Kazik Wielki

Adam Śliwa

|

MGN 04/2012

publikacja 17.05.2012 09:09

Łapanie złodzieja, ratowanie zaginionych, szukanie narkotyków, rozweselanie dzieci. To obowiązki… psa policyjnego.

Kazik Wielki Roman Koszowski/GN

Psy przygotowujące się do służby w policji mają szkołę w Sułkowicach. – Każdy przewodnik, podczas specjalnej giełdy, sam wybiera psa dla siebie – wyjaśnia Tomasz Kaszkowiak, przewodnik psów policyjnych z komisariatu we Wronkach. – Potem czeka go tylko krótki sprawdzian i pies może być kupowany dla policji. Najsłynniejszy czworonożny policjant i jego przewodnik mieszka właśnie we Wronkach.

Wybite zęby i siniaki
Z Kazikiem zakup nie był taki prosty. – Wśród ponad 150 czekających psów jeden był strasznie brzydki – opowiada policjant. – Szary z klapniętymi uszami. I w dodatku, kiedy się do niego zbliżałem, próbował mnie ugryźć. Zrobiło mi się żal właścicieli tego psa i zdecydowałem, że spróbuję. Kazik właściwie nazywa się Kazan. Mimo, że cały czas próbował gryźć, testy trudniejsze niż dla innych psów, przeszedł bez problemu.
– W szkole byliśmy ostatni. Koledzy ćwiczyli już na dużych przeszkodach, a ja ciągle Kazika musiałem przenosić przez niższe – wspomina pan Tomasz. – Raz nawet zablokował tunel, bo położył się w środku i ani myślał wyjść. Pewnego ranka idę do Kazana ze śniadaniem i widzę, że już od wejścia jest niezadowolony. Nagle rzucił się na mnie. Zdążyłem tylko zaczepić palce o jego obrożę i dzięki temu mnie nie pogryzł – wspomina policjant. – Udało mi się przerzucić Kazika do sąsiedniego boksu i wtedy zdecydowałem, że od razu po porannych zajęciach oddam psa i wezmę innego. A Kazik? Jakby to wyczuł. Przeskakiwał grzecznie wszystkie przeszkody, słuchał swojego pana. – Więc jednak zostaliśmy razem – śmieje się pan Tomasz. Ich wspólna służba w komisariacie zaczynała się z dwoma wybitymi zębami i kilkoma siniakami zaczynała się

Pomocy! Mój pan tonie!
Kiedyś w środku nocy, około pierwszej, zaalarmowano komisariat, że do domu nie wróciła małe dziecko. Było strasznie zimno, -17 stopni. Psy, według przepisów, mogą szukać tylko do -15 stopni. Jednak nie było wyjścia. Kazik tak długo szukał aż je znalazł. – Jeszcze dwie godziny, a zmarłoby z wychłodzenia – wspomina policjant.
Kazik wielokrotnie zdobywał nagrody za tropienie, ale oprócz tej zdolności, jest też psem obronnym. – Kiedyś mieliśmy złapać zbiega z więzienia – pan Tomasz zaczyna kolejną historię. – Grupa szturmowa wchodziła od frontu do budynku gdzie więzień się ukrywał. Razem z psem odcinaliśmy mu drogę ucieczki. Gdy zbiega złapano, a ja wracałem do swoich, nagle coś się pode mną załamało. Wpadłem do studni i straciłem przytomność. Kazik pobiegł po pomoc. Wszyscy byli przestraszeni, gdy ujrzeli biegnącego Kazika beze mnie. Na szczęście szybko domyślili się, że coś się wydarzyło. I tak pies sprowadził pomoc do studni, i przygoda skończyła się szczęśliwie.
Kazik jest niezwykle posłuszny – to zrobiło na mnie największe wrażenie. Wystarczy jedna komenda, by rzucił się do ataku, ale też wystarczy jedno słowo: „puść” i od razu wraca do pana.

Nos na narkotyki
Kolejny towarzysz Tomasza Kaszkowiaka to Borys, wielokrotny mistrz Polski w tropieniu narkotyków. To nieprawda, że psy trzeba faszerować narkotykami, żeby umiały je znaleźć. Wystarczy, że znają ich zapach, a potem szukają… swojej zabawki. Chodzi o to, że psy do tropienia narkotyków szkoli się tak, że po odnalezieniu podejrzanej substancji, muszą dostać ulubioną zabawkę. – Oczywiście nie może wiedzieć, że zabawkę dostaje od przewodnika – dodaje pan Tomasz. – Psy to spryciarze i gdyby pies wiedział, że to ode mnie, nie szukałby.
Próbujemy. Gdzieś w samochodzie ukryta jest heroina. Borys zaczyna obwąchiwać samochód i już po kilku chwilach drapie w przednie koło. Idziemy do garażu. Pełno tu różnych przedmiotów, ale tylko w jednym są ukryte narkotyki. Borys jak burza przelatuje z nosem przy ziemi i błyskawicznie znajduje to, czego szukamy. Zadowolony skacze za czerwoną piłeczką, która pojawia się niemal od razu po wytropieniu narkotyku.

Złodziej w organach
Kazik miał też swoje przygody w kościele. – Pewnego razu włamywacze ukradli naczynia liturgiczne – wspomina pan Tomasz. – Pies niemal od razu złapał trop i już po chwili zobaczyłem, że bawi się czymś w trawniku. Pomyślałem, pewnie znowu jakaś plastikowa butelka. A okazało się, że to... kościelna patena.
W kościele Kazik miał jeszcze jedną przygodę. U franciszkanów w organach ukryli się złodzieje. Po zamknięciu kościoła porozbijali skarbonki, ukradli kilka rzeczy i uciekli. Zmuszenie psa, by wszedł do środka instrumentu i podjął trop, okazało się niemożliwe. Za nic w świecie nie chciał tam wejść. Ale jest na to sposób. Wystarczy, że w zamkniętym miejscu, gdzie przez długi czas przebywał człowiek, na około godziny położy się gazę, wchłania ona zapach tego człowieka. Oczywiście uchwytny tylko dla psiego nosa. Policjanci wykorzystali ten sposób. W organach umieścili gazę, a potem dali Kazikowi do wąchania. – I doprowadził nas wprost do domu włamywaczy – śmieje się policjant.

 

Psy na służbie w policji

obronne - patrolują teren, łapią przestępców i pilnują porządku

tropiące ślad ludzki - szukają złodziei, zaginionych

ratownicze - ratują ludzi z wody. Podpływają do tonącego i jeżeli jest nie przytomny chwytają go za ramię i na własnym grzbiecie holują bezpiecznie do brzegu. Przytomny człowiek chwyta się kapoka, w który pies jest ubrany

szukające materiałów wybuchowych

szukające narkotyków

Straż pożarna i pogotowia górskie mają psy ratownicze wyszkolone specjalnie do wyszukiwania ludzi pod gruzami czy pod lawinami.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.