Dostałem list

MGN 01/2005

publikacja 19.03.2012 11:49

Sądy z sondy

Magdalena Piekorz   Magdalena Piekorz
reżyser filmowy
fot. AGENCJA GAZETA
Magdalena Piekorz
reżyser filmowy

Dostałam w swoim życiu kilka ważnych i wartościowych listów. Przychodziły zawsze w trudnej dla mnie chwili. Były wtedy wsparciem. Pierwszy ważny list dostałam od mojego profesora z liceum, od pana Władysława Jacka Żywota. Napisał, że powinnam absolutnie dążyć do tego, co chcę w życiu osiągnąć, wierzyć w swoje marzenia i nie bać się ich realizować. Ten list obudził we mnie odwagę w wyrażaniu siebie.

Nigdy mu tego nie zapomnę. Ostatnio dostałam list od dziewczyny, która napisała, że w moim filmie „Pręgi” odnalazła historię swojego życia, że ten film pomógł jej zrozumieć własnego ojca. I jeszcze jeden list, który nie dotarł do mnie, ale był zamieszczony w gazecie.

Również pisała dziewczyna. Mogę zacytować fragment, bo noszę go przy sobie: „Jeśli film może być terapią, to właśnie ją przeszłam. Jeśli istnieje przebaczenie, to już chyba przebaczyłam, choć dalej boli. Wszystkim, którzy mieli trudne dzieciństwo, polecam film „Pręgi”.

Po jego obejrzeniu mam wrażenie, że Pan Bóg też postawił kropkę na moim dzieciństwie. Wypłakałam się i pomyślałam, że wielu ludzi miało podobnie jak ja. A teraz jest już dobrze”. Ten list mną wstrząsnął. Popłakałam się, kiedy go przeczytałam. Takie listy dają mi wiarę, że to, co robię, jest ważne i słuszne.

 


Jerzy Kisielewski   Jerzy Kisielewski
prezenter telewizyjny
fot. PAT
Jerzy Kisielewski
prezenter telewizyjny

Jeśli dostaję list, to wiem, że ktoś poświęcił mi czas, że chce wymienić ze mną myśli, że ma dla mnie ciepłe uczucia. Takie listy mam i przechowuję. Są bardzo cenne. Kiedyś poznałem pana, który był autorem zdjęć Ojca Świętego z czasów przedwojennych.

W 1939 roku Karol Wojtyła przebywał na Ukrainie, na wojskowym obozie uniwersyteckim. Z tego czasu zostały jego słynne zdjęcia w mundurze wojskowym. Fotograf nazywał się Gatti Kostial. Pomagałem mu skontaktować się z prasą zagraniczną, która bardzo chciała mieć te zdjęcia. Później przez kolejne lata dostawałem od niego bardzo ciepłe listy z życzeniami świątecznymi. Bardzo je sobie ceniłem i cenię.

Chociaż nie widywaliśmy się, utrzymywaliśmy ze sobą więź listowną. Za każdym razem, gdy dostawałem kolejny list, ta jego niesamowita historia, kiedy robił Karolowi Wojtyle zdjęcia, wracała do mnie. Niestety w pewnym momencie listy się urwały. Domyśliłem się, że Gattiego nie ma już wśród nas.

Tylko jedna rozmowa zaowocowała tym, że przez tyle lat pamiętaliśmy o sobie właśnie przez listy. A tak naprawdę, to chciałbym dostawać więcej listów niż esemesów. Nawet listy elektroniczne, czyli maile, mają w sobie coś chłodnego. List napisany własnoręcznie jest dla mnie bardzo cenny. Nie musi być perfumowany. Ważne, żeby by

 

 


Teresa Lipowska   Teresa Lipowska
aktorka
fot. PAT
Teresa Lipowska
aktorka

Uważam, że w liście można czasem przekazać więcej niż wprost, słowami. Zdarza się, że człowiek albo się wstydzi, albo nie potrafi powiedzieć tak, jakby chciał.

A kiedy siada nad listem, może chwilę pomyśleć, coś zmienić, może spokojnie wyrazić to, co chce. Takich wartościowych listów dostałam w swoim życiu kilka.

Te, które są dla mnie bardzo ważne, przechowuję. Trudno wskazać jeden, najważniejszy. Wspominam listy od moich rodziców, którzy mieszkali w Łodzi, a ja w Warszawie.

W chwilach trudnych ich listy podtrzymywały mnie na duchu. Dzięki nim czułam, że rodzice są blisko.

Przecudowne listy dostałam od męża. Po tylu latach pisze w nich do mnie tak, jakbym miała 18, a on 19 lat.

Dostaję też czasem krótkie karteczki, można powiedzieć liściki, kiedy na scenę ktoś przysyła mi kwiaty. Czasem są one przepiękne i również dla mnie ważne.
 

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.