Nadplanowa ręka

Franek Fałszerz

|

MGN 09/2006

publikacja 06.06.2012 13:21

Loeonardo da Vinci (1452–1519), „Ostatnia Wieczerza” 1495–1498

Leonardo da Vinci to nie jest,jak niektórym się wydaje, żaden kot, tylko malarz. Gdybyktoś powiedział, że nie malarz, bo rzeźbiarz, inżynier,matematyk, konstruktor, architekt, medyk, biolog, anatom czy jeszcze coś innego,to też by miał rację. Bo Leonardo był wszystkim naraz i na wszystkim się znał. A że głowę miał nieziemską, to każdy pomysł próbował zrealizować. Nawet latać mu się zachciało jak jakiemu ptakowi i zrobił maszynę do fruwania. Strasznie się wtedy potłukł, ale i z tego wyciągnął wnioski naukowe. Ale co ja wam będę opowiadał. O Leonardzie piszą w co drugiej książce. Ja zajmę się tylko jego obrazem „Ostatnia Wieczerza”.

Właściwie nie wiadomo, czy to obraz, bo na ścianie, ale fresk to też nie jest, bo Leonardo nie namalował go na mokrym tynku. Jak zwykle eksperymentował, bo denerwowało go to, że fresk trzeba namalować szybko, póki tynk nie wyschnie. On tak nie chciał, więc wymyślił inną metodę. Pozwoliła mu ona malować powoli i z przerwami na myślenie. Problem w tym, że takie malowidło okazało się nietrwałe. Po paru latach zaczęło obłazić, pękać i w ogóle. Od tamtego czasu obraz jest bezustannie ratowany, ale i tak nie dało się nadać mu oryginalnego wyglądu. Jest jednak co ratować, bo „Ostatnia Wieczerza” jest malowidłem – jak przystało na autora – genialnym. Przedstawia moment, gdy Pan Jezus powiedział uczniom „Jeden z was mnie zdradzi”.

To była taka wiadomość, że wszyscy apostołowie natychmiast zareagowali. I to pokazał Leonardo. Każda postać na obrazie wyraża jakiś inny stan wzburzenia. Właściwie tylko Judasz siedzi spokojnie, co jest logiczne, bo akurat jego wiadomość o zdradzie nie zdziwiła. To ten oparty na łokciu apostoł na lewo (wasze lewo) od Jezusa. Za nim przepycha się Piotr. Szepcze do ucha Janowi, żeby zapytał Jezusa, kto jest zdrajcą. Na lewo od Piotra siedzi odpychający Andrzej. Odpychający, bo wygląda, jakby coś odpychał. Pewnie myśl o zdradzie. Na prawo od Jezusa stoi w czerwonej szacie Filip. Dłonie skierował ku sobie, jakby chciał powiedzieć: „Jezu, wiesz, że to nie ja”. Obok niego z prawej, w niebieskiej szacie siedzi Mateusz. Ręce wyciąga w stronę Jezusa, w geście „Jak to możliwe, żeby kogoś takiego zdradzić”, a sam z rozpaczą patrzy na dwóch apostołów siedzących u końca stołu. I jeszcze ciekawostka. Za plecami Judasza widać rękę z nożem.

Niektórzy mówią, że ręka należy do Piotra, ale to niemożliwe. Jest tak wygięta, że Piotr musiałby ją sobie najpierw złamać. Leonardo takiej fuszerki by nie odstawił i niemożliwe, żeby źle policzył ręce. Ta nadplanowa ręka stała się więc wielką zagadką malowidła, bo choć różnie to się tłumaczy, nikt nie wie na pewno, dlaczego się tam znalazła. Malowidło zamówili dominikanie z Mediolanu i to w ich klasztorze, w sali jadalnej, powstało. Na początku poniżej postaci Jezusa były drzwi, potem zamurowane. Widać ich ślad. Leonardo malował powoli, a przeor dominikanów nie rozumiał, na czym polega natchnienie artysty, więc Leonarda poganiał. Przestał, gdy mistrz zagroził, że Judasz będzie miał jego twarz. Widzicie, jaki zmyślny był ten Leonardo? A ja sfałszowałem go w ośmiu miejscach. Fałszować takiego geniusza, to też zaszczyt. Cześć, smoki

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.