W dobrym towarzystwie

Ministrant Buks

|

MGN 11/2006

publikacja 18.03.2012 10:52

Z prawej strony patrzył na mnie Franciszek. Z lewej Barbara. Przy drzwiach czuwał Antoni. A wszyscy oni święci. Wiedziałem, że jestem w dobrym towarzystwie.

W dobrym towarzystwie

Nie wiem, jak to bywa z Wami, ale ja zawsze obracałem się w dobrym towarzystwie. To dobre towarzystwo spotkałem dlatego, że kiedyś zostałem ministrantem. I nie myślę w tej chwili tylko o zwykłych kolegach, Piotrze, Krzysiu, Leonie i jeszcze paru innych, z którymi zresztą do dzisiaj utrzymuję dobry kontakt, ale o zupełnie innym towarzystwie. Wyjątkowym, i na pewno najlepszym. Kogo mam na myśli pisząc o prawostronnym Franciszku, czy lewostronnej Barbarze? O świętych. Tych z obrazka, tych z figur w moim kościele, no i przede wszystkim tych z kalendarza liturgicznego.

Jak zapewne się orientujecie, w liturgii Kościoła bardzo często wspomina się jakiegoś świętego, czasami występują nawet dzień po dniu.  Jak się z nimi zaprzyjaźniłem? Wspominałem już kiedyś o moim nadzwyczajnym opiekunie ministranckim. Był dosyć wyjątkowy, bo spotkania ministranckie organizował codziennie. Że co? Że to niemożliwe!? Co prawda nasze zbiórki były nieco inne, ale jednak codzienne. Odbywały się każdego dnia na 15 minut przed rozpoczęciem Mszy św. Nasz ksiądz był już wtedy ubrany i przygotowany do Mszy św. Siadał w zakrystii na krześle i rozmawiał z nami. Pytał o wiele rzeczy, a najczęściej o świętych, których wspomnienie w danym dniu przypadało. – A jakiego dzisiaj mamy świętego? – pytał zwykle na początek. – Może św. Alojzego Gonzagę albo św. Scholastykę? A potem, ponieważ nic o świętym powiedzieć nie potrafiliśmy, opowiadał krótko o jego życiu. W ten sposób poznałem wielu z nich i wkręciłem się do ich towarzystwa.

Teraz wiem, że św. Łucja jest dobra na oczy, św. Juda Tadeusz pomaga w sprawach beznadziejnych, a św. Jan Chryzostom jest specjalistą od dobrego mówienia. Mogę Was zapewnić, że towarzystwo świętych ma same zalety. Taki święty nie skrzywdzi, nie pobije, nic nie ukradnie, nie pokłóci się, a zawsze pomoże. A na dodatek, zawsze poprowadzi ku temu, co dobre. Ku Bogu. Teraz, kiedy jestem już dorosły, nadal przebywam w dobrym towarzystwie świętych. Szczególnie przypadł mi do gustu św. ojciec Pio, odkąd otrzymałem jego obraz. Obraz wisi nad moim łóżkiem. Kiedy z powodu kłopotów nie potrafię zasnąć, marudzę św. ojcu Pio, żeby coś z tym zrobił. I robi. Zasypiam. Tak, ojciec Pio jest znakomitym specjalistą od wszelkiej maści cudów. Polecam go bardzo, choć każdy inny święty doskonale nadaje się do towarzystwa. Kogo Wam mogę podpowiedzieć? Na pewno św. Tarsycjusza czy też    św. Dominika Savio. A dziewczynom-ministrantkom, jeżeli takowe są? Chociażby bł. Karolinę Kóżkównę. Ale oczywiście mogą być również wszyscy inni święci.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.