Donosiłem

Szymon Babuchowski

|

MGN 03/2006

publikacja 15.03.2012 15:05

Stanisław Filosek przyznał się do zdrady

Donosiłem Stanisław Filosek przeprasza zdradzonych kolegów. Kraków, styczeń 2006 roku PAP / JACEK BEDNARCZYK

Trudno przyznać się do błędu. Szczególnie trudno, jeśli trwamy w grzechu przez lata. Trzeba do tego nie lada odwagi. Ale w zamian otrzymujemy wielki dar – przebaczenie. Dowiedział się o tym jeden z łotrów, który wisiał na krzyżu obok Pana Jezusa. Wie to już także Stanisław Filosek – były działacz „Solidarności”, który zdradził swoich kolegów i donosił na nich Służbie Bezpieczeństwa. Niedawno przyznał się do tej zdrady publicznie i prosił tych, których skrzywdził, o wybaczenie.

Groźby oficerów SB
Czasy, w których pan Stanisław wdał się we współpracę ze Służbą Bezpieczeństwa, były bardzo ciężkie. Władza komunistyczna, która miała bronić ludzi pracy, robotników, w rzeczywistości wykorzystywała ich. Filosek, działając w „Solidarności”, stawał po stronie poszkodowanych, pomagał robotnikom znajdującym się w materialnej potrzebie. W grudniu 1981 roku został wprowadzony w Polsce stan wojenny. Na teren Huty im. Lenina w Krakowie, w której pracował Stanisław Filosek, wtargnęła milicja i aresztowała wielu działaczy „Solidarności”. Przewożono ich z jednego więzienia do drugiego, przesłuchiwano, straszono. – Zgnijesz w kryminale, twoja rodzina zdechnie z głodu! – krzyczał do Filoska jeden z oficerów. Pan Stanisław przestraszył się i podpisał dokument zobowiązujący go do tajnej współpracy z SB. Zaczął donosić na kolegów.

Uratowały go fale
Jak sam mówi, starał się jak najmniej uczestniczyć w różnych spotkaniach, by wiedzy z nich wyniesionej nie przekazywać później Służbie Bezpieczeństwa. Jednak nawet najdrobniejsze szczegóły, które wyjawiał podczas rozmów z oficerem, mogły działać na szkodę przyjaciół z „Solidarności”. Zwłaszcza że dobrze znał wszystkie układy panujące w tym związku, bo przez cały stan wojenny zbierał pieniądze na pomoc rodzinom. Codziennie rano, gdy się budził, miał poczucie winy i odczuwał strach. Chciał z tym skończyć, ale bał się, że wszyscy dowiedzą się o tym, że był donosicielem i zostanie odrzucony. A Służba Bezpieczeństwa szantażowała go ciągle, przekupując jednocześnie drobnymi kwotami pieniężnymi. Filosek postanowił w końcu skorzystać z szansy wyjazdu do Diesnogorska w Związku Radzieckim. Mimo że SB wiedziała o tym wyjeździe, dla pana Stanisława ważne było to, że będzie daleko od tych wszystkich spraw. Było mu tam jednak bardzo ciężko. Poczucie winy było tak silne, że chciał odebrać sobie życie. Przeżegnał się, zrobił rachunek sumienia, a potem wskoczył do rzeki i postanowił płynąć tak długo, aż zabraknie mu sił. Fale jednak zaczęły go znosić i zupełnie wyczerpanego wyrzuciły na brzeg. Był uratowany.

Skorzystał z szansy
Stanisław Filosek spędził w Związku Radzieckim półtora roku. Wkrótce po jego powrocie do Polski zmienił się ustrój polityczny. Współpraca z SB została zakończona, a większość dokumentów – zniszczona. Jednak winy nie dało się tak łatwo zmazać. Filosek odczuwał potrzebę choćby częściowego wynagrodzenia ludziom wyrządzonej im krzywdy. Zaangażował się w działalność charytatywną. Był współzałożycielem Towarzystwa Solidarnej Pomocy. Z Francji, Niemiec i Austrii przywoził lekarstwa, sprzęt ortopedyczny, wózki inwalidzkie. Organizował też wyjazdy kolonijne, był lubiany przez dzieci. A jednak ciągle odczuwał niepokój. – Wiedziałem, że mam na sumieniu wielki grzech, nie mogłem żyć spokojnie – mówi. W końcu jeden z jego przyjaciół, Edward Nowak, dowiedział się o zdradzie z dokumentów przygotowanych przez Instytut Pamięci Narodowej. Dla Nowaka było to bardzo bolesne przeżycie. Kiedy zobaczył na liście nazwisko Filoska, płakał. Nie odwrócił się jednak od niego, ale wraz z kolegami wystosował apel, by tajni współpracownicy SB w ciągu miesiąca sami przyznali się do winy. Takich współpracowników było znacznie więcej, jednak to Filosek jako pierwszy postanowił skorzystać z danej mu szansy. Być może niektórzy z was widzieli w telewizji, jak ze łzami w oczach mówił podczas konferencji prasowej o swojej winie.

Wielka ulga
Najtrudniej było jednak powiedzieć o wszystkim rodzinie, która przez lata niczego się nie domyślała. Dowiedziała się dopiero dwa dni przed wspomnianą konferencją. Pan Stanisław zgromadził razem żonę, syna i córkę i oznajmił, że chce im powiedzieć coś ważnego. Przy tej rozmowie wszyscy się popłakali. Ale wybaczyli mu, a syn jako pierwszy wsparł go na duchu. Podszedł i powiedział: – Tato, dobrze, że się przyznałeś. Także znajomi i sąsiedzi nie odrzucili Filoska. Wielu internautów wyraziło uznanie dla jego obecnej postawy. Choć relacje z kolegami nie będą już na pewno takie jak dawniej, również i oni darowali mu winy i utrzymują z nim kontakt. – Upadki zdarzają się nawet świętym, a w jego wyznaniu widać było prawdziwą skruchę – twierdzi Edward Nowak. A sam pan Stanisław mówi dziś jedno: – Jestem szczęśliwy, że odważyłem się to powiedzieć, czuję wielką ulgę.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.