Matka wszystkich kalendarzy

Beata Zajączkowska

|

MGN 01/2006

publikacja 13.03.2012 10:23

Rozmowa z księdzem Arkadiuszem Noconiem z Watykańskiej Kongregacji do Spraw Kultu Bożego i Dyscypliny Sakramentów

Matka wszystkich kalendarzy fot. KS. ROMAN WALCZAK

Na tytule tej księgi można połamać sobie język: „Martyrologium Romanum”, co on oznacza?
– Starożytni Rzymianie nie mieli kłopotów z zapożyczaniem obcych wyrazów. Przejęli więc greckie słowo martyr, które najpierw oznacza świadek, a później męczennik i utworzyli: Martyrologium Romanum. Zwróćmy uwagę, że byli też precyzyjni, bo aby przetłumaczyć na język polski te dwa słowa, trzeba użyć aż pięciu słów: „Spis (albo Księga) świętych i błogosławionych Kościoła rzymskiego”.

Jak doszło do jej powstania?
– Od samego początku Kościół bardzo czcił świętych, a szczególnie męczenników. Kiedy czytamy na przykład o męczeństwie św. Polikarpa, widzimy, że żołnierze mieli trudności z doprowadzeniem go na stos, bo cały czas Polikarp otoczony był ludźmi, którzy chcieli go dotknąć. W czasie prześladowań męczenników było ich tak wielu, że do obowiązującego wówczas kalendarza zaczęto dołączać krótkie opisy ich życia i śmierci. Nie wpisywano dnia urodzin w naszym rozumieniu, ale tak zwany dies natalis, to znaczy dzień urodzin dla nieba, czyli dzień śmierci. Kiedy skończyły się prześladowania, do kalendarza zaczęto wpisywać też inne osoby, które żyły święcie i niekoniecznie oddały swe życie za Chrystusa.

Skoro w Martyrologium zapisani są wszyscy święci i błogosławieni, to ta księga składa się chyba z tysiąca tomów?
– Nie jest to wcale opasłe tomisko. Ma zaledwie kilkaset stron. Każdemu ze świętych poświęcono tylko dwie linijki tekstu. Niezależnie od tego, czy to słynny św. Franciszek, czy święty znany tylko nielicznym. W tej księdze obowiązuje całkowita równość. W ten sposób redaktorzy księgi podkreślają pierwszeństwo łaski. To znaczy, że nie święci są w tej księdze najważniejsi, ale łaska Boża, która w nich zwyciężyła. Szczegółowe opisy życia świętych można znaleźć w innych księgach, na przykład w Biblioteca Sanctorum, czyli Żywotach Świętych. I to są już potężne tomiska zajmujące całe szafy. Martyrologium Romanum jest jakby zalążkiem, z którego rozwinęły się wielkie księgi Żywotów Świętych.

Dlaczego w kalendarzach są różnice? Tego samego dnia w jednym kalendarzu wspomina się na przykład św. Martynę, a w innym bł. Bronisława Markiewicza?
– W każdym dniu mamy bardzo długą listę świętych, dlatego wybiera się tego świętego, który jest ważny dla całego Kościoła. Na przykład święci apostołowie, św. Benedykt, św. Franciszek. Tak powstaje kalendarz obowiązujący w całym Kościele. Mówi on na przykład, że 2 stycznia będą czczeni święci Bazyli i Grzegorz z Nazjanzu. Są jednak postaci ważne tylko dla poszczególnych krajów. I tak na przykład 3 maja w całym Kościele czci się świętych Filipa i Jakuba, a w Polsce tego dnia jest Uroczystość Matki Bożej Królowej Polski. Tak powstają kalendarze obowiązujące w danym kraju. Nie oznacza to jednak, że ważnych dla całego Kościoła świętych można na przykład z kalendarza polskiego po prostu wymazać. Trzeba ich wspomnieć w inny dzień. Inne kalendarze to kalendarze diecezjalne czy zakonne. Można więc powiedzieć, że Martyrologium Romanum to matka wszystkich kalendarzy na świecie. Korzystają z niego także kalendarze świeckie. Nie mówi się wtedy o świętych, tylko o imieninach i wybiera się z całej listy imiona ludzi najbardziej popularnych tak, by zadowolić jak najwięcej osób, którzy danego dnia mają imieniny.

Czy możemy powiedzieć, że ta księga wciąż się pisze?
– Jest takie rzymskie przysłowie: Habent sua fata libelli. To znaczy: „Księgi mają swoje dzieje”. Książka najpierw powstaje, potem wywołuje określone reakcje: budzi radość, zdziwienie, podoba się, wywołuje krytykę, ale po jakimś czasie zapomina się o niej i znaleźć ją można tylko w bibliotekach. Martyrologium Romanum to jedyna księga na świecie, którą cały czas się pisze, czyli do której nieustannie dopisywane są nowe nazwiska i krótkie życiorysy. Ostatnie dopisano w listopadzie. Jest to 13 męczenników wojny domowej w Meksyku.

Jakie są dzieje tej niezwykłej księgi?
– Świętych i męczenników zaczęto spisywać już w pierwszych latach chrześcijaństwa. Jednak najstarsza zachowana księga pochodzi z IV w. Jest to tzw. Martyrologium Syryjskie. Pierwsze Martyrologium Rzymskie, czyli pierwszy oficjalny wykaz świętych, powstało po Soborze Trydenckim w 1584 r. Do Soboru Watykańskiego II ukazało się 130 wydań tej księgi. Każde z nich uzupełniało i poprawiało ten katalog świętych Kościoła. Sobór Watykański II nakazał krytycznie spojrzeć na Martyrologium. Wykorzystano nowe metody badań historycznych i tak po ponad czterech wiekach, w 2001 roku, ukazało się jego pierwsze wydanie obowiązujące w całym Kościele, a trzy lata później drugie.

Na nowe wydanie czekaliśmy 400 lat, a teraz kolejne Martyrologium Rzymskie ukazało się po 3 latach. Skąd ten pośpiech?
– Po prostu w ciągu tych trzech lat Jan Paweł II dokonał wielu kanonizacji i beatyfikacji. Stąd kolejne wydanie.

O ilu ludziach mówi Martyrologium?
– Zawiera około 7 tysięcy nazwisk. Nie oznacza to oczywiście, że tylko tylu świętych było na świecie. Obecność świętego w Martyrologium oznacza jedynie pewność, że istnieje potwierdzony przez Kościół kult danego świętego.

Po co nam taka księga świętych?
– Autor Listu do Hebrajczyków pisze, że jesteśmy „otoczeni zastępem świadków” (Hbr 12,1). To pocieszające być otoczonym zastępem świadków, orędowników, danych nam „ku pomocy”. Martyrologium ukonkretnia ten tłum: siedem tysięcy imion, siedem tysięcy historii. Księga ta jest bardzo pocieszająca. Środki masowego przekazu codziennie mówią o morderstwach, aferach, kataklizmach. Martyrologium dnia informuje o zwycięstwach nad złem, egoizmem, nienawiścią. Jest to więc księga nadziei.

Dlaczego warto zaglądać do Martyrologium?
– Martyrologium mówi o świętości w tysiącach barw, odcieni. To jego siła. Wyraża w ten sposób fantazję Ducha Świętego. Ukazuje świętość nie jako schemat, ale jako krajobraz, pejzaż do odkrycia. To niezwykła księga. Każdy z nas może w niej się znaleźć. Świętość nie jest luksusem dla wybranych, ale zadaniem dla każdego. * Beata Zajączkowska jest dziennikarką Radia Watykańskiego

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.