Galileusz, znów otworzy nam oczy

Marcin Żebrowski

|

MGN 02/2006

publikacja 15.03.2012 13:12

Za dwa lata na Ziemi już nikt się nie zgubi. Nie będzie też sensu bawić się w chowanego czy uciekać na wagary. Dzięki 30 satelitom krążącym wokół Ziemi, każdy będzie mógł określić swoje położenie z dokładnością do 50 centymetrów.

Galileusz, znów otworzy nam oczy Wprowadzenie Galileo będzie rewolucją w jakości podróżowania i podniesie bezpieczeństwo. Dzięki niemu służby ratownicze szybko ustalą miejsce pobytu osób zagrożonych i szybko dotrą na miejsce. System przyspieszy działanie sieci komputerowych i telekomunikacyjnych, a nawet ułatwi pracę rolnikom i sprawi, że w miastach będzie mniej korków. PHOTO: ESA; PHOTO: ESA/CLUSTER; IMAGE: ESA/NASA - SOHO/LASCO

System otrzymał imię po słynnym włoskim naukowcu Galileuszu. Żył on na przełomie XVI i XVII wieku. Wynalazł termometr, zbudował teleskop i mikroskop, a także odkrył księżyce Jowisza, jednej z planet Układu Słonecznego. Jego odkrycia są szczególnie cenne dla nawigatorów. Nic więc dziwnego, że został patronem powstającego Globalnego Systemu Nawigacji Satelitarnej. Pierwszy raz pomysł jego budowy pojawił się 12 lat temu.

Wojskowe systemy
Komisję Europejską można nazywać rządem naszego kontynentu. To właśnie podczas jej obrad, w 1994 roku, pierwszy raz wspomniano o pomyśle budowy własnego systemu nawigacji satelitarnej. Własnego, czyli europejskiego i cywilnego, bo na świecie działają już dwa takie systemy. Pierwszy należy do Rosjan, drugi do Amerykanów, a dokładniej do armii obu krajów. Systemy powstały w jednym celu – aby w każdym momencie dnia i nocy, nawet na najbardziej odległych krańcach Ziemi, określać dokładną pozycję. Co prawda dzisiaj bez ich istnienia trudno wyobrazić sobie na przykład nawigację na morzu albo w powietrzu. Wykorzystują je też meteorolodzy, geodeci albo naukowcy badający ruchy skorupy ziemskiej, jednak nie zmienia to faktu, że wciąż są systemami wojskowymi. Z popularnego GPS (to system amerykański) korzystał także Marek Kamiński, kiedy zdobywając bieguny z Jasiem Melą, miał wokół siebie tylko śnieg i lód. Dzięki niewielkiemu urządzeniu przypominającemu telefon komórkowy mógł dokładnie określać swoją pozycję i wyznaczać kierunek marszu. Niestety, słowo „dokładnie” w tym przypadku nie jest najlepsze. Co prawda biorąc pod uwagę, że powierzchnia samych kontynentów to prawie 150 milionów kilometrów kwadratowych, określenie pozycji z dokładnością do 50 metrów to wynik imponujący, ale systemy satelitarne dają dużo większe możliwości. Dlaczego więc nie są wykorzystywane?

Cywil Galileo
Wojska są niechętne do udostępniania wszystkich tajemnic i zdobyczy. Zdarzało się nawet, że sygnał satelitarny był zagłuszany lub specjalnie fałszowany, tak aby podawał zły wynik. Miało to zmylić ewentualnych wrogów, którzy chcieliby wykorzystać system przeciwko jego właścicielom. Zdarzało się, że w czasie konfliktów zbrojnych i interwencji wojskowych GPS był w ogóle wyłączany. Wystarczyło, aby ktoś ważny w Pentagonie, czyli głównym sztabie amerykańskiego wojska, przekręcił kluczyk, a wszystkie urządzenia opierające się na tym systemie po prostu ślepły. Nic więc dziwnego, że na świecie coraz głośniej zaczęto mówić o systemie niezależnym od wojska. Ostatecznie, w kwietniu 2001 roku, w Ministerstwie Transportu Unii Europejskiej podpisano dokumenty – projekt Galileo wystartował. Zaangażowała się w nią także Europejska Agencja Kosmiczna, jak i państwa spoza Europy, na przykład Chiny, Maroko i Arabia Saudyjska. Prace trwają od wielu lat, ale najważniejszy etap rozpoczął się przed miesiącem. W grudniu z kosmodromu Bajkonur w Kazachstanie wystartowała rakieta, która na orbitę wyniosła pierwszy z 30 satelitów. Pozostałe trafią na swoje miejsce w przestrzeni do końca 2006 roku. Będą okrążać Ziemię po orbitach na wysokości ponad 23 tysięcy kilometrów. Jeśli wszystko pójdzie zgod nie z planem, od 2008 roku będziemy mogli korzystać z usług Galileo.

Odbiornik w tornistrze
Na jakiej zasadzie opiera się system? – Satelity krążą wokół Ziemi, wysyłając cały czas sygnał o swoim położeniu. Z prędkością światła dociera on do odbiornika na Ziemi. Urządzenie przelicza dane, czyli między innymi czas, jaki przebył sygnał, ówczesne położenie satelity i porównując dane z czterech satelitów, wskazuje nasze położenie – tłumaczy Tomasz Michałowski z Punktu Informacyjnego Galileo przy Centrum Badań Kosmicznych Polskiej Akademii Nauk. – Galileo będzie oferował pięć serwisów. Podstawowy będzie bezpłatny. Przy jego użyciu określimy położenie z dokładnością do około 2 metrów. Inne trzeba będzie wykupić, ale będą dużo dokładniejsze.  Warto dodać, że Polacy mają duży wkład w budowę systemu Galileo. Przy Centrum Badań Kosmicznych PAN działa na przykład jedyna w Europie Środkowo-Wschodniej i jedna z 34 na świecie stacja monitorowania systemu EGNOS. To z kolei jeden z elementów Galileo. Dzięki systemowi EGNOS nawigacja satelitarna będzie dokładniejsza i wiarygodniejsza. Budowa systemu będzie kosztować ponad 4 miliardy euro. Dzięki wprowadzeniu Galileo powstaną nowe miejsca pracy – nawet dla około 140 tysięcy osób, a roczne dochody firm świadczących różnego rodzaju usługi oparte na wykorzystaniu systemu mogą sięgnąć nawet 9 miliardów euro! Czy są więc jakieś minusy? Niestety, odbiornik wbudowany w tornister sprawi, że rodzice w każdej chwili będą mogli sprawdzić, czy nie zrobiliśmy sobie jednodniowych wakacji

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.