny – gdy zaczynała budzić się przyroda, gdy zimowa pora przechodziła w wiosnę – obchodzono MAME MAKI, czyli rzucanie fasoli. – Wieczorem dzieci razem z domownikami zakładają najpierw zrobione wcześniej maski – opowiada siostra – a potem rzucają małą parowaną fasolą. Maski to sy mbol diabła, którego trzeba koniecznie wyrzucić z domu i z serca.

A fasola ma przypominać o tym, że trzeba oczyszczyścić serce ze złych czynów, myśli i pragnień. I tak rzucając w siebie nawzajem, mówią: „ONI WA SOTO FUKU WA UCHI”. To znaczy: „Zło na zewnątrz, dobro do środka”. To takie robienie porządku w swoim sercu.

– W przedszkolu, jak uczy stary zwyczaj, również zakładamy maski, rzucamy fasolą, bawimy się i oczyszczamy swoje serca – pisze w liście siostra Bernarda. Dzieci obiecują, że będą grzeczne i razem zgodnie, przyjaźnie pomagając sobie, będą starać się być lepsze. Chociaż rówieśnicy z Japonii nie znają Pana Jezusa i Jego nauki o Miłości, to zawsze na początku lutego zwyczaj MAME MAKI przypomina mi Popielec.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.