Rób, co chesz

Mędrzec Dyżurny

|

MGN 06/2006

publikacja 17.03.2012 11:55

Mam pytanie o seks przedmałżeński. Święty Augustyn powiedział: „Kochaj i rób, co chcesz”, a tu widzę małą sprzeczność. Przecież współżycie przed ślubem z kimś, kogo kochamy, według Kościoła jest grzechem. Więc jak to jest? Kalamburka

Rób, co chesz

Droga Kalamburko.
Kiedy święty Maksymilian Kolbe w obozie koncentracyjnym szedł na śmierć za współwięźnia, to uważasz, że nie robił tego, co chciał? Chciał, bo inaczej by się nie zgłosił. Chcieć czegoś nie oznacza jednak, że ma się na to ochotę. Śmierć głodowa nie należy przecież do rzeczy przez ludzi szczególnie upragnionych. Podobnie zresztą jak wiele innych rzeczy, które ludzie robią, choć zamiast korzyści, mają z tego – na ludzki rozum – same straty. Jak więc to możliwe, że człowiek robi coś wbrew sobie? Wytłumaczyć to może tylko to słowo: Miłość. Kto naprawdę kocha, ten chce dobra nie dla siebie, tylko dla osoby kochanej. Dla kogoś, kogo szczerze kochamy, jesteśmy gotowi poświęcić wszystko. Gdy trzeba, to i życie. Odwrotnie jest, gdy ktoś nie kocha. Taki człowiek nie robi tego, co chce, tylko to, co mu się zachce.

Robi tylko to, na co ma ochotę, bo myśli jedynie o sobie. Problem polega na tym, że w języku polskim „miłość” znaczy bardzo wiele rzeczy, a często nawet wyłącznie to, co ma związek z seksem. Tymczasem seks wcale nie musi mieć związku z miłością. Powinien mieć, ale coraz częściej nie ma – i dlatego tyle na świecie porzuconych małżonków, płaczących dzieci, podcinających sobie żyły młodych. Dzieje się tak, bo ludzie robią, co chcą. Spełniają tylko swoje zachcianki i zupełnie nie myślą o drugim człowieku – bo go nie kochają. Czy myślisz, droga Kalamburko, że gdy dwoje ludzi się całuje, to oni się kochają? Wcale niekoniecznie.

Co to za wielka miłość robić coś dla siebie przyjemnego? To samo dotyczy współżycia seksualnego. Co to za miłość, że chłopak chce od dziewczyny „dowodu miłości”? Jeśli tak mówi, sam daje dowód, że nie kocha. To on powinien jej udowodnić, że zależy mu na tym, co dla niej jest dobre. A dla niej jest dobre, żeby nie współżyła przed ślubem. Dobre dla niej jest, żeby się przekonała, czy ktoś, kto zabiega o nią, potrafi też dla niej się czegoś wyrzec. Przede wszystkim wyrzec się grzechu. Bo choć w filmach i w gazetach robi się z tego cnotę, współżycie pozamałżeńskie jest grzechem.

Teraz uważaj: Najgorszą rzeczą, jaką człowiek może zrobić drugiemu człowiekowi, to wciągnąć go w grzech. To największa – i właściwie jedyna – krzywda. Większość grzechów człowiek popełnia na własny rachunek, ale grzech współżycia pozamałżeńskiego jest spotęgowany o odpowiedzialność za drugiego człowieka. Za jego utraconą czystość i zdemolowaną duszę. Jak to napisałaś? „Współżycie przed ślubem z kimś, kogo kochamy, według Kościoła jest grzechem”. No nie. Współżycie przed ślubem właśnie dlatego jest grzechem, że kochaniu zaprzecza i je niszczy. Święty Augustyn wiedział, co mówi, gdy powiedział „Kochaj i rób, co chcesz”. Bo kto naprawdę kocha, ten chce tylko prawdziwego dobra.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.