Starsza Pani pisze list

Jarosław Dudała

|

MGN 03/2006

publikacja 16.03.2012 00:08

Ela napisała, że ostatni numer „Małego Gościa” bardzo jej się podobał i że czeka na następny. Swój list napisała ponad 60 lat temu. Była to pierwsza korespondencja czytelniczki, opublikowana w „Małym Gościu” po wojnie!

Starsza Pani pisze list Pani Ela Duda

To było 13 lipca 1945 roku w Łaziskach Górnych. 12-letnia Ela Duda przyszła z kościoła do domu z pierwszym powojennym numerem „Małego Gościa”. Jej brat ministrant dostał go za darmo, bo w ich domu była bieda. Mama sama zajmowała się szóstką dzieci. – Tak się zaczytałam, że nawet się nie przebrałam – opowiada pani Elżbieta. – Czasy były ciężkie i nie wolno nam było chodzić po domu czy po podwórku w ubraniu zakładanym do kościoła – dodaje. Jeszcze tego samego dnia Ela napisała list do redakcji. Wspomniała w nim o tacie, który podczas wojny zaginął bez wieści.

– W czasie wojny gestapo wezwało tatę – wspomina pani Elżbieta. – Powiedzieli: „Masz żonę, szóstkę dzieci, więc damy ci wybór. Możesz iść albo do Auschwitz, albo do Wehrmachtu”. Cóż tata miał zrobić? Poszedł do wojska i… słuch o nim zaginął. Wrócił dopiero rok po wojnie z obozu jenieckiego koło Władywostoku, hen na drugim końcu Rosji. Późniejsze jego losy też nie były łatwe. W 1959 r. stracił posadę stolarza w kopalni, bo w jego warsztacie przechowywano obraz św. Barbary. Zawsze przed Barbórką kobiety dekorowały go kwiatami. Władzom najwyraźniej się to nie podobało. Tata pani Elżbiety 10 lat nie miał pracy. Zarabiał na czarno jako złota rączka. Czy się załamał? – Skądże!

Nie załamali się z mamą, bo codziennie chodzili do kościoła. Ja też nie wyobrażam sobie dnia bez Mszy – mówi pani Elżbieta. Ona sama jest dziś na emeryturze. Ma 72 lata, czworo dzieci i sześcioro wnuków. Z mężem Tadeuszem mieszka w Tychach. Po ukończeniu szkoły handlowej pracowała m.in. w kiosku „Ruchu”, na budowie i w ośrodku wczasowym w Ustce. Przez całe te lata była wierną czytelniczką: najpierw „Małego…”, a potem dużego „Gościa Niedzielnego”. – Dla mnie telewizja może nie istnieć, ale bez biblioteki żyć nie mogę – twierdzi pani Elżbieta. W „Gościu Niedzielnym” najbardziej lubi rubrykę z humorem. Dawniej dużo czytała swoim dzieciom. Sama nauczyła się czytać na książeczce do nabożeństwa „Droga do nieba”.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.