Najważniejsze słowa

MGN 05/2006

publikacja 17.03.2012 00:10

Sądy z sondy

Zenon Laskowik   Zenon Laskowik
artysta kabaretowy
fot. PAP / RADEK PIETRUSZKA
Zenon Laskowik
artysta kabaretowy


N a pewno pomogły mi słowa Jana Pawła II, kiedy przypomniał: „Trzeźwymi bądźcie (...) Wolność jest wam zadana, a nie raz dana”. Dotarło do mnie wtedy, że muszę spotkać się ze SOBĄ i coś zmienić, że muszę się zatrzymać. Zrozumiałem, że jeśli zdobędę się na to, by spojrzeć prawdzie w oczy, wyjdę z moich słabości palenia papierosów i alkoholu. Dopiero wtedy zrozumiem, co powiedział Ojciec Święty. Będę wolny.

Jednak spojrzenie w siebie jest o wiele trudniejsze niż spojrzenie w lusterko, tym bardziej w tym, czym się zajmowałem – w zawodzie aktorskim. Wydawało mi się, że alkohol pomaga mi skoncentrować się, że jest moim sprzymierzeńcem na scenie. W którymś momencie usłyszałem jednak głos sumienia i uczciwości, i zadałem sobie pytanie: no dobra, zdobyłem w biegu na 100 m złoty medal, ale teraz czekam na testy. Jak mnie złapią na dopingu, koniec ze mną. Wybór trudny. Sukcesy są, ale zdobywane nieuczciwie.

A z kolei nie mogę się ciągle tłumaczyć słabościami, bo najłatwiej powiedzieć: jestem słaby. Dziękuję więc Opatrzności, że właśnie te słowa wpadły głębiej do mojego serca, że potraktowałem je dosłownie i zaczęła się moja wewnętrzna przemiana. Mało tego, uwolnienie się od dopingu pozwoliło mi jeszcze raz zaistnieć. Bo pomyślałem sobie: jeśli naprawdę mam talent, to i bez dopingu powinienem funkcjonować spokojnie. Dlatego wróciłem do tego, co robiłem kiedyś, żeby sprawdzić. Okazało się, że to święta prawda. Wszędzie mam recenzje pozytywne. Podoba się to, co robię. Jestem taki sam, ale wewnętrznie uradowany, wolny. Bez dopingu. Dobrze mi się z tym żyje

Justyna Pochanke   Justyna Pochanke
prezenterka telewizyjna TVN
fot. TVN/W&G/KRZYSZTOF DUBIEL
Justyna Pochanke
prezenterka telewizyjna TVN


Wiele słów zrobiło na mnie w życiu wrażenie. Różne były to słowa i skrajne wywoływały emocje, bo jestem bardzo emocjonalnym typem. Piorunujące wrażenie zrobiło na mnie słowo „mama”, wypowiedziane po raz pierwszy przez moją córeczkę. Wrażenie tym większe, że moja Zuzia przez dobrych kilka miesięcy przepięknie mówiła „tata”. „Mama” jej nie szło. I kiedy po raz pierwszy wyszło, kompletnie zawróciło mi w głowie. Wiedziałam, że mama to ja, że ona to wie i że tak będzie do końca życia.

Dla mnie słowo „mama” jest jak obrączka ślubna, jak pieczątka, jak komplement. Jak gwarancja przyjaźni i bezpieczeństwa. Chyba najważniejsze w życiu. Innym słowem jest słowo „dom”. Banalne może, ale dla mnie to słowo-klucz. Klucz do szczęścia. Mam cudowny dom rodzinny i często łapię się na tym, jaką frajdę sprawia mi mówienie: jadę do domu, wracam do domu, jestem w domu. Miałam w życiu kilka trudnych lat. Dom kojarzył mi się wtedy z pustką, a praca z domem. Teraz jest dom pełen miłości, pełen ludzi, pełen zwierząt.

Po prostu pełne szczęście. A schodząc całkiem na ziemię, takim słowem jest „samochód”. To słowo też wywołuje we mnie emocje, chociaż zupełnie inne. Pewnie, że płytsze, niższe, czterema kołami przyczepione do ziemi, a więc przyziemne. Ale samochody lubię. I słowo „samochód” towarzyszy mi od lat. Jest środkiem transportu, ale też możliwością oderwania się. Może nie od ziemi, ale od świata i różnych spraw, które mnie gonią.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.