Oko opatrzności

Kamil Szczurski

|

MGN 07-08/2006

publikacja 17.03.2012 16:12

Na niebie go nie widać i nie słychać. Przeważnie lata na wysokości niemal 10 kilometrów. W czasie pielgrzymki Benedykta XVI w Polsce pilnował Papieża jak anioł stróż.

Oko opatrzności AWACS ZDJĘCIA DZIĘKI UPRZEJMOŚCI NATO

Pierwszy AWACS pojawił się na niebie w 1975 roku. Od tego czasu sieć powietrznych szpiegów stale rośnie. Są wręcz niemożliwie drogie. Jeden kosztuje około miliarda złotych. Każda godzina lotu to 40 000 zł. Są jednak tego warte. Niewiele rzeczy jest w stanie przed nimi się ukryć. 

Powietrzny radar
Airborne Warning And Control System (AWACS) to Powietrzny System Ostrzegania i Kontroli. W jego skład wchodzą samoloty, z których każdy jest powietrzną stacją radarową wczesnego ostrzegania. Dzięki temu, że unoszą się nad powierzchnią Ziemi, są w stanie wykryć nisko poruszające się samoloty i śmigłowce, a także pociski rakietowe z odległości kilkuset kilometrów. Zwykła naziemna stacja radarowa potrafi tego dokonać dopiero wtedy, gdy śledzony obiekt wzniesie się na wysokość 1 kilometra. Dzieje się tak dlatego, że nisko lecące obiekty chowają się za przeszkodami terenowymi, a w dalszych odległościach za krzywizną Ziemi.

Samolot z aureolą
Samolot AWACS budowany jest na bazie Boeinga 707 lub 767 (tego typu samoloty latają także w Polskich Liniach Lotniczych LOT). Różni się sporo od seryjnych pasażerskich samolotów. Montuje się do niego mocniejsze silniki, a zamiast foteli dla pasażerów wnętrze wypełnione jest elektroniką. I oczywiście najważniejsza rzecz, dzięki której z daleka można rozpoznać AWACS-a – specjalna antena zabudowana na „grzbiecie” samolotu, wyglądająca jak talerz albo aureola. Tak przygotowany boeing nosi nazwę E3 Sentry. Lata najczęściej na wysokości 9150 m n.p.m. z prędkością 600–800 km/h.

5 i pół tony
Zespół anteny radarowej to jedna z najważniejszych części AWACS-a. Wewnątrz przypominającej talerz obudowy mieszczą się antena stacji radiolokacyjnej AN/APY1 i skierowana w przeciwną stronę antena urządzenia identyfikującego „swój-obcy”. Całość waży prawie 5 i pół tony, ma średnicę ponad 9 m i obraca się 6 razy w ciągu minuty. Dane zbierane przez te urządzenia przesyłane są do komputera na pokładzie samolotu. Ten z kolei jest w stanie wyświetlić na monitorach informacje pokazujące cały ruch w powietrzu.

Wieża kontroli lotów
Jeden samolot obserwuje teren o powierzchni 300 tys. km kwadratowych (trochę mniej niż Polska). Trzy są w stanie mieć pod kontrolą całą Europę Środkową. Na pokładzie służbę pełni 17 osób (liczba ta może ulegać zmianom). Czterech członków załogi odpowiedzialnych jest za lot, pozostali zajmują się obsługą radaru. Mogą w każdej chwili wyświetlić na ekranach informacje o tym, co się dzieje w powietrzu w okolicy. Komputer potrafi równocześnie zlokalizować ponad 2000 obiektów, 1000 wyświetlić na monitorach i stale śledzić 400 z nich.  Można powiedzieć, że to ruchoma wieża kontroli lotów, którą przepakowano z budynku na lotnisku do samolotu i wysłano w powietrze.

Nauka za milion dolarów
Baza samolotów AWACS należących do NATO znajduje się w Niemczech. Stacjonuje tam 17 samolotów paktu. Taki sprzęt mają jeszcze tylko Stany Zjednoczone, Anglia, Francja, Arabia Saudyjska i Japonia. Polska korzysta ze sprzętu natowskiego dzięki temu, że po długich procedurach przystąpiła wreszcie, w lutym tego roku, do organizacji NAPMO, która zarządza systemem AWACS. Być może niedługo w załogach pojawią się Polacy, jednak na razie tylko na stanowiskach obsługi radaru. Wyszkolenie pilota AWACS-a kosztuje milion dolarów.

Jedna wada
Swojej przydatności system dowiódł podczas operacji „Pustynna burza”  czy w późniejszych działaniach wojennych na terenach byłej Jugosławii. To właśnie w Iraku AWACS-y latały bez przerwy, często po kilkanaście godzin bez odpoczynku. Dzięki temu wojska amerykańskie miały pełną kontrolę nad tym, co się działo w powietrzu. System sterował ruchem lotniczym, przekazywaniem rozkazów bojowych i nadzorował tankowanie w powietrzu. Skuteczność takich sił wczesnego ostrzegania jest ogromna. Tym bardziej, że AWACS-y potrafią obserwować nie tylko to, co w powietrzu, ale także statki i okręty podwodne (jeżeli akurat się wynurzą). W dodatku dzięki nim można w samolotach bojowych nie montować indywidualnych radarów.  AWACS skutecznie je zastąpi, przesyłając dane o lokalizacji celu wprost przed oczy pilota myśliwca. Albo do bezzałogowego samolotu szturmowego. System AWACS ma jak widać same zalety. I jedną poważną wadę. Cenę.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.