Siostra Ziemi

Kamil Szczurski

|

MGN 03/2006

publikacja 15.03.2012 23:45

Rozmowa z profesorem Andrzejem Udalskim

Siostra Ziemi   Profesor Andrzej Udalski jest astrofizykiem. Stoi na czele polskiego zespołu pracującego w ramach programu badawczego OGLE, który odkrył niedawno planetę bardzo podobną do Ziemi, OGLE-2005BLG-390Lb. fot. BARTOSZ BOBKOWSKI/AGENCJA GAZETA

Jak wśród tylu gwiazd znaleźć nową planetę?
– Tak naprawdę niebo jest dość puste. Astronomowie z OGLE szukający nowych planet obserwują więc centrum naszej galaktyki. Tam można zobaczyć miliony gwiazd jednocześnie i szansa na odkrycie jest największa. Przyglądamy się centrum Drogi Mlecznej, czyli obszarowi w gwiazdozbiorach Strzelca i Skorpiona. Jeżeli zauważymy niespodziewane, charakterystyczne pojaśnienie którejś z gwiazd, wtedy wiemy, że wystąpiło zjawisko zwane soczewką grawitacyjną.
 
Jak długo trwa takie pojaśnienie?
– Kiedy to się dzieje, na obserwację mamy tylko chwilę. Na szczęście jest to chwila „astronomiczna” trwająca około miesiąca. Co innego, kiedy na rozbłysk pierwszej soczewki nałoży się drugi, pochodzący od planety. Wtedy mamy tylko kilka, może kilkanaście godzin, by badać odkryte w ten sposób ciało niebieskie.
 
A jeżeli pojaśnienie nastąpi rano?
– Na szczęście pracujemy w zespołach. Staramy się tak dobierać współpracowników, by teleskopy bez przerwy obserwowały niebo. Jeżeli u nas gwiazdy zachodzą, wtedy obserwację przejmują teleskopy w Australii i Nowej Zelandii, a potem w Afryce Południowej. Później znowu my.
 
Czy  to  znaczy, że „u nas” to niekoniecznie w Polsce?
– Określenie „u nas” jest rzeczywiście umowne. Teleskop, którego używamy, pracuje w Chile. Tam są znacznie lepsze warunki do oglądania nieba. O wiele mniej chmur i czystsze powietrze. Najlepiej byłoby mieć obserwatorium w kosmosie. I pewnie za kilka lat tak będzie. Już w tej chwili opracowywane są plany wysłania teleskopu na orbitę.

Kto pierwszy zobaczył nowy układ planetarny?
– Nasz teleskop w Chile. 11 lipca zeszłego roku zaobserwowaliśmy, że jedna z gwiazd robi się jaśniejsza. Oglądaliśmy ją ze współpracującymi grupami w innych obserwatoriach. Ponad miesiąc później zobaczyliśmy dodatkowe pojaśnienie. Już było wiadomo, że mamy dwie soczewki.

Kiedy byliście pewni, że to nowa planeta?
– Kiedy drugie pojaśnienie skończyło się po kilku godzinach. Nasze obserwacje potwierdzili sąsiedzi obok. A potem jeszcze ich drugi teleskop w Australii. Soczewka planetarna – to było to drugie pojaśnienie – trwa kilka, kilkanaście godzin, więc dzięki współpracy innych badaczy mieliśmy dane z całego czasu jej trwania.

Skąd wiadomo, że ta planeta jest podobna do Ziemi?
– Mierzymy czas i siłę pojaśnienia gwiazdy. Z tych informacji można wywnioskować, jak ciężka jest planeta powodująca soczewkę. W tym wypadku jest około 5 razy cięższa od Ziemi. Do tej pory odkrywaliśmy planety ponad sto razy większe od naszej. To pierwsza tak podobna. Poza tym możemy się dowiedzieć, że od swej gwiazdy jest mniej więcej dwa i pół razy dalej niż Ziemia od Słońca. Czyli prawie jak Mars w Układzie Słonecznym. To prawdziwa siostra naszej planety, choć może nie bliźniaczka.

Siostra Ziemi   Polskie obserwatorium w Chile fot. PROF. MARCIN KUBIAK/AGENCJA GAZETA Wiadomo, z czego jest zbudowana?
– Nie. Możemy przypuszczać, że z lodu i skał, bo takie małe ciała niebieskie właśnie z tego są zbudowane. Poza tym na pewno jest tam zimno. Gwiazda, wokół której krąży, jest zimniejsza od Słońca. A że planeta jest dalej od niej, niż my od Słońca, to dociera do niej jeszcze mniej ciepła. Na tej podstawie można mniej więcej obliczyć, że jest tam minus 200 stopni. Czyli wystarczająco, żeby nawet metan zamarzł. Więcej się nie dowiemy, bo szans powtórzenia się zjawiska soczewki na tej samej planecie właściwie nie ma.

Po co szukamy nowych planet?
– Po pierwsze po to, by się dowiedzieć, czy w ogóle istnieją planety podobne do Ziemi. Po drugie chcemy wiedzieć, ile jest układów planetarnych. Po trzecie, skoro tak daleko – 20 000 lat świetlnych stąd – są planety takie jak Ziemia, to całkiem możliwe, że są też niedaleko. Być może odkryjemy takie, które są tylko kilka lat świetlnych od nas. A na taką odległość pewnie za jakieś sto lat będzie już można polecieć.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.