Dręczy mnie sumienie

Mędrzec Dyżurny

|

MGN 07-08/2007

publikacja 13.03.2012 02:11

Mam 13 lat. Od mniej więcej pół roku dzieje się ze mną coś dziwnego. Każde zło, które popełnię, nawet to najmniejsze, wydaje mi się grzechem ciężkim. Nie mogę tego wytrzymać. Co chwilę chcę iść do spowiedzi, bo dręczą mnie wyrzuty sumienia za nic. Proszę Cię, pomóż mi! Paweł

Dręczy mnie sumienie

Drogi Pawle. Może słyszałeś o zjawisku skrupułów. Jest ono dobrze znane spowiednikom. Polega na pewne go rodzaju nerwicy, która zmusza człowieka do bezustannego grzebaja w swoim sumieniu. Tacy ludzie w spowiedzi próbują powiedzieć absolutnie wszystko, co ich dręczy, ale odchodząc od konfesjonału już by chcieli wracać, bo przypomina im się, że jeszcze czegoś nie powiedzieli. Boją się też, że może nie powiedzieli czegoś tak, jak należało itd. W ten sposób żarzące się iskierki niepokoju rozdmuchują tak długo, aż zaczną płonąć wielkim ogniem, w którym oni sami skręcają się z bólu. Z tym jest im, oczywiście, bardzo ciężko, ale nie potrafią temu zaradzić. Ty piszesz, że taki stan zaczął się u Ciebie pół roku temu. Na podstawie Twoich słów wnioskuję, że masz rozeznanie w sytuacji i potrafisz ocenić, czy jakiś czyn był grzechem ciężkim, czy nie. Świadczą o tym zwroty: „Każde zło, które popełnię, nawet to najmniejsze...” oraz: „dręczą mnie wyrzuty sumienia za nic”.

Czyli wiesz, że coś jest „małym złem” i rozumiesz, że te wyrzuty sumienia dręczą Cię „za nic”. Nie zmienia to faktu, że czujesz inaczej. A zatem rozum co innego, a serce co innego. Prawdziwy wyrzut sumienia – taki zdrowy – nie jest sprzeczny z rozumem. Jeśli byś rzeczywiście popełnił grzech cięż-ki, nie miałbyś wątpliwości, że to właśnie taki grzech, bo słyszałbyś to i w sercu, i musiał-yś to uczciwie przyznać rozumem. Bo jest zasada, że grzech ciężki jest tylko wtedy, gdy miały miejsce trzy warunki: świadomie, dobrowolnie i w poważnej materii. Możesz, rzecz jasna, znowu zacząć rozważać, czy to, co zrobiłeś, było świadome, czy łto dobrowolne i co to jest poważna materia. Nie, nie, nie. Ty daj sobie z tym spokój. Przy ta m sumieniu jak Twoje, czerwona lampka kontrolna zaświeiłaby Ci się przy grzechu ciężkim jak jupitery na stadionie. wróć uwagę na swoje własne słowa: „WYDAJE mi się grzechem ciężkim”. Ale nie jesteś tego pewien, prawda? No właśnie. Więc w takiej sytuacji wolno Ci wątpliwości interpretować na swoją korzyść. Nie jestem pewien – zatem nie popełniłem grzechu ciężkiego.

Spowiednicy radzą zazwyczaj osobom cierpiącym z powodu skrupułów, żeby nie robili długich rachunków sumienia przed spowiedzią. Najwyżej 10 minut. Wyznaczają im też okres, przed którym nie powinni przychodzić do spowiedzi – chyba że byliby pewni popełnienia grzechu. Zastanawiam się, czy u początków tego Twojego stanu nie leżało jakieś wydarzenie, które Tobą wstrząsnęło, czy coś w tym rodzaju. Może być też tak, że jest coś, jakaś straszliwie dla Ciebie wstydliwa rzecz, której nie jesteś w stanie wyspowiadać i w konfesjonale „owijasz w bawełnę”, więc w efekcie nie zaznajesz spokoju. Gdyby tak było, najlepiej powiedz o tym spowiednikowi. Powiedz, że masz taki problem i że się boisz powiedzieć. I poproś o pomoc.

Spowiednik Cię poprowadzi. Na podstawie jednak tego, co piszesz, wnioskuję, że tak nie jest. Dlatego radzę Ci modlić się mniej więcej w ten sposób, zwłaszcza przed Komunią (bo sądzę, że wtedy najbardziej przeżywasz lęk przed możliwością świętokradztwa): „Panie Jezu, przepraszam Cię za moje grzechy i oddaję Ci również moje lęki, o których Ty wiesz. Wiesz, że nie chcę ukryć przed Tobą moich win, ale ciągle nachodzą mnie obawy, że jednak to robię. Więc przyjmij moją dobrą wolę i uzdrów mnie”. To tylko propozycja. Chodzi mi o to, żebyś powiedział Jezusowi właśnie to, z czym nie możesz dać sobie rady. On właśnie dla takich przyszedł.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.