publikacja 18.03.2012 15:03
Jak działa w moim życiu Maryja? Oj, musiałbym pisać i pisać, i pisać. Nie starczyłoby „Małego Gościa”. Dlatego opowiem dwie krótkie historyjki...
Marta, która tańczyła w brzuchu mamy, kiedy modliła się za nią Matka Boża fot. MARCIN JAKIMOWICZ
Jasiu Chrzciciel tańczy
Albo inna historia. Gdy spodziewaliśmy się pierwszego dziecka, żona ciągle męczyła mnie pytaniem: „Widzisz, jak mi się brzuch rusza?”. Coś tam się ruszało, ale niewiele. Od pewnego czasu siedziała w nim mała Marta. Kiedyś, gdy wróciłem do domu, zobaczyłem załamaną żonę. – Co się stało? – pytam. – Od kilku dni nie rusza mi się brzuch. A może nasze dziecko nie żyje? – zamartwiała się żona. I wtedy naszła nas myśl (lepiej późno niż wcale): „A może oddać nasze dziecko pod opiekę Maryi?”. – Prosimy Cię, Matko, połóż swe dłonie na główce naszego dziecka i pomódl się nad nim... – prosiliśmy. I wtedy… brzuch Doroty dosłownie oszalał. Dziecko zaczęło w nim skakać jak piłeczka. To techno-party trwało dość pokaźną chwilę. Nas oczywiście zamurowało.
Opowiedziałem o tym znajomemu zakonnikowi: – Dziecko jakby tańczyło – mówiłem przejęty. A on zaczął się strasznie śmiać. – Powiedziałeś: „Tańczyło?”. Kiedy Maryja (w ciąży) udała się wysoko w góry do Elżbiety (też w ciąży), to maluteńki Jan Chrzciciel na ten widok zaczął... tańczyć w brzuchu! Ewangelia wspomina to tak: „Gdy Elżbieta usłyszała pozdrowienie Maryi, poruszyło się dzieciątko w jej łonie, a Duch Święty napełnił Elżbietę” (Łk 1, 41). W oryginale zamiast słowa „poruszyło się” jest „tańczyło”! Kto pierwszy wyczuł kilkucentymetrowego Jezusa? Malutki Jan.
A mówili ostatnio w telewizji, że taki płód to właściwie jeszcze nie człowiek. Przecież Elżbieta wydała okrzyk radości dopiero wtedy, kiedy przypomniał jej o tym kopniakiem mały Jan. I wtedy dopiero napełnił ją Duch Święty! Jak pięknie dzieci wyczuwają Boga! A poza tym, która kobieta w ciąży wybiera się w daleką niebezpieczną podróż w wysokie góry? I to po to, by ciężko pracować i służyć? Tylko Maryja. Po tym „skaczącym” wydarzeniu jeszcze kilka razy prosiliśmy o wstawiennictwo Maryję (trochę po to, by zobaczyć ruszający się efekt), ale Ona poznała nasze zamiary i brzuch Doroty już nie szalał. Ale Martą opiekuje się cały czas.
Drobnostki
Mam przyjaciół, którzy dzięki wstawiennictwu Maryi wyszli z wielkich zawirowań: prób samobójczych, depresji. Na przykład Wiesiek. Ponad dwadzieścia lat wstrzykiwał sobie w żyły narkotyki. – Powinien już dawno umrzeć – mówią specjaliści z ośrodków dla narkomanów. A jednak żyje. – Mnie to powinni zanurzyć w formalinie i obwozić po szkołach jako eksponat – śmieje się dzisiaj. Przeżył dzięki wstawiennictwu Maryi. Opowiada o tym na lewo i prawo. Ona zerwała w ciągu sekundy jego nałóg. Dlaczego zamiast tych mrożących krew w żyłach opowieści opisałem dwie inne historie? Bo Maryja działa w codzienności. Jest cicha, pokorna, ale bardzo konkretna. To Ona owijała w pieluszki Jezusa, Ona gotowała mu zupę, Ona prała wybrudzone ubrania. Jest z tobą na każdym kroku. Nie spuszcza z ciebie oka i prosi Boga, by niemożliwe stało się możliwe.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.