Tracę wiarę

Mędrzec Dyżurny

|

MGN 09/2006

publikacja 17.03.2012 21:25

Mam 16 lat. Czuję, że tracę wiarę. Świat jest taki okropny. Ludzie gonią cały czas za pieniądzem. To mnie przeraża! Dlaczego Bóg zabiera nam ukochanych ludzi? Dlaczego ludzie się ranią?! Bardzo boję się śmierci... Skąd człowiek może mieć pewność, że Bóg istnieje, że istnieje dusza? Moka

Tracę wiarę

Świetnie! Znakomicie!
Ty nie tracisz wiary. Ty dopiero do niej dorastasz. To, co się z Tobą dzieje, to dowód, że jesteś normalna. Przestałaś już być dzieckiem i wchodzisz w dorosłe życie, a to ma swoje skutki. Czy chodzisz jeszcze w śpioszkach z niemowlęctwa? No, nie. A w sukienkach z przedszkola? Też nie. A w ubraniach z podstawówki? No właśnie. Tamte ubranka były dobre w swoim czasie. Nie mogłaś przecież chodzić w ubraniach rodziców, ciągnąc rękawy po ziemi i plącząc się w nogawkach. Ale teraz nie możesz już nosić dziecięcych fatałaszków, bo albo one poszłyby w strzępy, albo Ty dostałabyś wytrzeszczu oczu. Z wiarą jest podobnie. Ona też musi wydorośleć.

Chyba nie modlisz się już słowami „Do Ciebie, Boże, rączki podnoszę”? A przecież mógłby ktoś powiedzieć, że to taka ładna modlitwa. Ano właśnie, modlitwa może i ładna, ale rozmiar nie ten. Bóg nie jest „Bozią” i kto wyrasta z dzieciństwa musi sobie to wreszcie uświadomić. Musi, bo dorastający człowiek widzi, że i świat to nie jest żaden światek. Widzi, że życie to nie zabawa, że łzy płyną nie tylko dlatego, że się lalka zepsuła albo wazon stłukł. Kiedyś zadowalały Cię proste odpowiedzi. Teraz widzisz, że one nie wystarczają. Widzisz, że „Bozia” nie tłumaczy ludzkiego okrucieństwa, nie tłumaczy szalejącej śmierci.

No i wszystko gra, bo Bozia to nie jest Bóg. Bozia jest jak pokolorowany obrazek, który niektórzy dorośli pokazują dzieciom, żeby im wytłumaczyć, kto stworzył słoneczko, kwiatuszki i pszczółki. I to jest prawda, ale nie cała. Dziecko nie wie, że pszczółki mają żądła, kwiatki miewają kolce, a słoneczko może oparzyć. Bozia takich rzeczy nie wyjaśnia, bo to ubranko wiary dziecka. Dorosły potrzebuje wiary dorosłej. Rozmiar XXL. Potrzebuje Boga, który odpowie na pytania, które Ty sobie zaczynasz zadawać. Pewnie nie odpowie od razu, bo szybkie i łatwe odpowiedzi nie zapadają w duszę.

Raczej nie pojmiesz natychmiast, dlaczego cierpimy, ale gdy spojrzysz na krwawiącego Chrystusa, zacznie Ci coś świtać. Powoli zaczniesz rozumieć, że Bóg jest miłością, a nie kochaniem albo lubieniem. Zobaczysz, że trzeba przejść przez ciemność, żeby zrozumieć, czym jest światło. Wtedy wydaje się człowiekowi, że traci wiarę, a to tylko zmienia się jej kształt. A to boli. Gdyby nic nie bolało i wszystko było znakomicie, nawet nie kiwnęłabyś palcem. Tym bardziej nie ruszyłabyś się z miejsca. Gdyby Cię nie bolało, czy napisałabyś na przykład do mnie? Więc dobrze, że coś Cię zmusza do marszu. Kto nie idzie, ten stoi. A kto stoi, ten – jak wiadomo – się cofa.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.